O męskim spojrzeniu na kobiecy świat i duszę rozmawiamy z Januszem Leonem Wiśniewskim, autorem m.in. powieści "Samotność w sieci", który gościł w Gniewie.
Określa się pana, jako znawcę kobiecej duszy. Czy zgadza się pan z tą opinią?
- Unikam takich określeń. Nie jestem znawcą kobiet, czy też specjalistą od kobiet. O tym że tak się mnie postrzega dowiedziałem się z mediów. A mnie po prostu udało się napisać książkę. Mężczyźni myślą na zupełnie innych falach. Tak właściwie, to mężczyźni i kobiety mijają się na linii porozumienia, mają inne oczekiwania. Ja obraz kobiety nieco wyidealizowałem. W wieku od 15 do 19 lat nie byłem otoczony kobietami. Może dlatego bardziej niż inni mężczyźni starałem się je zrozumieć. Dużo myślałem o tym, co mi mówiły. Dużo czytałem o psychologii kobiet, autorstwa choćby Younga, wszystkich znanych feministek polskich i zagranicznych. O większej wrażliwości na świat kobiety zadecydował pewnie poziom empatii i mój tak zwany pierwiastek kobiecy, na który akurat nie miałem wpływu. Zawdzięczam go rodzicom. Krótko mówiąc bronię się przed określaniem mnie, jako znawcy kobiet...
Ale kobiety zajmują w pana życiu ważne miejsce...
- Lubię spędzać czas z kobietami. Współpracować z nimi. Są spolegliwe. W kobietach nie ma pychy i próżności. Jeżeli mężczyzna potrafi kobietę przekonać konkretnymi argumentami, to ona je po prostu przyjmuje, a nie pozostaje dla zasady przy swoim zdaniu. Miałem jedną szefową i muszę przyznać, że żaden z szefów nie interesował się, czy na kogoś z nas nie czeka ktoś bliski. Ważna była tylko praca. Tymczasem ona, owszem. Bywało, że po godzinie 22 przychodziła do nas i pytała o to.
Każdy mężczyzna marzy o kobiecie idealnej? Jaka powinna być pana idealna kobieta?
- To przede wszystkim kobieta, która potrafiłaby mieć swoje zdanie, ale i dać mi prawo do wolności. Nie stawiałaby mnie przed dylematami. Gdyby jeszcze potrafiła zachować rodzaj podziwu, który miała na początku naszej znajomości... Wygląd zwłaszcza z wiekiem traci na wartości. Właściwie kobieta to taki paradoks. Potrafi być jednocześnie i bardzo silna i słaba zarazem...
Czy spotkał pan już swój ideał?
- Nie, chociaż wiele z tych cech miała moja żona. Przypisane przeze mnie cechy idealnej kobiety mają też moje dwie córki 22-letnia Joanna i 17-letnia Adrianna. Asia jest jedną z najlepszych studentek bioinformatyki na Uniwersytecie Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie. Ada za dwa lata zdawać będzie maturę. Obie są bardzo niezależnymi młodymi kobietami. Dużo czytają.
Co powinno być najważniejsze w życiu córek?
- Najważniejsze, to być mądrym. Wówczas lepiej rozumie się świat. Wtedy odczuwa się mniej lęków, a tym samym podejmuje się lepsze decyzje. Córkom przekazuję informacje, że nieraz pozorna porażka jest zwycięstwem, a najszczęśliwsze związki tworzą partnerzy niezależni, niepodporządkowani. To co mnie cieszy, to fakt że obie zachowały polską mentalność.
Czy pokusi się pan o opracowanie studium kobiety?
- Znajomość kobiet, ich świata wykorzystałem w fabułach, ale o studium raczej się nie pokuszę. Jeżeli już, to jedynie w formie felietonu. Do studium kobiety potrzebna jest wiedza fachowca, a ja za takiego się nie uważam. Co innego opisanie kobiety fabułami, zachowaniem, a co innego studium. No chyba, że od jutra na poważnie zająłbym się zgłębianiem wiedzy na ten temat.
Mówi się, że kobieta jest zagadką. Co dla pana nadal stanowi zagadkę w kobiecie?
- To ta wręcz nieprawdopodobna umiejętność przechodzenia z jednego nastroju do drugiego, z entuzjazmu do pełnej apatii. To jest dla mnie zagadką, właśnie ten krótki czas "przejścia". Nie potrafię też pojąć dlaczego nadal wiele kobiet uzależnia swoje poczucie szczęścia od obecności mężczyzny w jej życiu prywatnym. Ja też chciałbym mieć kobietę, ale nie "fiksuję" z tego powodu. Kobiety niekiedy panikują i biorą "pierwszego lepszego"...
W naszej mentalności nadal pokutuje kult tzw. macho. Mówi się wręcz, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze...
- W mojej książce również występuje "macho". Jeden z braci traktuje kobiety jak śmieci. Ten stereotyp, to model wymyślony. Dobudowuje się do niego filozofię, że niby kobiety to lubią, a taki, który płacze jest mięczakiem. Jednak tak naprawdę, większość kobiet tymi macho po prostu pogardza.
Zawsze mocno podkreśla pan wartość rozmowy...
- Tak, to bardzo ważne, aby ludzie ze sobą rozmawiali. Długość rozmów w niemieckim małżeństwie, to zaledwie 9 minut dziennie. Czas dialogu w związkach jest odwrotnie proporcjonalny do długości jego trwania. To jest pewnego rodzaju truizm. Niekiedy to też stereotyp, że jej lub jego to nie zainteresuje, więc po co mówić. W Internecie są tylko słowa. Zakochujemy się człowieku nie widząc go. Rozmowa to podstawa porozumiewania się. Pięknie pisze o tym Theodore Zeldin w swoje książce "Intymnej historii ludzkości"... Rozmowa jest istotą życia. Jeden z e-maili w książce "188 dni i nocy", która dopiero się ukaże (na początku października) poświęcony jest wadze rozmowy.
Ewa Swoboda ze swoją Barbie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?