Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kocha się raz. O piosenkarce Irenie Jarockiej

[email protected]
Kto kogo bardziej kochał, kto kogo porzucił, kto kogo wymyślił? – o piosenkarce Irenie Jarockiej pisze Barbara Szczepuła „Wymyśliłam cię nocą, przy blasku świec”… śpiewała Irena Jarocka, a ...

Kto kogo bardziej kochał, kto kogo porzucił, kto kogo wymyślił? – o piosenkarce Irenie Jarockiej pisze Barbara Szczepuła

„Wymyśliłam cię nocą, przy blasku świec”… śpiewała Irena Jarocka, a piosenkę skomponował zakochany w niej Marian Zacharewicz.
Ile dziewczyn słuchając jej marzyło o wielkiej miłości? Ile par skojarzyło się przy tej właśnie piosence? Sale koncertowe i świetlice w domach kultury oraz w zakładach pracy i w domach wczasowych FWP od Bałtyku po Tatr szczyty, a także kluby studenckie pękały w szwach, gdy pojawiała się Irena Jarocka.
- W Koszalinie przez miesiąc dawaliśmy po dwa koncerty dziennie. Ludzie chcieli jej słuchać bez końca - wspomina Marian Zacharewicz.
- Nazwisko Jarockiej otwierało w epoce gierkowskiej wszystkie drzwi – dodaje Wojciech Korzeniewski, menadżer gwiazdy. - Najważniejsi dyrektorzy telewizji całowali jej rączki, a ekspedientki wyciągały spod lady deficytowe towary.

*

Barbara Fortecka jest od lat najwierniejszą fanką Ireny Jarockiej. Jeszcze jako uczennica słuchała jej piosenek w radio, śpiewała je sama od rana do wieczora. Kiedyś wybrała się z koleżanką do Sopotu, by pod Operą Leśną po próbie zdobyć autograf. Miała dwie ulubione piosenkarki: Annę Jantar i Irenę Jarocką. Wtedy jeszcze nie była zdecydowana, która jest Number One. Jarocka ją oczarowała, bo uśmiechnęła się i podpisała na zdjęciu, które wyciągnęła z torby onieśmielona nastolatka. Śpiewała wtedy przepiękną piosenkę o „Gondolierach znad Wisły”, którzy w przeciwieństwie do swoich weneckich kolegów, nie wozili gondolami zakochanych, ale barkami – piach z dna rzeki.
Jarocka, jak kolorowy motyl, o którym śpiewała w jednej z piosenek, przyciągała dziewczynę z szarego i brzydkiego osiedla na Przymorzu. Jawiła się jako ktoś z lepszego, bardziej interesującego świata, opromieniony blaskiem sławy, w którym można się było trochę ogrzać. Basia oraz Paweł Biliński i jeszcze kilkoro innych uczniów zaczęło jeździć na wszystkie koncerty Jarockiej - w pobliżu ma się rozumieć, bo dalej ani rodzice by nie pozwolili, ani nie było takiej kasy. Więc do Malborka, Elbląga, czy na Hel pędzili za Jarocką jak za motylem właśnie. Wozili ze sobą transparent z jej nazwiskiem, piosenkarka zaczęła ich rozpoznawać, już nie tylko się uśmiechała, ale i zagadywała, a gdy było późno i miała wolne miejsce w aucie, to czasem podrzucała swoich fanów do Trójmiasta.

*

Pewnie rozumiała tęsknoty nastolatek lepiej niż ktokolwiek inny, bo wychowała się w niezamożnej rodzinie. Ojciec był szewcem, matka zajmowała się Ireną i trójką jej młodszych braci. Pierwsze siedemdziesiąt złotych zarobione za występ w „Rudym Kocie” oddała mamie. Ojciec – jak pisze w swojej książce „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej” – był uzależniony od alkoholu. „Czasami panowała straszna bieda. Dzierżawiliśmy poletko, na którym sadziliśmy ziemniaki i czasem ratowały nas one przed głodem. Pamiętam znajomą, która zbierała dla nas chleb od swoich sąsiadów”.
Rodzina mieszkała w starej Oliwie, w cieniu katedry i w katedralnym chórze właśnie Irka uczyła się śpiewać. Potem był chór Marynarki Wojennej „Flotylla”. W Internecie znajduję list: „Pani Ireno, to było bardzo dawno temu, bo w 1965 roku. Była pani z „Flotyllą” na występach z Żaganiu. Ja miałem dyżur w centrali telefonicznej. Pani zamówiła rozmowę i zamieniliśmy kilka słów”.
Oto ślad jaki na lata zostawia spotkanie z Gwiazdą! Parę błahych słów, które telefonista z Żagania pamięta do dziś.

*

Powinnam napisać, że z Marianem Zacharewiczem spotykam się w „kawiarence”, bo to też jest - obok frazy „motylem jestem” – słowo, które kojarzy się z piosenkami Jarockiej, ale go nie użyję, bo nie pasuje zupełnie do kawiarni w centrum handlowym, w której się umówiliśmy.
Przywołajmy słowa innej piosenki Jarockiej: „I tak nagle wszystko się zmieniło/ Co mnie w tobie zachwyciło, co?/ Coś mi się wydaje, że to miłość”…
Poznali się pod koniec lat sześćdziesiątych w Radiowym Studio Piosenki w Gdańsku. Ona była śliczna, naiwna, trochę nieśmiała. Absolwentka Studium Nauczycielskiego Wychowania Fizycznego i Biologii. On kończył Akademię Muzyczną, grał na pianinie i też śpiewał.
- Wypromował ją, zrobił z niej gwiazdę - mówi Wojciech Korzeniewski, który o muzyce rozrywkowej tamtych lat wie wszystko. - Marian to Leonardo da Vinci, człowiek-orkiestra. Komponował, śpiewał, prowadził konferansjerkę, zarządzał kapelą i chórkiem, załatwiał nagrania, sale koncertowe, hotele, a przede wszystkim aranżował wywiady w prasie, radiu i telewizji.
A Irena, niczym motyl, odfruwała coraz wyżej i wyżej. Brylowała na radiowych listach przebojów, na festiwalach i koncertach.
- W połowie była to jej zasługa, a w połowie – moja – mówi Marian Zacharewicz. – Żadna piosenkarka nie wylansuje się bez dobrego menadżera. A ja byłem nie tylko menadżerem, ale i kochającym mężem, który akompaniował jej w domu na fortepianie, ćwiczył… Pracowałem na gwiazdę. Tak jak Kukulski pracował na Anię Jantar, a mąż Sośnickiej na Zdzisię.
Na pierwszym festiwalu w Opolu (a występ na tym festiwalu nobilitował piosenkarzy i z medialnego punktu widzenia, był wydarzeniem równie ważnym, co plenum Komitetu Centralnego), pokazała się jeszcze w sukience białej w czarne grochy uszytej przez mamę. – Ale potem – wspomina Zacharewicz – suknie kupowaliśmy często, bo nie mogła kilka razy z rzędu wystąpić w tej samej kreacji. Wydawaliśmy nieraz dwa razy tyle, ile otrzymywała za koncert.
- Gdybym teraz robił to, co wtedy – wzdycha – byłbym milionerem. Obowiązywały sztywne stawki i czy na występ przyszło sto osób do remizy, czy tysiąc do sali koncertowej, artysta otrzymywał tyle samo. Były to sumy kilkunastokrotnie wyższe od średniej krajowej, ale grosze, w porównaniu do zarobków piosenkarzy z Zachodu.
- Nie wiem, czy dobrze zrobiłem podporządkowując wszystko karierze Ireny – zastanawia się. – Ze względu na nią zrezygnowałem ze śpiewania i trochę żałuję. Były takie pary artystów, myślę na przykład o Johnnym Hallydayu i jego żonie, Sylvie Vartan, wówczas pierwszoligowych piosenkarzach francuskich. Każde z nich występowało osobno. Oddzielnie robili karierę.
- No i rozwiedli się.
- Myśmy się też rozwiedli.
- Właściwie dlaczego? – pytam, bo w show-biznesie nie ma tematów tabu.
- Irena mnie porzuciła.

*

Pani Basia Fortecka zdążyła wyjść za mąż, wychowała trzy córki i rozwiodła się, ale ciągle jest wierną fanką Ireny, Przyjaźni się z nią tak jak kiedyś, a może nawet serdeczniej. Właśnie zamówiła tort w kształcie okładki książki „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej” i wiezie go do Warszawy na promocję. Nie, pani Basia nie ma nic wspólnego z show-biznesem, jest inspektorem do spraw technicznych na budowie. A muzyka pop to jej hobby. Nie tyle nawet muzyka pop, co właśnie Irena Jarocka.
- Gdyby pani miała wybrać jedną piosenkę – która by to była? – pytam popijając herbatę w jej mieszkaniu w Nowym Porcie. Gdy Irena przyjedzie do Gdańska, by tu promować swoją książkę, będzie mieszkać właśnie u pani Basi. Niestety pani Fortecka nie może pokazać mi wszystkich pamiątek, bo pożyczyła je Zdziśkowi, koledze z fan-clubu, który uzupełnia stronę internetową Ireny. Poznała go wiele lat temu podczas koncertu. Teraz Zdzisiek mieszka w Szkocji, ale kontakty utrzymują nadal. Przyjedzie do Warszawy aby spotkać się z Irenką. Będą też fani „Bajmu”, bo i z nimi się zżyli. Oprócz Zdziśka i Basi w Fan-Clubie Ireny Jarockiej jest od lat Paweł, barman z hotelu „Marina”, Artur – biznesmen, Renata, która wyszła za mąż za Holendra i pracuje w banku. Wszystko to już dzisiaj dojrzali ludzie. Ich dzieci też chodzą od lat na koncerty Ireny.
- Chętnie?
- Moje córki były skazane na Jarocką, nie da się ukryć – śmieje się pani Fortecka. - Mają szacunek dla mojej pasji, więc czasem chodziłyśmy razem jej posłuchać. Irenka zna je od maleńkości. Boże, jak ona fantastycznie nawiązuje kontakt z publicznością! Mówi, że „wysyła ciepełko” i rzeczywiście...
Barbara Fortecka opowiada mi jeszcze o swojej wizycie u Ireny w Teksasie. Jarocka ze swoim drugim mężem mieszka tam od początku lat dziewięćdziesiątych.
- No, a jeśli chodzi o tę ulubioną piosenkę? – przypominam.
- Mam z tym problem – zastanawia się. – Kiedyś podobały mi się wszystkie. Wszystkie były „naj”. Wysyłałam po pięćdziesiąt kartek, gdy któraś z jej piosenek pojawiała się na liście przebojów Polskiego Radia. Ale teraz Irena ma we mnie życzliwego krytyka. Jeśli już musze wybierać, to będzie to chyba jednak „Wymyśliłam cię”.

*

Więc znowu wracamy do Zacharewicza.
W 1969 roku Irena otrzymała stypendium PAGART-u i pojechała na trzy miesiące do Paryża. Została na trzy lata. Śpiewała w rosyjskim kabarecie „Chez Raspoutine”, w którym bywali milioner Onassis z Marią Callas, Franćois Mitterand, Jaques Chirac, wówczas mer Paryża, Alain Delon. Zarabiała po 15 dolarów za występ. Uczyła się języka a w szkole wokalnej Bruno Coquatrixa przy paryskiej „Olimpii” - śpiewu, dykcji, tańca, ruchu scenicznego, makijażu. Marian tęsknił w Polsce, a kiedy pojechał wreszcie do Francji, zawiózł Irenie właśnie piosenkę „Wymyśliłam cię”, do której tekst napisał Jan Zalewski..
(…) Dobrze wiem, co oznacza samotność
Osobny dzień, osobna noc (…)
Pobrali się po powrocie do kraju w 1972 roku, a piosenka stała się przebojem sopockiego festiwalu w dwa lata później. Śpiewano ją po angielsku, francusku, niemiecku, nawet po chińsku. Powstał telewizyjny show „Irena Jarocka zaprasza”, który kupiło siedem europejskich telewizji.
Z recitalami pod tym tytułem jeżdżą z Marianem po Polsce. Kompozytorzy i tekściarze piszą dla Ireny piosenki. Następnym przebojem zostaje „Kocha się raz”, piosenka francuska z polskim tekstem Zbigniewa Staweckiego. Kolejne festiwale, nagrania, nagrody…
- Rzeczywiście pracowaliśmy dużo, ale w tej branży tak już jest: wszystko albo nic. Były sukcesy. Były pieniądze. Doszliśmy na szczyt.
I wtedy wszystko się zawaliło.
Irena miała wypadek samochodowy. Niezbyt groźny na szczęście. Ranny został też Michał Sobolewski właściciel małego fiata, który ją wiózł. Właśnie Michał został później jej drugim mężem.
- A ja, głupi woziłem ją do niego do szpitala – dodaje Marian.

*

W 1990 roku Irena Jarocka wyjechała do Stanów Zjednoczonych.
- W Polsce była wtedy jedną z najpopularniejszych wokalistek – ocenia Marian Zacharewicz. – A w Ameryce kariery nie zrobiła.
Marian Zacharewicz też już nie napisał przeboju na miarę „Wymyśliłam cię”. Obecnie jest szefem radia Eska-Nord w Gdyni.
Jarocka mieszka w Teksasie. Michał Sobolewski jest informatykiem i dobrze mu się wiedzie. Mają jedną córkę, dziś już dorosłą.

*

- A jak to jest z tym „Kocha się raz…”? - pytam jeszcze Mariana Zacharewicza.
- …Potem drugi i trzeci i znów… – nuci. - Od lat mam druga żonę, Hanię i bardzo ją kocham.


Promocja książki Ireny Jarockiej „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej” (Pruszyński i S-ka) odbyła się w piątek, 7 grudnia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto