Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kogo miał na myśli premier? My tu - wy tam, gdzie ZOMO

Barbara Madajczyk-Krasowska
- Ja w tym miejscu spędziłem kilka tygodni swojego życia i pamiętam, kto był wtedy po której stronie. My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO.

- Ja w tym miejscu spędziłem kilka tygodni swojego życia i pamiętam, kto był wtedy po której stronie. My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO.
Te słowa premiera wypowiedziane podczas wiecu w Stoczni Gdańskiej zbulwersowały krytyków rządu i niektórych uczestników strajków w Stoczni Gdańskiej w Sierpniu '80 i późniejszych w maju i sierpniu 1988 r.

Dotknięci
- Słowa dzielące bardzo i Polaków i tych którzy w Sierpniu' 80 i później dwukrotnie: w strajkach majowych i sierpniowych w 1988 roku byli po stronie „Solidarności” - ocenia Aleksander Hall, pisarz, działacz opozycji antykomunistycznej. Uczestniczył on w strajkach w Stoczni Gdańskiej.
- Nie da się odwrócić kota ogonem i powiedzieć, że Jarosław Kaczyński mówił o ludziach tajnych służb, czy postkomunistach. Jego rozumienie słowa: postkomunizm jest niezwykle rozciągliwe i z powodzeniem tam mieści się Platforma Obywatelska i wielu innych ludzi, którzy nie mieli nic wspólnego z PZPR, ale dzisiaj patrzą bardzo krytycznie na praktykę rządzenia PiS. Nie tylko ja przecież poczułem się dotknięty tymi słowami, tylko bardzo wielu ludzi - dodaje Hall.
Dotknięta poczuła się również prof. Jadwiga Staniszkis, bo krytykuje PiS. W 1980 roku była w grupie ekspertów podczas strajku w Stoczni Gdańskiej.
- Uważam, że to są za mocne i uwłaczające słowa. Jestem przeciwna traktowaniu różnic jako podstaw do konfrontacji, a nie do współpracy. Jarosław Kaczyński ma talent, ale to nie jest ten język w którym można rozwiązać jakiekolwiek problemy - tłumaczy prof. Staniszkis.

Jaki przeciwnik?

Najostrzej premiera skrytykowali liderzy PO
- Bronisław Komorowski nawał „świństwem” próbę postawienia znaku równości przez premiera między tymi, którzy nie zgadzają się z PiS, a ZOMO.
- Jako swojego przeciwnika Kaczyński nie wskazał Platformy tylko ZOMO. Oczywiście nie tych, którzy stali w tych hełmach, tylko tych, którzy ich posyłali. My jesteśmy na tym miejscu, a rzeczywisty przeciwnik pozostał tam. To było tak czytelne, że tylko działacz Platformy tego nie chwycił - dziwi się Andrzej Gwiazda.
Gwiazda sam też przemawiał na wiecu i nie poczuł się urażony słowami premiera. Uważa, że mógłby, nie brał bowiem udziału w strajkach majowych i sierpniowych w 1988 r. A to w nich był właśnie aktywny Jarosław Kaczyński. W strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku uczestniczył tylko Lech. Jarosław,t jako działacz KOR w stolicy jeździł w tym czasie z bibułą do Pafawagu we Wrocławiu oraz do Łodzi. Po powrocie do Warszawy został aresztowany. Wyszedł z aresztu po podpisaniu Porozumień Sierpniowych.

Sygnatariusze podzieleni

Premiera skrytykowali także sygnatariusze Porozumień Sierpniowych : Henryka Krzywonos-Strycharska, Bogdan Lis i Lech Wałęsa.
"Pana słowa wypowiedziane w Stoczni sugerują, iż osoby zasłużone dla Polski, biorące udział w walce o wolność i demokrację, w komunistycznej Polsce represjonowane i mające za sobą wyroki wieloletniego wiezienia, nie zasługują na szacunek gdyż stanęły tam, gdzie stało ZOMO" - napisali do premiera domagając się cofnięcia oskarżeń.
- Ich reakcja mnie nie dziwi. Przestraszyli się - stwierdza Gwiazda.
- Czego?
- Tego, że w końcu zostanie oficjalnie powiedziane, kto jest kim, że tym razem mogą się nie wywinąć - ripostuje Gwiazda, także sygnatariusz Porozumień Sierpniowych.
- Nie chcę się śmiać z Andrzeja - kwituje Bogdan Lis.
Na wiecu był również Jerzy Borowczak, współorganizator strajku w 1980 roku, obecnie członek PO.
- Obrażać się nie obrażam, ale czułem się niesmacznie. Sytuacja jest tak dynamiczna i tak dużo słów pada zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, że to mnie przeraża - mówi Borowczak. Twierdzi, że po wiecu stoczniowcy zgadzali się z premierem.
- Mówili: „premier bardzo dobrze powiedział, bo oni tak jak ZOMO. Nie są z nami”.

Niedotknięci

- Każdy wie w którym miejscu stał i ten, który był razem ze strajkującymi, na pewno tą wypowiedzią nie powinien być dotknięty - twierdzi Mieczysław Chełminiak, weteran stoczniowych strajków od Sierpnia' 80, od paru miesięcy członek władz regionalnej „S” w Gdańsku.
Roman Gałęzowski, szef stoczniowej „Solidarności”:
- Sądzę, że uczestnicy wiecu właściwie odebrali słowa premiera, a nie tak jak próbuje się je teraz komentować. Dotyczyło to tych, którzy nie chcą głębokich i prawdziwych zmian, które muszą nastąpić w Polsce, by zerwać ostatnie więzi z tym co było 26 lat temu. Moim zdaniem te słowa były inaczej odebrane w kontekście tego, co działo się na wiecu, niż jak się słucha teraz. Nie należy interpretować w ten sposób, że każdy, kto ma inne poglądy jest po stronie ZOMO. Słowa premiera odnosiły się do każdego, kto walczy ze zmianami. Politycy PO nie powinni tak reagować. Gdyby było inaczej, to uznałbym, że premier przesadził - podkreśla Gałęzowski.
Podobnie tłumaczy premiera posłanka Jolanta Szczypińska, wiceszefowa pomorskiej PO
- Na wiecu spotkali się zwolennicy i wszyscy ci, którzy chcą oczyścić państwo i wprowadzić konieczne reformy w naszym państwie. Premier nie ukrywał, że są przeciwnicy tych zmian i dalej próbują walczyć - tłumaczy. - To był język wiecowy. Wiec rządzi się swoimi prawami. Na wiecach inaczej przemawia się niż w parlamencie - dodaje.
Posłanka Szczypińska jest oburzona, że nie wszystkich traktuje się jedną miarą.
- W tej chwili podniosły się głosy oburzenia po tym, co powiedział pan premier na wiecu. Natomiast nie widać głosów oburzenia wśród elit czy dziennikarzy, kiedy Lech Wałęsa w każdej wypowiedzi atakuje i znieważa premiera czy prezydenta. Pytam dlaczego?

Komu rachunek sumienia?

Wiec w Stoczni Gdańskiej miał zmobilizować zwolenników rządu i PiS po celnym ugodzeniu ich nagraniami z rozmów ministrów Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza z posłanką Samoobrony, Renatą Beger.
Aleksander Hall zarzuca premierowi niekonsekwencję.
- Dwa dni wcześniej oglądałem wywiad, gdzie premier dawał do zrozumienia, że stało się źle i było to coś w rodzaju przeprosin za zachowanie swoich ministrów. Natomiast w Stoczni Gdańskiej powiedział zupełnie coś innego, że w gruncie rzeczy, to co oni nie mają sobie nic do zarzucenia, jedynie to, że rozmawiali z nieuczciwymi ludźmi. Przedstawiał Mojzesowicza i Lipińskigo w roli lekarzy, którzy przyszli po lekarstwo dla śmiertelnie chorego. Ale przecież w zachowaniu Lipińskiego było nie tylko to złe, że przyszli do osoby o złej reputacji, ale również rozmawianie o jakichś funduszach na rzecz posłów, którzy opuszczą Leppera, nie mówiąc o tym, że Sejm może tymczasowo pokryć te weksle. To bardzo źle, że premier nie zauważył tego w wystąpieniu, w Stoczni Gdańskiej. Źle to świadczy o jego wyczuciu etycznym i jednak o takim zacietrzewieniu - twierdzi Hall.
- Premier nie jest zacietrzewiony. On pokazał różnicę jaka jest między środowiskiem Platformy, SLD, a Prawem i Sprawiedliwością, czy „Solidarnością”. Celem premiera nie było obrażenie ludzi. Powiedział wyraźnie, że my jesteśmy wierni temu co głosiła „Solidarność”, a niestety opozycja, która z takim zacietrzewieniem i z taką agresją nas atakuje sprzeniewierzyła się tym ideałom. Opozycja solidarnościowa powinna przeprowadzić rachunek sumienia - ripostuje posłanka Szczypińska.
- A PiS nie powinien przeprowadzić rachunku sumienia?
- My nie bagatelizujemy tego problemu. Premier powiedział, że tego typu rozmowy są prowadzone od 16 lat. Cel był jeden: osiągnąć większość parlamentarną, żeby rząd mógł rządzić. Nie chce bronić ujawnionych rozmów, bo to było, mówiąc delikatnie, nieładne wydarzenie. Ja to też bardzo przeżyłam. Stało się jak się stało. Premier przeprosił za te taśmy - podkreśla Szczypińska
- Człowiek sfilmowany w toalecie źle wygląda i również źle wypadają tego typu rozmowy - mówi Roman Gałęzewski. - Wiele lat temu przypadkowo byłem świadkiem rozmów z PSL i też tak to wyglądało. Mojzesowicza winię za to, że rozmawiał z taką osobą jak Beger. Nie rozmowami byłem zniesmaczony, ale tym, że Kaczyński przyjął Leppera do rządu.

Gdy dwóch warczy...

Stoczniowa „Solidarność” zaapelowała do PO i PiS, by aby władze tych ugrupowań spotkały się w Stoczni Gdańskiej i zaprzestały waśni.
- To nasz krzyk rozpaczy. Te dwa ugrupowania warczą na siebie i dopuszczają do tego, że najwięcej do powiedzenia ma Lepper, Olejniczak Jeżeli oni się nie opamiętają, to naprawdę udzie mogą powiedzieć, że powinna nastąpić wymiana elit - przestrzega szef stoczniowej „S” i współuczestnik strajków w stoczni.
Związkowców nikt nie posłuchał. PO i PiS będą debatować na ulicy.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto