Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kogo oszukują zakłady graficzne

Piotr Kławsiuć Jacek Klein
Małgorzata Tokarz czuje się oszukana przez swoich byłych szefów z zakładów graficznych. Ci nie mają sobie nic do zarzucenia. 
Fot. Adam Warżawa
Małgorzata Tokarz czuje się oszukana przez swoich byłych szefów z zakładów graficznych. Ci nie mają sobie nic do zarzucenia. Fot. Adam Warżawa
Czy byli szefowie Gdańskich Zakładów Graficznych oszukują swoich pracowników, Skarb Państwa i kontrahentów? Tak twierdzą osoby, które czują się przez przedsiębiorców pokrzywdzone.

Czy byli szefowie Gdańskich Zakładów Graficznych oszukują swoich pracowników, Skarb Państwa i kontrahentów? Tak twierdzą osoby, które czują się przez przedsiębiorców pokrzywdzone. Ci umywają ręce, twierdząc, że 20 września firmę sprzedali Uladzimirowi A., obywatelowi Białorusi. GZG nazywają się teraz Jukas.

Tyle tylko że Białorusina nikt - poza byłymi właścicielami - nie widział. A oni w zależności od sytuacji albo powołują się na pełnomocnictwo Uladzimira A., albo twierdzą, że są zwykłym personelem. W osoby bez kompetencji zamieniają się głównie wtedy, kiedy przychodzi do płacenia.
Pracownicy podejrzewają, że firma została sprzedana fikcyjnemu inwestorowi.
- Jest to kłamstwo - zaprzecza Grzegorz Rolecki, do niedawna rzecznik prasowy GZG.
- Próbowałem się skontaktować z nowym właścicielem. We wskazanym miejscu go nie ma, nie dzierżawi pomieszczeń - twierdzi z kolei Henryk Woźniak, dyrektor delegatury Skarbu Państwa w Gdańsku. - Przebywa w Mińsku. To jest fikcja.
Byli szefowie firmy twierdzą jednak, że nowy właściciel bywa w Polsce. Nie bardzo jednak orientują się, czym się zajmuje.
- No tak dokładnie nie wiemy - odpowiedział Wojciech Tomaszewicz, były dyrektor ds. marketingu GZG. - Pokazywał nam jakieś wydawnictwa rosyjskie.
Przedwczoraj w budynku użytkowanym (mimo wypowiedzenia umowy) przez GZG sp. z o.o. kłódki wymienił jego właściciel, czyli dyrektor delegatury Skarbu Państwa.
- Powołałem się na ustawowe prawo zastawu i zabezpieczyłem majątek - stwierdził Woźniak.
Mimo to byli najemcy dostali się na jego teren. Obie strony oskarżają się o włamanie. Interweniowała policja. Do zarządu mają też pretensje byli pracownicy spółki.
- Pieniędzy nie dostajemy już od pięciu miesięcy. Prawie wszyscy pracownicy złożyli więc wypowiedzenia - mówi Małgorzata Tokarz, była pracownica GZG.
Do złożenia wypowiedzeń kilkudziesięciu pracowników skłoniło to, że przez nowego właściciela zostali wpisani na listę osób do zwolnień dyscyplinarnych.
- Kiedy ustała produkcja, powiedzieli nam, że możemy nie przychodzić do pracy - tłumaczy Iwona Korec, była pracownica firmy. - Część z nas przychodziła do pracy, ale listy obecności były zabierane i chowane. A teraz się dowiadujemy, że dostajemy zwolnienia dyscyplinarne z powodu nieobecności wpisanych na tych listach.
- Umawialiśmy się z pracownikami - przyznaje Grzegorz Rolecki. - Ale to obowiązywało tylko do przyjścia nowego prezesa. A on zażyczył sobie listy obecności i na ich podstawie podjął decyzję o zwolnieniach dyscyplinarnych.
To nie jedyny numer rzekomego prezesa.
- Trzy tygodnie przed zmianą właściciela powiedzieli nam, że warunkiem sprzedaży firmy jest to, żeby jej sytuacja finansowa była taka sama jak podczas negocjacji - mówią pracownice.
Dla Roleckiego, Tomaszewicza i Czesława Jóźwiaka (byłego prezesa GZG) oznaczało to, że firma przestanie płacić swoje należności.
- Ale to dotyczyło tylko jednego tygodnia - tłumaczą.
Tyle tylko że zaległości w wynagrodzeniach dla pracowników sięgają co najmniej kwietnia. Winą za taki stan rzeczy współwłaściciele GZG obarczają Skarb Państwa, z którym toczą spór przed sądem. Tam też domaga się od nich zapłaty syndyk zarządzający majątkiem upadłych Gdańskich Zakładów Graficznych SA. Być może trafią do sądu i z powodu zarzutów prokuratorskich.
- W prokuraturze złożyliśmy trzy doniesienia - mówi Iwona Korec. - Pierwsze dotyczy nieopłacania ZUS mimo pobierania składek, drugie rozkradania mienia, trzecie bezprawnych wypowiedzeń dla 24 osób.
Doniesienie złożyła też Okręgowa Inspekcja Pracy w Gdańsku.
- Praktycznie od początku istnienia tej firmy były zaległości w wypłatach wynagrodzeń - mówi Piotr Szatarski, inspektor OIP.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto