Izraelski biznesmen Rami Ungar oświadczył wczoraj podczas ceremonii chrztu kolejnego samochodowca, wybudowanego w Stoczni Gdynia SA, że chce kupić akcje przedsiębiorstwa. Swoją decyzję uzależnia jednak od sprawnego działania rządu.
Mam nadzieję, że polski rząd dotrzyma słowa i obiecane stoczni 515 mln zł stanie się faktem, a nie tylko obietnicą na papierze - mówi Rami Ungar. - Chcę kupić to przedsiębiorstwo, bo pracują tu wspaniali fachowcy, którzy produkują doskonałe statki.
Rami Ungar ustosunkował się także do pomysłu komisarzy Unii Europejskiej dotyczącego ograniczenia produkcji statków.
- W Stoczni Gdynia produkowanych jest każdego roku dwanaście dużych statków, po doinwestowaniu przedsiębiorstwa może powstawać tu o sześć statków więcej, jednak na to nie zgadza się Unia. Mało tego, komisarze unijni jeszcze chcą ograniczyć produkcję. To absurd. Jeżeli takie decyzje będą podejmowane to armatorzy zaczną zamawiać statki w Chinach i innych państwach azjatyckich - dodał Rami Ungar.
Unia nakazuje ograniczenie produkcji tym firmom, które otrzymują pomoc publiczną. Ma to zapewnić równe szanse na rynku dla firm prywatnych, które na taką pomoc nie mogą liczyć.
Podczas ceremonii chrztu nowego statku ksiądz Edward Pracz, europejski koordynator duszpasterstwa ludzi morza, pomodlił się o komisarzy Unii Europejskiej, żeby podejmowali właściwe decyzje dotyczące Stoczni Gdynia.
Od dwóch dni w polskich i światowych gazetach ukazują się ogłoszenia z zaproszeniem do nabycia akcji Stoczni Gdynia, których właścicielem jest Skarb Państwa. Wiadomo już, że jedna akcja kosztuje 10 zł. Jaka jest wartość stoczni to jednak tajemnica handlowa.
- 75 proc. stoczniowych akcji, które posiada Skarb Państwa będzie mógł nabyć jeden inwestor lub konsorcjum tak, aby akcje przedsiębiorstwa nie zostały rozdrobnione wśród drobnych inwestorów. Takie są m.in. warunki, od których mogą rozpocząć się negocjacje dotyczące sprzedaży akcji - poinformował Kazimierz Smoliński, prezes Stoczni Gdynia. SA.
"Baltic Ace" ochrzczony
Wczoraj w stoczni odbył się chrzest samochodowca, który otrzymał imię "Baltic Ace". Butelkę szampana o burtę statku rozbiła Solveig Dix, żona szefa holenderskiej firmy spedycyjnej. Statek może przewozić 2130 samochodów. będzie pływał głównie po Morzu Bałtyckim. Został zamówiony przez firmę żeglugową "Ray Car Carriers Limited", a wyczarterowany japońskiej firmie Mitsui Osk Line. "Baltic Ace" ma osiem pokładów. Długość statku to 148 m , a szerokość 25 m, głębokość zanurzenia wynosi 7,90 m. Statek rozwija prędkość do 19 węzłów.
Fot Tomasz Bołt"Baltic Ace" spełnia wszystkie wymogi bezpieczeństwa i może pływać nawet po zamarzniętych akwenach.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?