Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kończy się proces lubińskiego gangu

Piotr Kanikowski
Piotr Krzyżanowski
Spośród 14 młodych mężczyzn, którzy zajmują ławę oskarżonych, w kończącym się procesie dwóch zeznawało przeciwko byłym kolegom, licząc na łagodniejszy wymiar kary. Potwierdzili ustalenia prokuratury, odsłaniając kulisy lubińskiej wojny gangów sprzed trzech lat.

Oskarżeni są mniej lub bardziej ściśle powiązani z grupą Samka, która kontrolowała rynek narkotyków w zagłębiu miedziowym, wymuszała haracze i wojowała z konkurencyjnym gangiem Kiboli, strzelając z nielegalnie posiadanej broni.

Wczoraj Sąd Okręgowy w Legnicy wysłuchał mów końcowych. 15 grudnia ogłosi wyrok.

Najsurowszych kar (9 lat pozbawienia wolności plus grzywna) prokurator Jarosław Gajek z Wrocławia żąda dla Starego i Łomiarza, czyli braci Marka i Łukasza K., którzy - według niektórych świadków - wspólnie z zastrzelonym we własnym łóżku Samuelem G. kierowali grupą. Akt oskarżenia zarzuca im m.in. posiadanie broni palnej bez zezwolenia, handel narkotykami i wyłudzenia pieniędzy.

Dla pozostałych mężczyzn prokurator chce od 34 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. O nadzwyczajne złagodzenie kary wnosi dla Mariusza C. (grzywna 2 tys. zł) i Macieja K. (16 miesięcy więzienia plus grzywna).

Legniczanin Mariusz C. został zatrzymany w 2006 r. za wyłudzanie zaliczek za samochody i już wtedy poszedł na współpracę z policją. Uczestnicząc w gangu, przekazywał funkcjonariuszom informacje o działaniach grupy. Podczas procesu okazało się jednak, że na jego słowach nie zawsze można polegać. Jego partnerka Iga M. zeznała np., że skłaniał ją do składania fałszywych zeznań.

Maciej K. zaczynał proces z najcięższym zarzutem: próby zamachu na życie Tomasza P. z konkurencyjnej grupy. Tomasz P. został postrzelony i przejechany samochodem na jednym z lubińskich podwórek. Jako sprawcę postrzelenia wskazywał początkowo Macieja K. W sądzie przyznał, że nie widział broni w jego ręce, a Maciej K. ujawnił, że prawdziwym sprawcą zamachu jest Łukasz K. Mają to potwierdzać m.in. przechwycone w więzieniu grypsy pisane przez Łomiarza. 10 stycznia 2011 roku Maciej K., czując, że koledzy chcą go wrobić w zbrodnię, której nie popełnił, złożył dodatkowe zeznania. Potwierdził istnienie grupy przestępczej.

- Ja byłem jej członkiem. Grupa zajmuje się popełnianiem przestępstw i z tego żyje - opowiadał.

Obrona skupiła się na zdyskredytowaniu głównych świadków prokuratury, przede wszystkim Mariusza C., jego partnerki Ingi M. oraz Macieja K. Dowodziła, że nie ma żadnych dowodów, jakoby w Lubinie istniała grupa przestępcza.

- Mamy do czynienia z grupą znajomych, którzy wspólnie spędzali czas na siłowni, na dyskotece, znali się ze szkoły i z podwórka - mówiła mec. Iwona Sarna, broniąca braci K., Adriana M. i Marcina Ś.

Obrońcy mężczyzn prosili na ogół o uniewinnienie. Byli skłonni uznać tylko nieliczne zarzuty z długiego, liczącego ich pół setki, aktu oskarżenia (między innymi zdemolowanie baru i posiadanie broni przez Igora Ż. czy też ugodzenie nożem w pośladki Tomasza F. przez Marcina Ś.).

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto