Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kończy się proces w sprawie pożaru w Hali Stoczni Gdańskiej

DAREK JANOWSKI
Sąd przesłuchał wszystkich, to jest kilkuset świadków w procesie czterech mężczyzn oskarżonych o zaniedbania, które - zdaniem prokuratury - 13 lat temu doprowadziły do tragedii w Hali Stoczni Gdańskiej.

Sąd przesłuchał wszystkich, to jest kilkuset świadków w procesie czterech mężczyzn oskarżonych o zaniedbania, które - zdaniem prokuratury - 13 lat temu doprowadziły do tragedii w Hali Stoczni Gdańskiej. W tej sytuacji wyrok jest tylko kwestią czasu. W pożarze, jaki wybuchł podczas koncertu 24 listopada 1994 roku, zginęło 7 osób, a 317 zostało rannych.

To jedna z najdłużej prowadzonych spraw w polskim sądownictwie. Akt oskarżenia wpłynął do sądu w 1996 roku. Jak dotąd zajmowały się nim trzy składy orzekające. Obecnemu, któremu szefuje sędzia Robert Studzienny, udało się to, czego nie zdołał osiągnąć żaden z poprzednich - przesłuchał wszystkich świadków oraz biegłych z zakresu pożarnictwa i budownictwa. A było ich w sumie ponad 430.
Ten proces trwa od pięciu lat. Na ławie oskarżonych zasiada czterech mężczyzn: Jan S., b. komendant Zakładowej Straży Pożarnej w Stoczni Gdańskiej (stoi pod najpoważniejszym zarzutem, grozi mu do 8 lat więzienia), Ryszard G., robotnik z technicznej obsługi produkcji SG oraz organizatorzy muzycznej imprezy: założyciele Agencji Reklamy FM związanej wówczas z gdańskim Radiem Plus - Jarosław K. i Tomasz T.
Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na połowę listopada. Jest bardzo prawdopodobne, że po tym terminie w ciągu kilku tygodni sąd ogłosi wyrok. Obojętnie, jaki zapadnie - uniewinniający czy skazujący - należy spodziewać się apelacji prokuratury lub oskarżonych. Trzeba pamiętać, że to bardzo skomplikowana z wielotomowa sprawa. Ma to ogromne znaczenie. Dlaczego? Jeśli którakolwiek ze stron odwoła się od werdyktu, Sąd Apelacyjny zajmie się nią najwcześniej pod koniec 2008 roku. Gdyby sąd ten zdecydował, że proces należy powtórzyć, będzie kłopot, ponieważ główne zarzuty przedawnią się rok później.
24 listopada 1994 roku w hali stoczni odbywał się koncert rockowy, połączony z telewizyjną transmisją wręczania muzycznych nagród MTV. Wszystko przebiegało planowo do godziny 21, wtedy to zaczęły płonąć materace leżące pod widownią. A gdy ogień zaczął trawić samą trybunę, kilka tysięcy ludzi wpadło w panikę a kilka osób zostało stratowanych. Kilkaset uległo poważnym poparzeniom. Na miejscu zginęły 2 osoby, pięć kolejnych zmarło w szpitalach. Sprawców podpalenia nigdy nie udało się schwytać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto