Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrowersje wokół zabudowy Wyspy Spichrzów

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Konkurs na koncepcję urbanistyczną Wyspy Spichrzów wygrała pracownia MAT. Czy słusznie?

O odbudowie północnej część Wyspy Spichrzów napisano ostatnio setki zdań. Wszystko wskazuje na to, że tym razem ta część miasta, za którą powinni się wstydzić wszyscy kolejni włodarze Gdańska od 1945 r. poczynając, ma szansę w końcu zostać odbudowana. Czy jednak "odbudowa", wyraz, którego używa się powszechnie w kontekście planowanego obecnie na Wyspie projektu to właściwe słowo?

Problem pozostającej od ponad pół wieku w ruinie części Wyspy Spichrzów podzielił mieszkańców Gdańska na dwa wrogie obozy. Są tacy, którzy chcą rekonstrukcji spichlerzy w ich historycznych kształtach (a nawet materiałach), są tacy, którzy widzieliby tam chętnie zabudowę nowoczesną, lub wręcz awangardową. To dwa najbardziej skrajne poglądy. Gdzieś pomiędzy nimi mieszczą się propozycje rozwiązań kompromisowych, ale i one wahają się pomiędzy kompromisem historycznym, a kompromisem awangardowym. Sam nie tak dawno proponowałem w liście otwartym, opublikowanym na łamach Gazety Wyborczej kompromis nieco innego rodzaju.

Surowo i przemysłowo?

O koncepcjach rozmawiać (a nawet namiętnie się kłócić) można jednak długo. Od tego Wyspa się z ruin nie podnosi. Oczywistą rzeczą jest, że w pewnym momencie muszą powstać rozwiązania i projekty, a dyskusja przenieść musi się na płaszczyznę konkretów. Wczoraj dokonano oceny pomysłów kształtu urbanistycznego, zaproponowanych przez różnych autorów. Zwycięskim obwołano projekt odpowiadający w zasadzie (o ile chodzi o ogólny kształt) grupie koncepcji zabudowy nowoczesnej z nikłym nawiązaniem do historii.

Projekt pracowni MAT, mówiąc najdelikatniej, nie zachwyca. To znaczy, najwyraźniej kogoś zachwycił, skoro sąd konkursowy jemu właśnie przyznał pierwszą nagrodę. Zbigniew Pomaz, reprezentujący zwycięską pracownię powiedział o projekcie, że ma to być coś "zupełnie innego" niż widać na Głównym Mieście, co motywował historią miejsca, które jako "przemysłowe" powinno być surowe. Mówił też o tym, że wprawdzie nawiązano w projekcie do charakteru portowego i przemysłowego miejsca, ale nie zapomniano o nowoczesności. Przyjrzyjmy się bliżej, co z takiego programu ideowego wynikło.

O ile można się zorientować na podstawie dostępnych wizualizacji, projekt uwzględnia historyczny układ ulic, co zaliczyć trzeba na plus. To było jednak jedno z podstawowych założeń konkursu, a zatem ten plus maleje w oczach, kiedy przyjrzymy się kształtowi budynków. Od strony Starej Motławy, czyli tej, której kształt będzie miał istotne znaczenie dla zachowania zabytkowego charakteru motławskiego portu, zaprojektowano wzniesienie siedmiu budynków. Nawiązania do spichlerzy domyślać można się w dwóch spośród nich. Są to jednak budynki nie mające ze spichlerzami nic wspólnego oprócz geometrycznego kształtu fasady w postaci prostokąta zwieńczonego trójkątem. Każde dziecko jednak, poproszone o narysowanie "domku", nada mu właśnie taki kształt. A zatem nazwanie tych dwóch konstrukcji "spichlerzami", byłoby skrajnym nadużyciem.

Precz z symetrią!

Dalej mamy trzy prostokątne, wąskie i wysokie fasady, które nie są wprawdzie szklane, jak dwa omawiane wyżej. Elewacje wykończone są czerwoną cegłą – co zapewne ma być ukłonem architektów w stronę "ceglanego Gdańska". Niestety, materiał to nie wszystko. Szlafrok, nawet jeśli uszyjemy go z jedwabiu, nie stanie się smokingiem. Mają też całą masę niezbyt wielkich okien – "jak spichlerze" – pomyśli ktoś. Ale niestety zupełnie nie "jak spichlerze". Charakterystyczny układ fasady spichlerza tworzą wprawdzie liczne, małe okienka, ale rozmieszczone symetrycznie, w równych odstępach i jedne pod drugimi. W przypadku projektu pracowni MAT okienka i owszem są, jednak zgodnie z powszechnie panującą, straszną modą, rozmieszczono je na zasadzie niemalże losowej, z pominięciem jakiejkolwiek symetrii.

No i wreszcie docieramy do północnego cypla Wyspy. W tym miejscu od ponad półwiecza straszy podwójna ruina spichlerza "Daleka Droga". Tu pracownia MAT proponuje bliźniacze... szklarnie. Chciałoby się zapytać jak mają się owe "oranżerie" (wizualizacje ukazują bujną roślinność wewnątrz obu szklanych konstrukcji) do "przemysłowej" i surowej idei projektu. Lepiej nie pytać, co miałoby to niby mieć wspólnego z historią miejsca, bo odpowiedź jest oczywista: nic! Zza dwóch inspektów wyłania się niezwykle brzydki, przypominający kaloryfer gmach, w którym miałoby się znaleźć muzeum bursztynu.

Kolejna kładka?

To budynki. Najbardziej jednak koszmarna jest wizja podwójnej, pieszej kładki, która miałaby połączyć lewy brzeg Motławy na wysokości Bramy Św. Ducha z północnym cyplem Wyspy Spichrzów. Nie tak dawno odbyła się w mediach burzliwa dyskusja na temat innej kładki (Brabank – Ołowianka), w której dobitnie wykazano dwa fakty. Pierwszy taki, że kładka to wspaniała rzecz, bo można nią przejść. Drugi, że niemożliwe jest zbudowanie kładki (choćby nie wiadomo jak bardzo otwieralnej) przez Motławę bez zrujnowania żeglugi turystycznej, która sprawia, że martwy poza tym historyczny gdański port przynajmniej na okres sezonu turystycznego częściowo ożywa.

Do północnego cypla Wyspy Spichrzów nie jest znowu od Zielonego Mostu tak daleko (choć spichlerz na końcu nazywał sie "Daleka Droga"), żeby trzeba było przegradzać Motławę i tworzyć ahistoryczny i niweczący sprawność, tudzież bezpieczeństwo żeglugi mostek dla pieszych. Ten element projektu powinien podziałać niwecząco na jego ocenę w oczach każdego, kto wie co dzieje sie w tym miejscu Motławy i co oznacza pojęcie zabytkowego układu urbanistycznego. Okazuje się, że nie podziałał. Mało tego, szczególnie urzekł samego prezydenta Adamowicza. Gratuluję.

Nie przyzwyczajajmy się...

Dodać wypada na koniec, że o niebo lepszy (choć daleki od ideału) jest inny projekt, przygotowany przez pracownię Kozikowski Design, który uhonorowano wprawdzie zaledwie drugim miejscem, ale jednak wyróżniono. Projekt ten zakłada rekonstrukcję bardzo dekoracyjnej, bliźniaczej fasady spichlerza "Daleka Droga", która sprawia, że stojący tuż za nim biały niby-spichlerz, byłby nawet od biedy możliwy do zaakceptowania. Dalsze budynki rzeczywiście przypominają spichlerze. Jeden, ten na cyplu, przeznaczony dla Muzeum Bursztynu, jest wprawdzie krzywy i w paski, ale nie można mieć wszystkiego.

Jakby przewidując serię wypowiedzi tak złośliwych i niekompetentnych jak powyższy tekst, przemawiający podczas ogłoszenia wyników konkursu dygnitarze od razu i ze szczególnym naciskiem przypominali, że ten etap opracowywania koncepcji miał zająć się układem urbanistycznym, a nie kształtem budynków. Od razu też zapowiedziano, żeby nikt nie przyzwyczajał się specjalnie do zaprezentowanych wizji, bo "prawie na pewno" gotowa zabudowa nie będzie wyglądała tak, jak na zaprezentowanych wizualizacjach. Oby. Zapewnienie przyjmujemy. Trzymamy jedną ręką za słowo, a drugą na pulsie.

Czytaj też:

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto