Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus a prawo. Zbiór przepisów związanych z epidemią, czyli decyzja, że samochód nie musi być w maseczce

Redakcja
Zbiór przepisów związanych z epidemią bywa absurdalny. Jak sobie z tym radzimy?
Zbiór przepisów związanych z epidemią bywa absurdalny. Jak sobie z tym radzimy? zdjęcia/ PP
Czy można zapalić papierosa przed domem? Postawić znicz na grobie bliskiego? Jechać na działkę? Umyć samochód? Od kilkunastu dni przychodzą do nas dziesiątki pytań związanych z kolejnymi rozporządzeniami do specustawy o epidemii. Nie zawsze potrafią na nie odpowiedzieć nawet prawnicy i policjanci, gdyż prawo,które w sposób jasny i zrozumiały powinno określać prawa i obowiązki obywatela bywa pisane na kolanie. Zebraliśmy w jednym miejscu kilka najbardziej absurdalnych rozporządzeń.

Niezrozumiałe rozporządzenia, zakładające możliwość dowolnego interpretowania prawa, kolejne uściślenia, doprowadzające nakazy nakładane na obywateli do granic absurdu,to nasza rzeczywistość prawna czasu epidemii.

Jeszcze przez wiele lat obecna twórczość legislacyjna będzie analizowana przez kolejne roczniki studentów prawa - mówi dr hab. Jacek Potulski, prof. Uniwersytetu Gdańskiego z Katedry Prawa Karnego Materialnego i Kryminologii. - Jako przykład na to, jak można popsuć każdy przepis i zaufanie obywateli do państwa prawa.

Pogrzeb za 30 tysięcy

Przez jedną dobę - od 15 do 16 kwietnia za uczestniczenie, nawet w pojedynkę, w pogrzebie osoby najbliższej, groziło nam do 30 tys. złotych kary. Tyle samo można było zapłacić za wejście na trawnik pod domem. Co się stało?
W środę, 15 kwietnia po godzinie 20 na stronie Dziennik Ustaw gov.pl została zamieszczona nowelizacja wcześniejszego rozporządzenia Rady Ministrów z 10 kwietnia 2020 r. W paragrafie 16 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia pojawił się zakaz (pod groźbą kary nie mniejszej, niż 10 tys. zł) korzystania z pełniących funkcje publiczne i pokrytych roślinnością terenów zieleni "w rozumieniu art. 5 pkt 21 ustawy o ochronie przyrody". A w samej ustawie o ochronie przyrody definicja "publicznych terenów zieleni" jest bardzo szeroka. Zaznaczono, że są to "tereny urządzone wraz z infrastrukturą techniczną i budynkami funkcjonalnie z nimi związanymi, pokryte roślinnością, pełniące funkcje publiczne, a w szczególności parki, zieleńce, promenady, bulwary, ogrody botaniczne, zoologiczne, jordanowskie i zabytkowe, cmentarze, zieleń towarzysząca drogom na terenie zabudowy, placom, zabytkowym fortyfikacjom, budynkom, składowiskom, lotniskom, dworcom kolejowym oraz obiektom przemysłowym".
I tak praktycznie każdy kawałek zieleni został objęty zakazem. Wyłączono z niego tylko osoby wykonujące na terenie objętym zakazem czynności zawodowe. W przypadku cmentarza, w kondukcie pogrzebowym za trumną zmarłego mogli iść jedynie grabarze i kapłan, a już dzieci, małżonkowie i rodzice - nie.

Zgodnie z przepisami prawa rodzina mogłaby uczestniczyć w pochówku jedynie w przypadku grzebaniu zwłok do morza - mówi prof. Jacek Potulski z UG. - I, niestety, nie jest to wcale śmieszne.

Prawnicy wszczęli więc alarm i już w czwartek przed południem na rządowej stronie zamieszczono poprawki, wracając do wcześniejszej, węższej definicji terenów objętych zakazem.

Zakryć usta u dentysty

Interwencje, nie tylko prawników, ale także lekarzy, zmieniły na szczęście również pierwszy projekt rozporządzenia z 10 kwietnia, nakazujący noszenie maseczek poza miejscem zamieszkania. Początkowo par. 18. rozporządzenia mówił, że "od dnia 16 kwietnia 2020 r. do odwołania nakłada się obowiązek zakrywania, przy pomocy części odzieży, maski albo maseczki, ust i nosa podczas przebywania poza adresem miejsca zamieszkania lub stałego pobytu".
Oznaczało to, że w maseczce trzeba będzie m.in. dmuchać w alkomat, siadać i otwierać usta na fotelu dentystycznym, przyjmować komunię, siedzieć samotnie w samochodzie , robić zdjęcie do legitymacji, stawiać się na okazanie na policji, spać w hotelu, a także będąc w stanie krytycznym, czekać na podanie tlenu.
- Na szczęście na oddziale w psychiatryku też można było przechadzać się w maseczce - mówi z z ironią w głosie prof. Jacek Potulski.
Rzutem na taśmę przed czwartkowym wejściem w życie obowiązku noszenia maseczek rozporządzenie zostało znowelizowane. Pojawiło się sporo wyłączeń z zakazu paradowania z zasłoniętą twarzą. Dzięki temu nie musimy już nakładać maseczki na tarasie własnego domu lub w ogrodzie. Chociaż nadal pojawia się wokół przepisu wiele wątpliwości.

Uprzywilejowane auto

- Dla mnie absolutnym zwycięzcą w kategorii największej głupoty jest punkt 2 paragrafu 18 rozporządzenia, który pojawił się w środę, 15 kwietnia wieczorem - twierdzi mec. Janusz Masiak. - Zwalnia on z obowiązku noszenia maseczki nie tylko osoby, pełniące np.różne funkcje, ale także... samochód.

Nie wierzycie? Proszę bardzo, oto rzeczony paragraf:" Obowiązku określonego w ust.1 (nakładania maseczki red.) nie stosuje się w przypadku pojazdu samochodowego, w którym przebywa lub porusza się 1 osoba albo 1 osoba z dzieckiem, o którym mowa w pkt 2."
Oczywiście, aby uniknąć śmieszności, wystarczyło zmienić szyk zdania i napisać, że obowiązek nie dotyczy jednej osoby lub osoby z dzieckiem, przebywającej w aucie lub poruszającej się samochodem. Projekt rozporządzenia wisiał na stronie rządowej sześć dni, więc na pewno był czas, by uniknąć zwalniania samochodów z maseczkowego obowiązku.

- Nadal – bez formalnego wprowadzenia stanu klęski żywiołowej – próbuje się ograniczać wolności przez rozporządzenia wydane w oparciu o ustawę o zwalczaniu chorób zakaźnych - twierdzi mec. Masiak.- Nie oceniam sensu zapowiedzianego obowiązku noszenia maseczek (które według Ministra Zdrowia w lutym nie działały – a teraz nagle tak); takie zakrywanie ust zapewne nie będzie niekorzystne – ale ciekawe dla mnie było, w oparciu o jaki przepis wprowadza się ten obowiązek. O ile ustawa przewiduje możliwość ustanowienia w rozporządzeniu nakazu określonego sposobu przemieszczania się (art. 46b pkt. 12) – to ustanowienie obowiązku stosowania środków profilaktycznych przewidziane jest tylko wobec osób chorych lub podejrzanych o zachorowanie (art. 46b pkt. 4 ustawy). Wobec innych osób nie ma żadnej podstawy, aby ustanawiać – w oparciu o ustawę o chorobach zakaźnych – taki obowiązek. Nawet więc przepisy ustawy o chorobach zakaźnych, znowelizowane „na kolanie” 2 marca 2020 . (bo to dopiero wówczas wprowadzono przepis, który upoważnia Radę Ministrów do wydania rozporządzenia ograniczającego wolności) nie umożliwiają tego, co (zapewne słusznie) wprowadzono. Tylko stan klęski żywiołowej umożliwi wprowadzenie skutecznych i zgodnych z prawem zasad ograniczających epidemię.

Tajemniczy klient

Ciąg dalszy paradoksów "maseczkowych" będziemy mogli zaobserwować chociażby na sali sądowej.

Okazuje się, że stosując się do wydanych ostatnio przepisów, w sądzie , kiedy siedzę sam, nie muszę mieć maseczki. Tak samo mogę mieć odsłoniętą twarz, jeśli obok mnie stanie świadek, który nie jest moim klientem - mówi Jacek Potulski. - Kiedy jednak pojawi się klient, z którym wykonuję czynności zawodowe w sądzie, powinienem zakryć usta i nos.
Jasne, prawda?

W takim momencie warto krzyknąć "Autor"! Wprawdzie nikt się pod twórczością prawną nie podpisał, ale dociekliwi zauważyli, że pomysły wprowadzenia nakazów były konsultowane z działem prawnym Ministerstwa Zdrowia.

Żona na kwarantannie

Dr Marek Prusakowski, ordynator oddziału obserwacyjnego w szpitalu zakaźnym spędził niecały tydzień na kwarantannie po tym, jak u jednej z lekarek w szpitalu wykryto koronawirusa. O kwarantannowych paradoksach może opowiadać godzinami.

- Samo kwalifikowanie, kto ma iść na kwarantannę, a kto nie, budziło nasze najwyższe zdziwienie - mówi lekarz.- Choć z zakażoną osobą, będącą wówczas w masce, mieliśmy tylko kilkuminutowy kontakt, skierowano nas na kwarantannę. Z kolei inna osoba, która osobiście pobierała od zakażonej lekarki wymaz, przez kolejnych pięć dni przychodziła do pracy bez badań. I nie poddano jej kwarantannie. Z dwóch sekretarek, przebywających w tym samym pokoju z osobą skierowaną na kwarantannę, jedną na kwarantannę skierowano, drugą - nie. Osobiście dostałem skierowanie 7 kwietnia na kwarantannę z terminem wstecznym od 31 marca, chociaż wyniki pozytywne badań koleżanki lekarki poznaliśmy dopiero 4 kwietnia. Proszę nie pytać, dlaczego.
Na kwarantannie była także żona lekarza.
U dr. Prusakowskiego dwukrotnie - w poniedziałek 6 i piątek 10 kwietnia - pobrano próbki do badań. Oba wyniki były ujemne, więc od soboty Marek Prusakowski, jako osoba zdrowa, został zwolniony z obowiązku siedzenia w domu. Tego samego dnia przed domem państwa Prusakowskich pojawili się policjanci, żądając, by małżonka doktora pojawiła się w oknie. Dlaczego? To jasne, przepisy mówią, że kwarantanna trwa 14 dni.

- Próbowałem skrócić żonie kwarantannę - twierdzi lekarz. - Tłumaczyłem, że siedzi tu przeze mnie, a skoro ja jestem zdrowy, to i ona też nie jest zagrożeniem. Usłyszałem, że to niemożliwe.Dopiero,kiedy zagroziłem, że zadzwonię do "Dziennika Bałtyckiego", w ciągu kwadransa uchylono decyzję o kwarantannie żony.

I to jedyny jasny punkt w tej z lekka gorzkiej i nie do końca śmiesznej opowieści.

JAK ZROBIĆ MASECZKĘ OCHRONNĄ W DOMU? KLIKNIJ W GRAFIKĘ I POZNAJ PROSTE SPOSOBY
Maseczka DIY

Jak nakładać maseczkę;

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto