Doradca i opiekun teologiczny dzieła, ks. Krzysztof Niedałtowski, uważa ten obraz za świetlisty. Wie, co mówi; obrazów o temacie Ostatnia Wieczerza obejrzał na własne oczy blisko trzysta.
Wszystkie - przekonuje - są w jakichś wnętrzach, słabo oświetlonych. Jest przecież WIECZERZA, a nie śniadanie. Ten natomiast, wyprowadzony z wnętrza zbudowanego ręką człowieka, umieszczony między wodą a niebem, czyli we wnętrzu Natury, nasycony niebieskościami - jest jasny.
Jasny, ale i ciemny. Pełen symboli. Napisany wręcz. Wpisany w matematycznie wyliczone figury geometryczne, wśród nich najważniejsze: koło i krzyż. Może niekoniecznie cyrklem wymierzone koło; bardziej przypomina elipsę. Trzeba sobie przypomnieć geometrię Euklidesową, pewnie też inne geometrie. Na pierwszy rzut oka - przytłacza, lecz nie przygnębia. Owszem, uczniowie przy stole, prawie wszyscy są zadumani, niektórzy zasępieni. Może właśnie powiedział im, że jeden z nich go wyda. Który? Tego nie sposób dojść. Maciej Świeszewski nie wskazał wyraźnie Judasza i tak niech zostanie. Trudno; taka jest intencja artysty.
Na stole, przykrytym błękitnym obrusem, mocno wykrochmalonym, świeżo wyjętym z szafy, jest jakiś bałagan. Nadmiar. Różności i dziwności. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Przyglądanie się obrazowi ujawnia symboliczny porządek na stole i dookoła stołu. Coś dziwnego dzieje się z Jezusem; jakby nie było go, lecz tylko jego wirtualne obrazy: z chrztu, z krzyża. Ale jednak pośrodku odbita jest jedna z jego twarzy - w misie do rytualnych obmyć. Tak więc jest fizycznie pośród apostołów. Przekazuje prawdy, których najpewniej nie rozumieją. Ba, o które będą się wiekami toczyły dzielące Kościół spory!
Jeśli oni ze sobą prowadzą jakieś rozmowy, to Jezus jest sam, samotny, przebity tylko tęczowym rozbarwieniem światła, w którym pojawia się gołębica - sygnał Ducha Świętego. Siedzi w świetle pionowej Osi Świata, Axis Mundi, przeciwstawionej poziomemu rozgardiaszowi. Na początku. Bo przy paru już choćby godzinach studiowania obrazu, zaczyna się i poziom układać w symboliczny porządek. Nic nie wyniknie z identyfikacji ludzi, którzy dali swe twarze apostołom. Trzeba szukać w naturze, która tu się zbiegła i zleciała. Bestiariusz przypomina o brakujących żywiołach: ziemi i powietrzu. Prawie nie ma tu ognia; tli się tylko w cygarze, które trzyma w ręku anioł Jerzego Kiszkisa.
Wczorajsza odsłona obrazu w kościele św. Jana wypełniła po brzegi tę niemałą przecież świątynię. Zamarły wszelkie głosy. Pewnie rozlegną się. W mediach.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?