Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krwiodawca jazzu

Tomasz Rozwadowski
Fot. T. Bołt
Fot. T. Bołt
Mieszkasz w Trójmieście. Który z jego mieszkańców najbardziej kojarzy ci się z jazzem? Odpowiedź na to pytanie nie jest zbyt skomplikowana. Symbolem jazzu dla muzyków, słuchaczy, promotorów, dziennikarzy jest ...

Mieszkasz w Trójmieście. Który z jego mieszkańców najbardziej kojarzy ci się z jazzem?
Odpowiedź na to pytanie nie jest zbyt skomplikowana. Symbolem jazzu dla muzyków, słuchaczy, promotorów, dziennikarzy jest niewątpliwie Przemek Dyakowski.

73-letni saksofonista tenorowy i sopranowy z Gdyni. Muzyk, dziennikarz muzyczny, animator życia muzycznego, konferansjer i przede wszystkim POSTAĆ. Przed niespełna tygodniem odebrał na specjalnym koncercie w Teatrze Muzycznym w Gdyni Złotą Płytę za album "Melisa". Nie byłoby to szczególnie dziwne, gdyby nie był to krążek debiutancki. Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, co wyróżnia Przemka z tłumu, co go czyni niezwykłym. Zadaję to pytanie osobom, które są związane z nim zawodowo i przyjacielsko. Okazuje się, że w każdym przypadku te pola znajomości idealnie się przenikają. Nie można współpracować z Dyakowskim, nie przyjaźniąc się z nim.

Na początek zapytałem jego samego:
- Tą cechą jest moje lenistwo - mówi. - Całe moje życie polega na zmuszaniu się do aktywności i przełamywaniu tego lenistwa. Ma to swoje złe i dobre strony. Gdybym nie był leniwy, pewnie osiągnąłbym w życiu więcej, więcej bym ćwiczył i grał. Mógłbym osiągnąć większą znajomość muzyki, wyższe umiejętności grania. Ale i tak często udaje mi się zmusić do działania i dzięki temu czuję się w dużym stopniu spełniony. I jeszcze dodam, że ludzie leniwi są zwykle bardziej zrelaksowani i pogodniejsi. A te cechy w sobie lubię. Lubię grać jazz, to jest pasja, Lubię występować, przebywać z ludźmi, dawać im rozrywkę. Jeśli są zadowoleni, bardzo dobrze.
Jak się okaże z wypowiedzi innych, ta skromność nie jest fałszywa.

Ciepłe zawirowanie

- Najlepiej określają go dwie rzeczy: otwartość i chęć niesienia pomocy - ocenia Maciek Grzywacz, gitarzysta i kompozytor. - Jako muzyk jest wiecznie młody, nie uznaje zamkniętych formuł, wciąż poszukuje czegoś nowego. Ma olbrzymią ciekawość i ochotę na przeżywanie nowych doznań. Oprócz tego niezwykle chętnie pomaga młodym, wyciąga rękę. Sam tego doświadczyłem, gdy wróciłem do Trójmiasta po kilku latach studiów w Niemczech - poznał mnie, potem polecał mnie innym muzykom. Jest dla nas przyjacielem i mentorem, kimś, kto dba o środowisko muzyczne bezinteresownie. Trudno sobie wyobrazić trójmiejski jazz w obecnym kształcie bez niego.
- Przede wszystkim ma dar, i jak myślę potrzebę, skupiania wokół siebie ludzi - dodaje Romek Puchowski, muzyk bluesowy i rockowy. - Kiedy byłem zupełnie początkującym muzykiem, znalazłem się na jednym z wczesnych koncertów w Sax Clubie w Gdyni. To było dobre kilkanaście lat temu. W pewnym momencie Przemek zaczął wymieniać ze sceny wszystkich muzyków obecnych na sali. Wymienił również mnie, wtedy zupełnie nieznanego. Zrobiło mi się niezwykle przyjemnie i bardzo dobrze zapamiętałem ten moment. Przemek ma w sobie mnóstwo ciepła i wprowadza ciepłe zawirowanie w każdej sytuacji. Bez niego scena jazzowa byłaby uboższa, to on wprowadził jazzowy ferment w Gdyni tworząc Sax Club. Bardzo go cenię za to, jaki jest i ile dokonał.
Przemek od kilkunastu lat ma stałą audycję jazzową w każdy niedzielny wieczór na antenie Radia Plus. Od tego czasu słuchacze dzięki niemu poznali chyba wszystkie płyty nagrane przez pomorskich jazzmanów.

- Czego bym dobrego o nim nie powiedział, zawsze będzie za mało - zaczyna Tomasz Olszewski, dziennikarz radiowy i telewizyjny, muzyk i poeta. - On jest zjawiskiem: oprócz tworzenia muzyki, jest wybitnym animatorem środowiska, ojcem potęgi jazzu w Trójmieście. Jest świetnym człowiekiem, życzliwym, ciepłym, dającym mnóstwo dobrej energii. Jest nauczycielem prawdziwych wartości w sztuce i w życiu. W naszych chorych, nastawionych na konkurencję czasach pokazuje, że można być porządnym człowiekiem. Nie ma w nim ani grama zawiści, szanuje każdego. Bez niego nie powstałoby wiele świetnej muzyki. Poza tym jak nikt rozpoznaje prawdziwe talenty, przybija im swoją pieczątkę jakości i wypuszcza w świat. Do kariery. Zna życie i świat także w znaczeniu dosłownym, geograficznym - był prawie wszędzie na świecie. Może pięknie opowiadać na przykład o bruku z potłuczonych dachówek w jakimś małym miasteczku w Meksyku, co jest fascynujące.

Daje, bierze, wymienia

- Kojarzy mi się z nieprawdopodobnym oddaniem temu robi i co go zajmuje - mówi Jacek Staniszewski, grafik i muzyk alternatywny. - W dodatku oddaje się totalnie, do czego trzeba mieć żelazną kondycję. Jest mistrzem w byciu z ludźmi i w poszukiwaniu esencji dobra między ludźmi. Jest silną osobowością, bardzo charakterystyczną, a przy tym nie przytłacza, daje się wypowiedzieć, świetnie umie słuchać. I słów w rozmowie i muzyki. Spotkałem go po raz pierwszy wiele lat temu i spotkania z nim są lekcją, odkryciem dobrych cech w sobie. Takie odkrywanie pokładów dobra w sobie i w innych jest nieodzowne przy robieniu muzyki. Przemek dla mnie jest także dowodem na to, że możliwe jest połączenie kreatywności z dobrocią. On posiada te obie cechy w wielkim natężeniu. Mówię o nim dobrze, bo nie mógłbym inaczej, a jeśli miałbym mu coś do zarzucenia, wytknąłbym dawanie czasem zbyt wiele z siebie, coś co kojarzy mi się z honorowym krwiodawstwem. Za to duchowe i emocjonalne krwiodawstwo należy mu się wielka tablica honorowa.

Mówią o nim dobrze, prawda? Oddajmy teraz głos dziennikarce Radia Gdańsk Małgorzacie Kaliszewskiej:
- Ze znanych mi ludzi jest najbardziej otwarty na nowe rzeczy, wciąż szukający czegoś nowego. Bardzo kreatywny i uniwersalny w tym co robi. Skupia ludzi wokół siebie, zawsze jest w centrum wydarzeń, ma silne właściwości magnetyczne, mnóstwo osobistego wdzięku. Bez niego wszystko w muzycznym Trójmieście byłoby inne, ma wielki wpływ na kształt życia muzycznego.
- Przede wszystkim jestem dumny, że jest moim kolegą i przyjacielem - oświadcza Karol Hebanowski, szef gdyńskich klubów Ucho i Cyganeria. - Trzy rzeczy w nim rzucają się w oczy szczególnie - ciekawość, otwartość, młodzieńczość. Jest niezniszczalny, jego energia może czasami wprost przerażać. Przemek nie wzbudza złych emocji i sam ich nie ujawnia, bo ich nie posiada. Nie ocenia źle, nie jest skrajny, nie przekreśla ludzi, którzy w danym momencie coś zawalili lub zachowali się nieodpowiednio. Mnóstwo daje, mnóstwo bierze, mnóstwo wymienia. Ma bardzo silny wpływ na ludzi, jest urodzonym liderem.

Karol bierze oddech i dodaje:
- Najlepszy jest, kiedy nic się nie dzieje. On wtedy natychmiast wprowadza ruch. To jest niespotykane, właśnie jego sposób kontaktowania się z innymi. Robi sztukę, przedstawienie z najprostszych nawet czynności, na przykład z pójścia do kiosku po papierosy albo po gazetę. Nie szczędzi siebie, bo docenia swoją wartość i nie jest bufonem.

Dał nam siłę rażenia

Przemek był bardzo aktywnym współtwórcą i uczestnikiem festiwali Gdynia Summer Jazz Days w latach 90. i na przełomie wieków. Mówi Jarosław Tylicki, główny organizator GSJD:
- Przede wszystkim podziwiam i zazdroszczę mu jego otwartości do ludzi i na muzykę. Przecież on jest wychowany na jazzie tradycyjnym, zwłaszcza swingowym, jest przecież współtwórcą Ramy 111, ale bardzo dobrze sobie radzi w sytuacjach muzycznie ekstremalnych, na przykład grając z Chlupotem Mózgu. Zawsze mi się z nim dobrze współpracowało, a współpracowaliśmy bardzo dużo i pewnie sporo mamy tego jeszcze przed sobą. On świadomie i ze znawstwem kreuje jazz w Trójmieście i nie tylko tu. Trójmiasto bez niego nie miałoby takiej siły rażenia w muzyce, jaką ma teraz. Zna wszystkich i wszyscy znają jego, a on łączy środowiska, przecież nie zasklepia się wśród muzyków. To jest o tyle rzadkie, że zawody artystyczne są niezwykle konkurencyjne i często motorem działania jest zawiść. A on nikomu nie podstawia nogi i idzie dalej przez życie. Tworzy zdrową atmosferę, bo przy nim nie wypada ujawniać niskich emocji. Wybitna postać.

I tyle można powiedzieć o Przemku Dyakowskim. Nie wspomnieliśmy o jego niezwykłej biografii krakowsko-zakopiańsko-trójmiejskiej, nie opisaliśmy szczegółowo kariery muzycznej. Na to przyjdzie czas przy innej okazji.

Przemek Dyakowski

• Urodził się w 1935 r. w Krakowie.
• Absolwent Liceum Sportowego w Katowicach, podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwał je w połowie w związku z rozpoczynającą się karierą muzyczną (występy m.in. w Piwnicy pod Baranami i w klubie Pod Jaszczurami) oraz wyczynowym uprawianiem sportu (był mistrzem Polski w składzie Korony Kraków).
• Od 1964 r. mieszka w Gdyni, od roku następnego do dzisiaj jest mężem Ludmiły.
• Najważniejsze formacje w jego karierze to zespół wibrafonisty Ryszarda Kruzy (m.in. ze Zbigniewem Nahornym w składzie), Rama 111, Take It Easy, Melisa.
• Od końca lat 60. do początku 90. intensywnie grywał na zagranicznych kontraktach, głównie na statkach wycieczkowych.
• W 1991 r. powołał do życia w Gdyni Sax Club, którego imprezy odbywają się obecnie w klubie Ucho.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto