Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto nie lubi Wielkiej Majówki?

Beata Krzemińska
Majówka za pasem. W tym roku będzie to naprawdę Wielka Majówka. Wystarczy wziąć trzy dni cennego urlopu, by leniuchować trzy razy dłużej. W poprzednich latach tak dobrze nie było.

Majówka za pasem. W tym roku będzie to naprawdę Wielka Majówka. Wystarczy wziąć trzy dni cennego urlopu, by leniuchować trzy razy dłużej. W poprzednich latach tak dobrze nie było. Raz w weekend wypadło święto pracy, to znów święto Konstytucji 3 Maja. Tak czy owak, dłuższy czy krótszy, w ciągu kilkunastu minionych lat majowy weekend zdążył wpisać się w nasz służbowy krajobraz.
- Napisz tekst o obyczajach, o tym, jak spędzamy ten czas. Tylko nie zapominaj, że nie wszyscy przepadają za długim weekendem. Ja go na przykład nie lubię. Przez te wszystkie wolne dni mam bardzo mało czasu na przygotowanie Rejsów. Znajdź też takie osoby - zaordynował szef Rejsów, Darek Szreter i wrócił do swoich zajęć, zostawiając mnie z interesującym wyrazem twarzy.
***

No, łatwo powiedzieć. Znajdź osoby, które nie cieszą się, że nadchodzi długi weekend. A w jakich to odosobnionych miejscach mam ich szukać? To taka dziennikarska obsesja. Pamiętaj, że nie wszyscy myślą tak samo. Rozmawiaj z osobami, które mają inne zdanie. Pewnie, niedawno jeden taki przekonywał mnie, że ziemia równie dobrze może być płaska, co kulista. Przytaczał nawet warte rozwagi argumenty. Mówił o złudzeniach i matriksie.
Cóż - redaktor każe, dziennikarz musi. Taka praca. Przyznaję, złośliwie nieco pomyślałam, że najlepiej porozmawiać z tymi, którzy w onych dniach muszą być na stanowiskach, bo mają dyżury na przykład. Raczej mało chyba ich cieszy nadchodząca majówka. Sumienie szturchnęło mnie niezwłocznie. To już sadyzm.
Potrzebowałam pomocy, a gdzie jej szukać, jak nie wśród dziennikarskiej braci? Wyłuszczyłam problem. Może znają kogoś, albo ktoś przynajmniej przypomina im naszego redaktora Rejsów? Z poglądów oczywiście.
- A to ma być fikcyjna postać? - spytała koleżanka, która właśnie powoli wraca na zawodową niwę z urlopu macierzyńskiego.
- No nie, do poważnego artykułu głos ma być.
- Niestety obawiam się, że to jednak będzie wirtualny byt - odparła niewinnie, nie mrugnąwszy nawet. Ja wiem, że powitałam ją z chmurną miną, gdy pierwszy raz po przerwie przyszła do pracy. Zły miałam dzień. Ale żeby zaraz tak okrutny odwet?
A zatem, komu może przeszkadzać dziewięć dni leżenia do góry brzuchem, ewentualnie dziewięć dni szalonych wojaży, górskich wspinaczek, jazdy na rowerze po wertepach, albo samochodem po bagnach, nurkowania, skoków ze spadochronem, czy czego tam jeszcze potrzebują smakosze adrenaliny? Wiem. Tym, dla których każdy dzień to pieniądz. Szczególnie, jeśli nie za bardzo ma kto za nich pracować. Właściciele małych, najlepiej jednoosobowych firm.
***

Pierwsza próba. Grzegorz Oleszkiewicz, pracuje dla ogólnopolskiego banku jako koordynator przedstawicieli handlowych. Ma zarejestrowaną działalność gospodarczą. Wynagrodzenie prowizyjne, czyli zarabia tylko wtedy, gdy uda się jemu, bądź jego ludziom, skusić klienta na zaciągnięcia kredytu w banku. Dziewięć dni przerwy to niemal trzecia część miesiąca, a zatem stosunkowo długi brak perspektyw na wynagrodzenie.
- Uwielbiam długie weekendy - gasi z miejsca moje nadzieje. - Mam wreszcie czas dla rodziny. Co roku gdzieś wyjeżdżamy. Zwykle na Kaszuby. Szansa na dobrą pogodę jest już w maju spora. Nie pamiętam, żeby kiedyś nam nie dopisała. Jeziorko, grill, dzieciaki szaleją, my szczęśliwi, bo możemy pobyć razem. I nie potrzeba takich wielkich przygotowań, jak przed normalnym urlopem.
A pieniądze? Jeśli praca jest taka, że nie można zarobić na kilka dni urlopu, to natychmiast należy ją zmienić - mówi. Może jak komuś biznes nie idzie, to będzie się pieklił o tę przerwę. Grzegorz nie narzeka. Jola, jego żona, prowadzi zakład fryzjerski niedaleko dworca w Gdańsku Oliwie. Klientów nie brakuje. Od lat wędrują za nią po kolejnych lokalizacjach. Zdobyła markę ciężką pracą. Też z utęsknieniem wypatruje majówki. Wreszcie będzie można usiąść, albo nawet się położyć.
Jeszcze się nie poddaję. A nuż Oleszkiewiczowie to wyjątki potwierdzające regułę.
***

Iwona Głogowska. Podobna sytuacja, pokrewna branża. Też działalność gospodarcza, też prowizja, też agenci, od których aktywności zależą jej zarobki. Zwykle nie może sobie pozwolić na przerwy. Musi stale motywować, podnosić na duchu, szkolić, pilnować, by chodzili na spotkania, by prawidłowo wypełniali dokumenty, rozstrzygać spory. Bez tego grupa szybko by się rozpadła. Niełatwy kawałek chleba.
- Tak naprawdę jesteśmy akwizytorami, tylko nazwę nam zmienili na przedstawiciel handlowy, bo tamta źle się kojarzyła. To dość niewdzięczne i stresujące zajęcie, łatwo stracić do niego serce - wyjaśnia arkana profesji.
Jest samotną matką. Były mąż nie wyrywa się z alimentami. Każdy grosz jest dla niej ważny. Chce, żeby dzieci miały wszystko to, co ich rówieśnicy: - A to znaczy, że powinny mieć też mamę, która znajduje dla nich czas. Już się cieszę na długi weekend. Wybieramy się na Mazury. Mój znajomy ma tam gospodarstwo agroturystyczne. Obok jest stadnina. Wiesz jak fantastycznie jeździ się na koniu po lesie wczesną wiosną? No chyba, że chlapa, ale to w sumie też nie problem.
Majowy urlop biorą wszyscy jej agenci. Nie było takiego, który by się wzbraniał. A gdyby był, Iwona użyłaby wszelkich dostępnych jej środków perswazji, by zmienił zdanie. W ich zawodzie oderwanie się, „naładowanie baterii” jest równie ważne jak znajomość wyrafinowanych handlowych technik.
- Nie znoszę świąt, bo wracam po nich zmęczona i zła. A majówka nie niesie ze sobą żadnych zobowiązań, żadnego szorowania, prania, gotowania. Tylko laba - dodaje na zakończenie.
***

Bardzo to ludzka filozofia i w sumie zrozumiała, ale ja wciąż nie znalazłam majówkowego kontestatora. Wypada zmienić system. W końcu tyle się pisze i mówi o pracoholikach. Dla takiego delikwenta odseparowanie się od pracy na dziewięć dni to musi być zaiste koszmarna wizja. Znam kogoś, kto może by pasował. Paweł Kutrowski zajmuje się sporządzaniem analiz, głównie finansowych. Jego żywioł to Excel. Jak wpadnie w małe kratki, świata poza nimi nie widzi. Kiedyś w majowy weekend przyszedł do pracy. Jako jedyny z kilkunastoosobowego departamentu.
- Bardzo fajnie wtedy było, bo nikt mi nie przeszkadzał. Mogłem nadrobić zaległości - tłumaczy, a ja zacieram ręce. - Ale ponieważ nikogo nie było, nie mogłem dostać danych do swoich obliczeń. I w efekcie trochę to wyszło bez sensu. Ale napisz, że jestem gotowy przychodzić w długi weekend do pracy. Tylko, żeby pojawiał się jeszcze ktoś oprócz mnie. Inni koledzy. Najlepiej wszyscy.
***

Albo sukces, albo żartuje sobie ze mnie. Nie jestem pewna. Na wszelki wypadek jeszcze poszukam. Kolejne telefony, rozmowy, ciągnięcie za język.
- Dlaczego nie lubisz majowego weekendu? - próbuję sprytnie.
- A pani redaktor skąd się urwała? - otrzymuję uprzejmą odpowiedź.
- A ja w przyszłym tygodniu wyjeżdżam. Do Egiptu. Będę nurkować. Od miesiąca o niczym innym nie myślę - niemal śpiewa mi w słuchawkę koleżanka, która realizuje się jako architekt i nieustannie jest w niedoczasie. Klienci się niecierpliwią, a ona już jedną nogą w ciepłym morzu.
To jak walka z wiatrakami. Nie wątpię, że gdzieś tam jest ktoś, komu na dźwięk słowa majówka cierpnie skóra, ale jak mam go odszukać w tym rozentuzjazmowanym tłumie? Już dwa tygodnie temu, pisząc o ofercie biur podróży, przekonałam się, że właściwie nie ma szans na wypoczynek pod palmami w pierwszych dniach maja. Egipt, Tunezja, Turcja. Wszystko sprzedane. Paweł Kutrowski, który w tym roku urlop majowy jednak weźmie (ale tylko dlatego, że koledzy zapowiedzieli gremialną absencję), chciał kilka dni temu zarezerwować coś na Kaszubach. Nic z tego. Nie ma miejsc. Ani nad morzem, ani nad jeziorami. Paweł nie rezygnuje. W końcu, jeśli już MUSI nie iść do pracy, to nie będzie przecież siedział w domu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto