MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kulturą i sztuką zawojujmy Europę

Józef M. Ziółkowski
Jerzy Kalina (z prawej) swą instalacją zaskoczył wielu widzów.
Jerzy Kalina (z prawej) swą instalacją zaskoczył wielu widzów.
Rozmowa, Jerzym Kaliną akcjonerem, performerem, twórcą filmów animowanych, witraży, który prowadzi warsztaty artystyczne podczas festiwalu Zdarzenia w Tczewie Dlaczego tak bardzo zajmują pana problemy zniewolenia ...

Rozmowa, Jerzym Kaliną akcjonerem, performerem, twórcą filmów animowanych, witraży, który prowadzi warsztaty artystyczne podczas festiwalu Zdarzenia w Tczewie

Dlaczego tak bardzo zajmują pana problemy zniewolenia i ograniczeń egzystencjonalnych? Jak patrzy na świat Jerzy Kalina?

- Ho, ho, ho! Zaczął pan z wysokiego C. Nigdy tak nie mówiłem. Te słowa są szalenie zobowiązujące. Jest podstawowe pytanie, co w życiu piszczy? Czy to, co wybraliśmy, jest najlepsze. Mamy szereg ludzkich prozaicznych dylematów, które nas dotyczą jest nim między innymi upływ czasu i pytania, czy daną nam energię dobrze pożytkujemy, co trwonimy czy robimy coś lepszego, szlachetniejszego dla drugiego człowieka, nie dla siebie. To pachnie narcyzmem. Ważne jest czy sami się akceptujemy. Ja bardzo ludzi lubię, nie mam do nich z góry założonego negatywnego stosunku. Jestem obywatelem PRL-u i współsprawcą przemian. W związku z tym noszę w sobie klimaty aury powojennej, propagandy tak zwanych odwiecznych wrogów. Potem propagandy sukcesów, czasów wzlotów i upadków, czasu tyrad Gomółki, „Pomożecie?” Gierka, „Pomożemy!”. Następnie stan wojenny i wszelkie inne stany. Na swoim ciele i duszy odrobiłem lekcję PRL-u, w dosyć ostrym kursie.

Kim dla pana był ks. Jerzy Popiełuszko, skoro był pan autorem oprawy plastycznej jego pogrzebu, a także grobowca przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie?

- Był i pozostanie tragicznym znakiem czasu "Solidarności". Wszystko co się wiąże z ks. Jerzym, to ludzki dramat. Nie byłem z nim zaprzyjaźniony, ani go bliżej nie znałem, ale los sprawił, że od momentu jego śmierci stałem się twórcą, który nie tylko zrobił oprawę plastyczną pogrzebu, ale niemal wszystkich mszy za Ojczyznę odprawianych na Żoliborzu.

Przejdźmy do festiwalu Zdarzenia, który odbywa się w Tczewie. Podczas pierwszego festiwalu "spalił" pan tczewski most. W tym roku od pierwszego września pracuje pan ze studentami nad etiudą warsztatową "Przejście graniczne - święto pamięci na tle rzeki". Efekt zobaczymy dziesiątego września o godz. 22 nad Wisłą.

- Nie paliłem czegoś co jest piękne, a i potrzebne. Używałem tego mostu do widowiska plenerowego pt. "Most Fahrenheita". Przesłanie dotyczyło koniecznych gorących relacji pomiędzy twórcami a widownią. Festiwal jest zawsze czasem podwyższonej gotowości, temperatury, motywacji. W Tczewie jest to szczególny festiwal.

Dlaczego?

- Bo festiwale w małych miejscowościach mają to do siebie, że tu ludzie spotykają się kameralnie. Chodzą tymi samymi ścieżkami, uliczkami, spotykają się na rynku, nad Wisłą. W dużych miastach, takie wydarzenie rozpływa się, bywa, że jest bardziej medialne. Tu jest odwrotnie, medialnie festiwal jest nienagłośniony, bo na to trzeba sporo pieniędzy, które organizatorzy wolą przeznaczyć na przyjazdy zespołów i organizowanie warsztatów. Telewizja Gdańska powinna zadbać o to, aby były codzienne relacje z festiwalu. To co mamy do pokazania i konfrontacji z innymi krajami Europy, to jest właśnie kultura i sztuka. Nie wymyślimy lepszych patentów rakiet, ani samochodów. Możemy być jednak partnerami w dialogu ze współczesnymi artystami świata. Jeżeli nie będziemy promować takiego festiwalu jak ten tczewski, to dużo stracimy. Tczew, od wielu lat miał szansę i nadal ją ma na zaistnienie w Polsce. Ten festiwal nie musi stawać się światowym, bo władze miasta mają poważniejsze, prozaiczne problemy. To, że w Tczewie jest tyle zabytków z mostem międzynarodowej rangi, daje mu wielką szansę i stwarza perspektywę na przyszłość.

Most "palił" pan sam. W tym roku pracuje pan ze studentami.

- Wtedy też pomagała mi tczewska młodzież. Byłem pedagogiem w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W tym roku w Tczewie mam warsztaty, to przyspieszony tryb pracy. Chciałem poznać wrażliwości, temperamenty, zachowania i zwłaszcza postawy młodych ludzi z Rosji, Ukrainy i Polski.

Co zobaczymy w niedzielę nad Wisłą, w okolicy ul. Nadbrzeżnej?

- Będzie to spektakl plenerowy. W obrazie i narracji wykorzystujemy naturalną przestrzeń w postaci dwóch brzegów rzeki, zieleni, a nawet deszczu, który może padać. Zarysujemy pewną atmosferę łączenia sił natury z kreacją artystyczną. Zobaczymy uczestnicząc aktywnie sytuacje osadzone w tradycji rosyjskiej, litewskiej i polskiej, tak jak narodziny, wesela i stypy.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Johnny Wactor nie żyje. Tragiczna śmierć znanego aktora

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto