Kultura pracowników w Teatrze Muzycznym w Gdyni

O tym, ze praca w placówce kulturalnej niekoniecznie narzuca jakieś normy dobrego wychowania, mogła się przekonać niedzielnego wieczoru pewna gdynianka. Pani Iza Z. wybrała się na występ zespołu tanecznego Gaelforce Dance w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Już na samym początku dobre samopoczucie skutecznie zepsuła jej jedna z pracownic teatru, która na widok wyciągniętego przez panią Izę aparatu fotograficznego podbiegła do niej, krzyczą (i zagłuszając muzykę), że nie wolno nic nagrywać, a w przeciwnym razie ona zabierze aparat.

- Jej agresywna postawa, świecenie latarką po oczach, sprawiło, że poczułam się jak więzieniu! - oburzała się pani Iza. - Przed wejściem na salę nigdzie nie było informacji o zakazie rejestrowania występu! W zeszłym roku też byłam na Gaelforce Dance w gdańskiej hali Olivii i tam ludzie mogli filmować bez skrępowania, wiele osób miało kamery! Natomiast tutaj - opowiada gdynianka - odniosłam wrażenie, że komuna rządzi w najlepsze! Z pewnością chcieli sprzedać jak najwięcej płyt (50 zł za muzykę, 80 zł za film - przyp. red.), ale nie po to płaciłam ciężkie pieniądze za wstęp, żeby być potraktowana w tak podły sposób! Jeśli teatr nie zmieni nastawienia swych pracowników, to może nawet upaść, gdyż w żadnej innej tego typu placówce nie spotkałam się z tak niemiłym przyjęciem i rażącym brakiem profesjonalizmu. Wychodząc, chciałam zwrócić tej pani uwagę na fakt, iż ona ogląda za darmo wspaniale show, nie czyni jej lepsza od innych, ale mi uciekła - kończy pani Iza.

Miejmy nadzieję, że dyrekcja Teatru Muzycznego zwróci uwagę na zachowanie swoich pracowników, co pozwoli uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji. Przecież wystarczy trochę więcej uprzejmości albo prosta informacja o zakazie filmowania przed wejściem na salę…