Latać każdy może

Często słyszy się ze strony Gdańska, że drugie lotnisko nie jest potrzebne, że to w Rębiechowie sobie doskonale radzi, że otwarcie kolejnego lotniska jest nieopłacalne. Ze strony Gdyni natomiast słychać, że lotnisko jest bardzo potrzebne dla rozwoju całego województwa i nie musi być ono jakieś wybitnie opłacalne, bo w jego budowie nie chodzi o zysk, tylko o wyżej wspomniany rozwój i zwiększenie atrakcyjności miasta dla turystów, przedsiębiorców oraz nowych i aktualnych mieszkańców. Poza tym - lotnisko w Gdyni już jest, wystarczy zbudować budynek dla pasażerów oraz kawałek drogi żeby mieli łatwiejszy dojazd, więc większych kosztów nie widzę. Ponadto wielkim atutem jest to, że w przypadku, kiedy na jednym z lotnisk będą złe warunki atmosferyczne, jest szansa, że na drugim będzie możliwe lądowanie. Na tym etapie jeszcze wszystko jest w miarę jasne i przejrzyste.

Osobiście zaczynam się gubić, jak słyszę z jednej strony, że lotniska będą mogły obsłużyć o wiele większą ilość samolotów, niż ta, która będzie w najbliższym czasie przylatywać do Trójmiasta, a z drugiej że lotnisko im. Lecha Wałęsy trzeba rozbudować i zbudować kolejny terminal – bo (i tu Uwaga!) do 2015 liczba startów i lądować wzrośnie dwukrotnie! Nie jestem specjalistą w dziedzinie lotnictwa, ale wydaje mi się, że jeśli będzie 2 razy więcej samolotów, to i istnienie 2 razy większej liczby lotnisk będzie opłacalne. A jeżeli chodzi o wybór, czy jedno większe, czy dwa mniejsze, patrząc na kryterium warunków pogodowych osobiście wybrałbym drugą opcję. Nie wspominając już o fakcie, że rozbudowa lotniska w Gdańsku wiąże się z zamknięciem dróg w pobliżu, a w Gdyni terenów jest aż nadto.

Czy opłaca się w takim razie rozbudowywać gdańskie lotnisko w sytuacji, gdy część lotów wzięłoby na swoje barki to gdyńskie? Być może tak :)