Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Wałęsa i Henryk Jagielski znów przed sądem. Chodzi m.in. o oskarżenia o agenturalną przeszłość. Wyrok 14 lutego 2019 r. [zdjęcia]

wie
Sprawa Lecha Wałęsy i Henryka Jagielskiego po raz kolejny trafiła do sądu. Na zdjęciu H. Jagielski. Byłego prezydenta w środę 6.02.2019 r. nie było w sądzie
Sprawa Lecha Wałęsy i Henryka Jagielskiego po raz kolejny trafiła do sądu. Na zdjęciu H. Jagielski. Byłego prezydenta w środę 6.02.2019 r. nie było w sądzie Przemyslaw Swiderski
Sprawa Lecha Wałęsy i Henryka Jagielskiego po raz kolejny trafiła do sądu. Nieprawomocny wyrok nakazywał byłemu prezydentowi RP przeprosiny jednego z liderów strajku w Grudniu 1970 roku i zapłatę 15 tys. zł oraz odsetek. Chodzi o wypowiedzi Wałęsy, w których zarzucał Jagielskiemu współpracę z SB, pobicie kolegi stoczniowca oraz udział w antykomunistycznym spisku „na śmierć i życie”. Prawomocny wyrok w sprawie ogłoszony zostanie 14.02.2019 r.

Sprawa dotyczy oskarżeń sformułowanych przez Lecha Wałęsę na konferencji naukowej w 2017 roku na temat przeszłości innego znanego opozycjonisty czasów PRL, współorganizatora strajku w grudniu 1970 w Stoczni Gdańskiej, Henryka Jagielskiego. Wałęsa zarzucił Jagielskiemu współpracę z SB pod pseudonimem TW "Rak", pobicie jednego z kolegów stoczniowców oraz to, że w latach 50-tych uczestniczył w antykomunistycznym sprzysiężeniu, w którym zdrada miała być karana śmiercią.

Wyrok pierwszej instancji zapadł przed rokiem. Sąd nakazał wówczas byłemu prezydentowi publikację w mediach przeprosin jednego ze współorganizatorów strajku w 1970 roku.

Wobec tego orzeczenia Lech Wałęsa wywiódł apelację.

- Sąd pierwszej instancji wszystkie dowody, które zostały przedstawione w sprawie przez stronę pozwaną analizował niejako w cieniu takiego założenia, które zdaje się przyjmował, iż tylko dowód prawdy przeprowadzony przez stronę pozwaną mógł skutkować oddaleniem powództwa i jakby zwolnieniem pozwanego z odpowiedzialności - mówił reprezentujący Lecha Wałęsę adwokat Maciej Prusak, który wskazywał, że był to „podstawowy błąd”.

W opinii mecenasa problemem jest to, że Wałęsa np. stwierdzając fakt rzekomej współpracy Jagielskiego z SB powoływał się na publikację IPN, z której wynikało, że został on zarejestrowany jako Tajny Współpracownik, a jeśli chodzi o kwestię rzekomego pobicia to rzeczywiście ustalono, że lider strajku w Grudniu 1970 miał dopuścić się spoliczkowania jednego ze współpracowników.

- Działanie pana prezydenta Lecha Wałęsy było społecznie uzasadnione – przekonywał Maciej Prusak tłumacząc, że pozwalało ono ocenić dzisiejszym odbiorcom „jak skomplikowane to były czasy”. - Sąd postawił się po jednej stronie tego sporu uznając, że tylko dowód prawdy byłby elementem oznaczającym, że odpowiedzialność prezydenta Lecha Wałęsy by nie powstała – ocenił wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku zastrzegając, że wskutek jego orzeczenia „zagrożona jest wolność słowa i oceny pewnych osób”.

Zupełnie inaczej sytuację ocenił adwokat Łukasz Syldatk, pełnomocnik Henryka Jagielskiego, który - co ciekawe - również przekonywał, że w sprawie chodzi o to by „społeczeństwo miało pełny obraz faktów historycznych”.

- Pozwany jest osobą, która z racji własnych doświadczeń z zarzutami współpracy agenturalnej doskonale zna wszelkie niuanse funkcjonowania SB, doskonale wie o tym iż - wielokrotnie bo to podnosił w swoich wypowiedziach publicznych, które były przytaczane w toku procesu – wskazywał, że sam fakt rejestracji pewnej osoby przez SB jako TW nie jest równoznaczny z agenturalną współpracą tejże osoby. Pozwany wiedział doskonale, że aby mówić o agenturalnej współpracy danej osoby, oprócz rejestracji, wymagane byłoby wskazanie pisemnego zobowiązania danej osoby do współpracy, dysponowanie donosami podpisywanymi przez tę osobę czy też pokwitowaniami pieniędzy – wskazał.

Pozwany wiedział doskonale, że aby mówić o agenturalnej współpracy danej osoby, oprócz rejestracji, wymagane byłoby wskazanie pisemnego zobowiązania danej osoby do współpracy, dysponowanie donosami podpisywanymi przez tę osobę czy też pokwitowaniami pieniędzy.

Poddał w wątpliwość również ustalenia dotyczące rzekomego użycia siły przez Jagielskiego wobec innego stoczniowca. Jak zastrzegł, wskazywać miały na to jedynie zeznania jednego świadka, który w dodatku nie widział sytuacji, a znał ją jedynie ze słyszenia.

- Wypowiedź pozwanego nie realizowała jakiegokolwiek interesu społecznego. Realizowała jeden interes: interes własny pozwanego, który w obliczu zarzutów o jego współpracę z SB (te zarzuty nie są przedmiotem tego postępowania i przesądzenie o ich zasadności nie ma znaczenia), w ramach obrony własnej zarzucił osobie, która publicznie prezentowała się jako ofiara domniemanych donosów Lecha Wałęsy agenturalnej współpracy – tłumaczył mec. Łukasz Syldatk i zaznaczył, że b. prezydent nie dysponował żadnymi dowodami na swoje tezy.

Sędzia Małgorzata Rybicka-Pakuła z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, przewodnicząca składu orzekającego ogłoszenie wyroku zapowiedziała na 14 lutego 2019 roku.

Zobacz też: Przegląd najważniejszych wydarzeń minionych dni na Pomorzu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto