Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk - Czy Bolesław Krzyżostaniak miał kontakty z mafią?

Kuba Staszkiewicz, Łukasz Wróblewski
Miał zbawić Lechię Gdańsk - Przyjeżdżając do Gdańska przedstawił się jako zbawiciel Lechii. Poprzedzała go jednak zła sława - wspomina po latach Jan Zarębski, dzisiaj marszałek województwa pomorskiego, wtedy jeden z ...

Miał zbawić Lechię Gdańsk
- Przyjeżdżając do Gdańska przedstawił się jako zbawiciel Lechii. Poprzedzała go jednak zła sława - wspomina po latach Jan Zarębski, dzisiaj marszałek województwa pomorskiego, wtedy jeden z liderów biznesu w regionie. - Co mogę o nim powiedzieć? Przyjeżdżał na mecze, czasami pojawiał się na jakichś imprezach i tyle go widzieliśmy. Człowiek bliżej u nas nieznany, budził podejrzenia.

1995 rok był dla kibiców gdańskiej Lechii czasem nadziei. Bolesław Krzyżostaniak był wówczas jednym z najbardziej znanych działaczy sportowych. Zapragnął przenieść do Gdańska podupadającą, pierwszoligową drużynę Olimpii Poznań. Po połączeniu z gdańskim klubem drużyna Lechii-Olimpii wystartowała w ekstraklasie. Tłumy na trybunach, pierwsze ligowe zwycięstwa i... wielka klapa na zakończenie sezonu. Fuzji nie akceptował bowiem ówczesny szef Polskiego Związku Piłki Nożnej Marian Dziurowicz. Efekt - mecze, które z przyczyn "regulaminowych" Lechia-Olimpia przegrała walkowerem, spadek do drugiej ligi i koniec fuzji.
- To moja osobista porażka - mówił po zakończeniu sezonu 1995/96 Krzyżostaniak.

Dzisiaj "Bolo" może mieć jednak poważniejsze problemy, niż nieudane inwestycje sportowe. Według Centralnego Biura Śledczego działacz i biznesmen przez wiele lat utrzymywał bliskie kontakty z mafią. Miał rzekomo inwestować w handel narkotykami i inne trefne interesy. Zapewne niedługo zostanie w tej sprawie przesłuchany przez prokuraturę. Zanim jednak obok nazwiska Krzyżostaniaka zaczęły pojawiać się pseudonimy "Baraniny", rezydującego w Wiedniu mafijnego bossa, "Pershinga" i "Nikosia" był on znany jako rzutki działacz sportowy. Jego osobistym przyjacielem był minister sportu Jacek Dębski, także znani biznesmeni i politycy. Kiedy po eliminacyjnym meczu Euro 2000 Polska - Luksemburg, rozegranym w Warszawie jesienią 1998 (3:0 dla Polski) piłkarze jechali na spotkanie z prezydentem Kwaśniewskim, "Bolo" zasiadł w pierwszym rzędzie autokaru.

- W Gdańsku zawsze będzie chyba postrzegany pozytywnie. Był ostatnią osobą, która dała temu miastu piłkarską ekstraklasę - mówi dzisiaj Marek Bąk, dyrektor OSP Lechia Gdańsk, który w 1995 roku pełnił funkcję kierownika pierwszoligowej drużyny. - Niestety, dzięki nieprzychylności kilku ludzi, z ówczesnymi władzami Gdańska na czele, nie udało mu się wskrzesić wielkiej piłki nad Motławą. Mimo że od lipca 1995 do marca 1996 wpakował w drużynę około 12-15 miliardów starych złotych. Bolek nie zdradzał przed nami swoich biznesowych tajemnic. Czy miał coś za uszami? Nie wiem. Na pewno jednak nigdy nie podejrzewałbym go o powiązania z handlem narkotykami.
- Na pierwszy rzut oka wzbudzał zaufanie. To był przedstawiciel fali nowego biznesu, wydawało się, że ma zdrowe podejście do życia i interesów - wspomina Zbigniew Golemski, ówczesny dyrektor Lechii-Olimpii. - Z czasem jednak metody przez niego stosowane zaczęły niektórych bulwersować. Był człowiekiem bezkompromisowym, racja zawsze musiała leżeć po jego stronie. Był pewny siebie, nawet zbyt pewny. Z czasem "zauroczenie" jego osobą minęło.

Gdańskim działaczom bardzo podobała się zażyłość Krzyżostaniaka z Januszem Romanowskim, menedżerem działającym w Legii i Polonii Warszawa.
- Przyznaję, w 1995 roku byliśmy w ten duet zapatrzeni - mówi Zbigniew Golemski.

Romanowski szybko jednak wycofał się gdańskiego interesu. Stery przejął "Bolo".
- Szybko się okazało, że pan Krzyżostaniak inaczej niż my pojmował słowa "biznes" i "piłka nożna" - dodaje Golemski. - My zawsze żądaliśmy dokumentu, pokwitowania, protokołu, dowodu wpłaty. On się nam dziwił. No cóż, traktował nas jak frajerów...
"Bolo", zwany też "Królem" lubił być na świeczniku. Prowadził bujne życie towarzyskie. Jego współpracownicy i znajomi z lat Lechii-Olimpii mówią jednak, że w Gdańsku nie miał na to czasu.
- Nie miał tu przyjaciół. Znani ludzie, których widywano wówczas na naszych meczach, przychodzili z własnej woli. Chcieli się po prostu pokazać w towarzystwie. Bolek nie wystosowywał do nikogo specjalnych zaproszeń. Tylko na inauguracyjny mecz ze Śląskiem Wrocław zaprosiliśmy księdza Jankowskiego, aby poświęcił stadion - mówi Marek Bąk.

- Nie przyjął się w towarzystwie - mówi gdański polityk, bywalec salonów. - Takie osoby określam jako "mętne". Miał dziwne pomysły. Pamiętam, że rozbawiła mnie bardzo jego propozycja, aby jego firma za komunalne pieniądze sadziła w Gdańsku drzewka. Chciał kasować po złotówce od sztuki. 80 groszy miało trafiać do jego kieszeni, 20 obiecywał przeznaczać na Lechię...
Również gdańska policja nie interesowała się zbytnio Krzyżostaniakiem.
- Kiedy prowadził Lechię nie było żadnych operacyjnych informacji o jego mafijnych powiązaniach. To, o czym dzisiaj piszą gazety zaczęło się dopiero po krachu gdańskiej fuzji. Ten facet pakował w piłkę ogromne pieniądze, a kiedy mu ich zabrakło podobno zaczął "kręcić" z gangsterami - opowiada wysoko postawiony oficer policji.

"Bolo" odpiera zarzuty, twierdząc, że jest wrabiany w kontakty z "Baraniną" i spółką. W futbolu praktycznie już nie działa. Wszystko jednak wskazuje na to, że urodzony zwycięzca, niedoszły "zbawiciel" gdańskiej piłki, zaczyna przegrywać. Czas pokaże, jaki będzie ostateczny wynik tego meczu.

To bzdury

Dla ,Dziennika" mówi Bolesław Krzyżostaniak

- Dziennikarze znowu wypisują na mój temat bzdury. Dawno nie było mnie "na tapecie", ale widać, że wciąż jestem wdzięcznym tematem dla prasy. Owszem, znam Wojciecha P., czego nigdy się nie wyprę. Nie prowadziłem z nim jednak żadnych brudnych interesów. Natomiast podejrzewanie mnie o znajomość z Jeremiaszem B., to jakieś zupełnie chore insynuacje. Na co dzień nadal jestem prezesem poznańskiej Olimpii, która występuje w klasie okręgowej. Podobnie jak Lechia. Tak nas właśnie załatwił Polski Związek Piłki Nożnej, który przeszkodził w utworzeniu w Gdańsku wielkiej piłki. I cały czas się mnie czepia. Pobyt w Gdańsku wspominam bardzo miło. Zresztą wybiorę się tam niedługo chociaż na kilka dni.

Kiedyś zbierał wiśnie

Urodził się 15 września 1944 roku w miejscowości Poniec - powiat Gostyń (Wielkopolska). Tam ukończył szkołę podstawową, a liceum ogólnokształcące we Wschowej. Pracował w cegielni, cementowni, przy melioracji i zbiorze wiśni. Przez cztery lata był urzędnikiem, potem dwa lata pracował w Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego. Wreszcie założył własną firmę, działającą w branży plastikowej, trudnił się też handlem spirytusem i papierosami. Na początku lat dziewięćdziesiątych założył firmę Bolplast. W futbolu pojawił się na początku lat osiemdziesiątych w Lechu, potem była Olimpia Poznań. Początkowo nie wiedział podobno, iż mecz piłkarski składa się z dwóch połów... Wsławił się rozpętaniem wojny Jacka Dębskiego z Marianem Dziurowiczem, byłym prezesem PZPN. Poszło o karty zawodnicze trzech znanych piłkarzy, które "Bolo" zastawił w banku, aby uzyskać kredyt. W 1996 roku trafił do krakowskiego aresztu za bankowe machlojki. Był też obiektem zamachu, ale przeżył dosyć ciężkie postrzelenie.

Mam mało do powiedzenia

Rozmowa z Henrykiem Woźniakiem, prezesem Lechii Gdańsk w 1995 roku.

- Współpracował pan z Krzyżostaniakiem w okresie fuzji Lechii z Olimpią Poznań. Jak pan wspomina ten okres?

- Wyjaśnijmy sobie od razu, że pomysł fuzji przyszedł ze strony Janusza Romanowskiego. To z nim rozmawiałem na początku i na końcu całego przedsięwzięcia. Krzyżostaniak pojawił się w tym układzie w sposób dla mnie niezrozumiały. Od razu zaczął rządzić.

- Ale przez cały sezon ligowy musieliście panowie działać wspólnie.

- Trudno mówić o wspólnym działaniu. Krzyżostaniak zatrudniał ludzi w klubie, trenerów, zawodników. Tak naprawdę to on, jednoosobowo, prowadził całą drużynę. My tylko udostępnialiśmy obiekt i hotele dla ludzi z zewnątrz. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Dlatego mam niewiele do powiedzenia o tym panu. Szkoda, że przygoda z fuzją potoczyła się tak, a nie inaczej, ale nie czas dzisiaj zastanawiać się nad tym, dlaczego tak się stało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto