Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk lekceważy młodych piłkarzy. Krystian Okoniewski może odejść do mistrza Polski lub lidera PKO Ekstraklasy

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Przemysław Świderski
Krystian Okoniewski i Jakub Kałuziński żegnają się z Lechią Gdańsk. Ten pierwszy już wkrótce może mieć nowego pracodawcę. Okoniewskim interesują się bowiem Raków Częstochowa, Lech Poznań i Górnik Zabrze.

Okoniewski uchodzi za bardzo utalentowanego piłkarza, ale w zespole biało-zielonych nigdy nie dostał szansy. Będąc zawodnikiem Hetmana Zamość nie narzekał na brak propozycji. Wybrał Lechię, bo dostał zapewnienie, że będzie otrzymywał swoje minuty w PKO Ekstraklasie. Niestety, ta obietnica nigdy nie została zrealizowana i okazało się, że to były tylko puste słowa, aby młody zawodnik wybrał ofertę z Gdańska. Na młodego zawodnika trzeba stawiać, dawać mu szansę pokazania się, aby można było zarobić na transferze. W Gdańsku jednak albo tego nie rozumieją albo zwyczajnie nie potrafią zrobić.

- Akademia to serce klubu. Bayer w ostatnich latach zarobił ponad 150 milionów euro na transferach wychowanków. To identyfikacja zawodnika z klubem, kibica z zawodnikiem. Wyobraźmy sobie, że w Lechii grałoby jedenastu wychowanków. Oczywiście to ciężkie do zrealizowania. Są jednak kluby, jak Athletic Bilbao, które stawiają wyłącznie na zawodników ze swojego regionu. I nasi wypromowani piłkarze nie są zebrani z całych Niemiec, tylko z regionu oddalonego od Leverkusen o godzinę jazdy samochodem. Najlepsze dla rozwoju młodego zawodnika jest to, żeby jak najdłużej mieszkał z rodzicami, a nie jeździł po bursach. Dziecko musi mieć rodzinę i czuć jej wsparcie w codziennym trudzie – mówił w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Sławomir Czarniecki, członek rady nadzorczej w Lechii odpowiedzialny za kwestie sportowe.

To z pewnością właściwa droga, szkoda tylko, że zarząd nie idzie w tym kierunku. Przykładem jest Jakub Kałuziński, od dziecka związany z Lechią, absolutny wychowanek, któremu klubowe władze pokazują, że nie jest potrzebny.

- Rozmowy z jego agentem prowadził Paweł Żelem. Jeśli on mówi, że złożył ofertę, a później otrzymał kontrofertę od Daniela Webera, której nie mógł przyjąć, to muszę to zaakceptować. Następnie muszę wziąć pod uwagę słowa zawodnika, który nie chce grać w Lechii – powiedział w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Adam Mandziara, były prezes i przewodniczący rady nadzorczej w Lechii, który oficjalnie odszedł z klubu, ale wciąż ma wpływ na to, co się w nim dzieje.

CZYTAJ TAKŻE: Jak piłkarze Lechii spędzali urlopy? Zobaczcie gdzie lubią wyjeżdżać

Taka retoryka kompletnie do niczego nie prowadzi, bo nie jest tak, że Kałuziński nie chciał grać w Lechii. Tylko klub nie był dość zdeterminowany, żeby zatrzymać wychowanka i jednego z ważniejszych piłkarzy w zespole. Tłumaczenie, że Kałuziński nie poleciał z drużyną na zgrupowanie do Turcji, bo nie chce grać w Lechii, a klub chce stawiać na zawodników wiążących przyszłość z drużyną, jest po prostu tandetne. To kara dla „Kałuży”, że śmiał odrzucić propozycję z klubu, w którym się wychował. A propozycja nowego kontraktu nie była wyraźnie lepsza od dotychczasowego i nie stawiała zawodnika w gronie tych ważniejszych w drużynie. A mówimy przecież o młodzieżowym reprezentancie Polski, który dużo widzi na boisku i wciąż się rozwija i może grać coraz lepiej. Owszem, nie uniknął błędów. Po pierwsze – takie są prawa młodości i zawodnik na własnych błędach musi się uczyć, a po drugie – krzywdą dla Kuby było wystawianie go na pozycji numer sześć, która jest kompletnie nie dla niego. Do Turcji poleciał Christian Clemens, który z Lechią nie był związany emocjonalnie, w klubie był niechciany, a na zgrupowaniu toczyły się rozmowy w kwestii rozwiązania kontraktu, co w końcu udało się zrealizować. Z drużyną jest także Łukasz Zwoliński – bez dwóch zdań, ważny zawodnik – który też nie wiąże przyszłości z Lechią i odejdzie jak nie zimą, to latem po zakończeniu kontraktu. Dla Clemensa i Zwolińskiego było miejsce w samolocie do Turcji, a dla Kałuzińskiego nie, więc w klubowej logice nie ma żadnej spójności.

Okoniewski, w przeciwieństwie do Kałuzińskiego, nie jest wychowankiem Lechii, ale talent ma i został sprowadzony do Gdańska, żeby go oszlifować, dawać szansę w lidze, aby mógł się rozwijać. Tymczasem Okoniewski w PKO Ekstraklasie nie dostał nawet jednej minuty. Strzelił za to bramki w meczu towarzyskim z Szachtarem Donieck, w sparingu z Cartusią i trzy w grze kontrolnej z Gedanią. Teraz Krystianem interesują się Raków Częstochowa, Lech Poznań oraz Górnik Zabrze i można powiedzieć z dużym przekonaniem, że w każdym z tych klubów doczeka się szybciej ekstraklasowego debiutu niż w Gdańsku. Zresztą Lechia sprowadziła innych bardzo utalentowanych zawodników, jak Jan Biegański, Tomasz Neugebauer czy Dominik Piła. Żaden z nich nie stał się podstawowym zawodnikiem w drużynie. Jaki zatem pójdzie przekaz w świat? Taki, że Lechia i Gdańsk to nie jest dobre miejsce dla młodzieży, żeby się rozwijać i grać coraz więcej w PKO Ekstraklasie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto