Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia zremisowała ze Śląskiem [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz, Wrocław
Paweł Relikowski/Polska Press Grupa
Piłkarze Lechii zdobyli drugi punkt w tym sezonie. Biało-zieloni zremisowali ze Śląskiem 0:0 i choć znowu Wrocławia nie zdobyli i nie strzelili gola, to po trzech kolejnych porażach wreszcie wywieźli remis z tego trudnego terenu.

W Lechii nie ukrywali zadowolenia, że w środku tygodnia nie musili grać żadnego meczu towarzyskiego. Trener Jerzy Brzęczek mógł skupić się na pracy z zespołem, aby szybko drużyna wróciła na właściwe tory, zaczęła wygrywać i odbiła się w górę ligowej tabeli.

- Wierzę, że szybko dołączymy do ligowej czołówki - mówił Jerzy Brzęczek, trener biało-zielonych, przed wyjazdem do Wrocławia.

Szkoleniowiec biało-zielonych dostrzegł też słabą formę Sebastiana Mili i kapitana posadził na ławce rezerwowych.

- Wiem, że gram słabo. Nie obrażę się, jeśli usiądę na ławce - zapowiadał Mila.

Gdańszczanie nie mieli łatwego zadania, bo we Wrocławiu gra im się wyjątkowo źle. W stolicy Dolnego Śląska nie wygrali od pięciu lat, a od trzech nie strzelili gola. Ostatnio głównie przegrywali. A to spotkanie dopiero zaczynało serię wyjazdowych meczów, bo w środę Lechia zagra w Pucharze Polski z Puszczą Niepołomice, a w kolejną niedzielę mecz ligowy z Wisłą Kraków.
Biało-zieloni postawili we Wrocławiu na twardą i agresywną walką, choć w takim upale z pewnością grało się bardzo ciężko.

Kilka akcji Lechii zapowiadało się nieźle, ale brakowało ostatniego dobrego podania albo skuteczniejszego wykończenia. Odważnie do akcji ofensywnych włączał się Grzegorz Wojtkowiak, który głowę strzelił tuż obok słupka i nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Mariuszem Pawełkiem. Były też inne okazje, w których brakowało lepszego rozegrania. Swoje szanse mieli także gospodarze. zwłaszcza Kamil Biliński, który uciekł Jakubowi Wawrzyniakowi i biegł sam od środka boiska na bramkę biało-zielonych, ale naciskany przez lewego obrońcę gdańszczan strzelił niecelnie. Do siatki piłkę wpakował za to Flavio Paixao, ale uczynił to ze spalonego i gol nie został uznany. Ta pierwsza połowa była jednak niezła w wykonaniu obu zespołów, a gdańszczanie choć zagrali lepiej niże ostatnio, to pokazali, że wciąż mają za mało atutów w ofensywie, wbrew temu, co twierdzi menedżer kadry pierwszego zespołu, Marek Jóźwiak.

W drugiej połowie Lechii trudniej szło konstruowanie akcji ofensywnych. Biało-zieloni momentami potrafili utrzymywać się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Były próby strzałów z dystansu, ale bez większego zagrożenia. Śląsk za to miał dwie sytuacje, po których mógł zdobyć zwycięskiego gola. Po strzale Bilińskiego świetną interwencją popisał się Marić, a kilka minut później Robert Pich trafił w słupek z pięciu metrów. Pomimo trudnych warunków do gry piłkarze obu zespołów do końca spotkania dość żwawo poruszali się po boisku, ale kibice na gole się nie doczekali. Choć w doliczonym czasie gry Pawełek musiał się wykazać, żeby odbić piłkę na rzut rożny po strzale z rzutu wolnego Bruno Nazario.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto