Ofiary wypadków, które w najbliższych dniach trafią do Kliniki Chirurgii Urazowej, powinny być ranne tylko w rękę. Noga i głowa odpadają. I to wcale nie jest żart.
- Jesteśmy zakładnikami nienormalnej sytuacji - mówi kierujący kliniką doc. dr Jerzy Lasek. - W połowie roku wyczerpaliśmy już limit punktów przyznanych nam przez NFZ, m.in. na zabiegi neurochirurgiczne oraz ortopedyczne i traumatologiczne kończyn dolnych. Pacjentów z tego typu urazami leczymy praktycznie za darmo, zwiększając zadłużenie szpitala.
Fundusz nie zapłaci m.in. za kolejne zabiegi, które będą przeprowadzane u 21-letniego Bogdana Chodnickiego.
- Dostałem się pod koła pociągu i straciłem lewą nogę - mówi młody człowiek. - Gdyby nie chirurdzy, nie miałbym też i prawej stopy. Uratowali ją, ale potrzebne są dalsze operacje.
Tegoroczny limit punktowy, przyznany chirurgii urazowej, jest o 15 proc. niższy od poprzedniego.
Gdańska klinika jest jedną z pięciu w kraju, które pozwalają na pełnoprofilowe leczenie chorych po ciężkich urazach. Jest też ostatnią szansą dla wielu chorych, przysyłanych tu z innych szpitali w regionie.
- Praktycznie nie wykonujemy już zabiegów planowych - twierdzi kierownik kliniki. - Ratujemy jedynie ofiary nagłych wypadków. Rocznie trafia do nas tysiąc chorych, nierzadko w bardzo ciężkim stanie. Ludzie ci wymagają wielu operacji i kosztownych badań diagnostycznych.
W ubiegłym roku przez 117 dni leżał w klinice młody motocyklista, który przeszedł... 60 operacji. Jego leczenie kosztowało ok. 164 tysiące zł, czyli prawie 9 procent rocznego limitu.
Lada tydzień wyczerpią się także limity na leczenie urazów rąk. A na pomorskich drogach jest coraz groźniej. Tylko w środę w 16 wypadkach rannych zostało 21 osób.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?