MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS Łomża - Lechia Gdańsk 1:1

Paweł Stankiewicz
Sędzia z Warszawy Artur Radziszewski znowu okazał się pechowy dla Lechii. Wprawdzie poprzednie dwa mecze, które sędziował biało-zielonym, zakończyły się porażkami gdańszczan, a ten remisem, ale dla walczącej o awans ...

Sędzia z Warszawy Artur Radziszewski znowu okazał się pechowy dla Lechii. Wprawdzie poprzednie dwa mecze, które sędziował biało-zielonym, zakończyły się porażkami gdańszczan, a ten remisem, ale dla walczącej o awans Lechii, ten remis jest jak porażka. Radziszewski nie uznał też gola dla biało-zielonych, ale z kolei gospodarze domagali się podyktowania dla nich rzutu karnego.
Szansa na awans do Orange Ekstraklasy znacznie oddaliła się od Lechii. Promocję uzyskają cztery zespoły, a biało-zieloni są już na szóstej pozycji. Przed Lechią jest chociażby Polonia Warszawa, a "Czarne Koszule" mają jeszcze u siebie Piast Gliwice i ŁKS Łomża, jadą do Legnicy na spotkanie z Miedzią i dostaną punkty walkowerem za Zawiszę. A Lechia musi wygrać wszystko do końca i liczyć na potknięcie zespołu ze stolicy. To jednak nie wystarczy, bo biało-zieloni muszą minąć jeszcze jednego rywala. Na przykład Polonię Bytom, która gra u siebie z Zagłębiem Sosnowiec i Piastem Gliwice, a na wyjazdach z KSZO Ostrowiec i Miedzią Legnica.
Mecz w Łomży dobrze rozpoczął się dla biało-zielonych. W 22 minucie bardzo dobrym podaniem popisał się Sławomir Wojciechowski próbował strzelać Piotr Cetnarowicz, a piłka trafiła pod nogi Pawła Buzały, a ten z trzech metrów strzelił pod poprzeczkę. Niestety, tym prowadzeniem gdańszczanie cieszyli się tylko dziesięć minut. Po rzucie rożnym piłkę głową do siatki skierował środkowy obrońca ŁKS Łomża, wypożyczony z Lecha Poznań, Krzysztof Strugarek.
- To był błąd Cetnarowicza. Miał pilnować wysokiego Strugarka i zresztą rozmawialiśmy o tym nie raz. Tymczasem pozwolił mu oddać strzał i straciliśmy gola. Zimą chcieliśmy pozyskać Strugarka, ale on najpierw chciał zostać w Lechu, a potem w końcu poszedł do Łomży i w sobotę był najlepszym piłkarzem na boisku. Na pewno warto się nim zainteresować przed kolejnym sezonem - powiedział Tomasz Borkowski, trener Lechii.
Obie drużyny mogły wygrać to spotkanie. Lepsze sytuacje do zdobycia gola mieli jednak gospodarze. Rewelacyjnie w bramce gdańszczan spisywał się jednak Mateusz Bąk. Do tego Damian Trzebiński i Marcin Szałęga wybijali piłkę z pustej już bramki. Gdańszczanie też mieli swoje szanse bramkowe. Aktywny w tym meczu Buzała przegrał jednak pojedynek sam na sam z Maciejem Kudryckim. Buzała trafił do siatki w drugiej połowie, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej i tego gola nie uznał.
- Jestem po obserwacji meczu i moim zdaniem ten gol został zdobyty prawidłowo. Jeszcze raz Buzała wychodził sam na sam, a sędzia liniowy pokazał pozycję spaloną. Na naszej ławce nastąpił wybuch złości, bo sędzia i tym razem chyba też się pomylił. Nie ma jednak co zwalać na sędziego, bo z kolei gospodarze uważali, że powinien być dla nich rzut karny. Myślę, że remis jest sprawiedliwy, choć mogliśmy ten mecz przegrać. Na pewno zawodnikiem numer jeden w naszej drużynie był Mateusz Bąk, bo gdyby nie on, to mogliśmy wrócić do Gdańska bez punktów. Nie zawiedli też Miklosik, mimo błędu przy bramce Cetnarowicz. Na pochwały zasługuje Wojciechowski, a przede wszystkim ambitny Buzała - powiedział trener Borkowski.
Nie po raz pierwszy biało-zieloni nie mogli zagrać w pełnym składzie. Fatum nadal ciąży nad gdańszczanami.
- Rozsypała nam się obrona i tę formację musieliśmy składać naprędce - tłumaczy Borkowski. - Nadal nie są w pełni gotowi do gry Sebastian Fechner i Paweł Pęczak, za kartki musiał pauzować Rafał Kosznik, a jeszcze w autokarze grypa rozłożyła Jacka Manuszewskiego. Do tego w drugiej połowie odnowił się uraz Mariuszowi Pawlakowi. Jest jednak szansa, że z Kmitą będzie mógł zagrać. W pierwszej połowie staw skokowy skręcił Marcin Szulik i w przerwie musiałem go zmienić. Zapewne jego przerwa w treningach potrwa ponad tydzień.
Kibice z Gdańska po meczu okazywali swoje niezadowolenie z postawy piłkarzy.
- Rozumiem fanów, że nie są zadowoleni z naszej gry i wyników. Mogę ich jednak zapewnić, że się nie poddamy. Będziemy grać do końca, choć na pewno na szanse na awans mocno się ograniczyły. Jednak jeszcze do końca sezonu zostało kilka spotkań. Musimy wygrać nasze pozostałe spotkania i zobaczymy co to nam da - zakończył Borkowski.
W najbliższą środę następna seria spotkań w drugiej lidze, ale piłkarze Lechii będą odpoczywać. W tym terminie mieli grać z Zawiszą Bydgoszcz, a więc otrzymają trzy punkty walkowerem.

ŁKS Łomża - Lechia 1:1 (1:1)

Bramki: 0:1 Paweł Buzała (22), 1:1 Krzysztof Strugarek (32).
ŁKS Łomża: Kudrycki - Galiński, Strugarek, Strózik, Jasiński (67 Łuba) - Dąbrowski (72 Świerblewski), Mądry (87 Ogrodowicz), Kowalski, Adamski - Bzdęga, Rozkwitalski.
Lechia: Bąk - Brede, Pawlak (70 Łożyński), Trzebiński, Żuk - Kalkowski (63 Wiśniewski), Miklosik, Szulik (46 Szałęga), Wojciechowski - Buzała, Cetnarowicz.
Żółte kartki: Jacek Dąbrowski, Tomasz Łuba (ŁKS Łomża) oraz Piotr Cetnarowicz (Lechia).
Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa).
Widzów: 2500.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto