Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ludzie dzwonią na policję: "Czy możecie mi zamówić taksówkę?", "Ptak porwał mi psa"

Ania Ryta
Ania Ryta
Lis terrorysta, porwanie Yorka, matematyczny problem i walka o ...
Lis terrorysta, porwanie Yorka, matematyczny problem i walka o ... Maryla Rzeszut / pomorska.pl
Lis terrorysta, porwanie Yorka, matematyczny problem i walka o kurczaka - to tylko niektóre sprawy z jakimi ludzie dzwonią na policję.

Telefon alarmowy 997 lub 112 to telefony policji. Służą do natychmiastowego wezwania pomocy, poinformowania policji o wypadku lub innym zdarzeniu, gdzie konieczna jest błyskawiczna reakcja. Niestety, wykorzystywany jest do wielu innych rozmów lub zgłaszania faktów, które szybkiej reakcji nie wymagają. A policjanci nie mogą lekceważyć żadnego zgłoszenia. W ciągu dwunastu godzin dyżurny jednostki odbiera setki telefonów.

- Na stanowisku kierowania w jednostkach praktycznie zawsze coś się dzieje. Policjant podnosi słuchawkę raz po raz: wypadek, kolizja, mąż bije żonę, skradziono radio z samochodu, samochód prowadzi nietrzeźwy kierowca itd. Każde takie zgłoszenie wymaga odpowiedniej reakcji, odpowiedniego zachowania funkcjonariusza i wykonania określonych czynności - tłumaczy Błażej Bąkiewicz z KWP w Gdańsku.

"Kiedy sąsiedzi puszczają wodę to mi szumi w rurach"

Jednak nie zawsze jedynym powodem, dla którego obywatel wykręca numer 997 jest sprawa życia lub śmierci. Jak wymienia Błażej Bąkiewicz, ludzie nagminnie dzwonią na policję z pytaniami typu:

- gdzie znajduje się dana ulica, jakiś urząd, jaki jest numer telefonu do jakiegoś urzędu?
- czy może mi pan zamówić taksówkę, bo jest mi zimno i za chwilę chyba zamarznę
- zapomniałam PINu do telefonu komórkowego/karty bankomatowej, może mi go pan ustalić?
- kiedy sąsiedzi puszczają wodę to mi szumi w rurach, w kaloryferach itp., zróbcie coś z tym
- która jest godzina, bo o 12 muszę wziąć leki?

Jeśli myślicie, że takie sytuacje zdarzają się jedynie w filmach i dowcipach, to jesteście w błędzie. Wszystkie te zgłoszenia pochodzą z Trójmiasta i okolic. A osobom, które dzwonią na policję w dość oryginalnych sprawach, wcale nie jest do śmiechu. Oto kilka policyjnych perełek.

"Niezidentyfikowany ptak porwał mi Yorka"

Najbardziej zapamiętany przez dyżurnych z Sopotu był telefon zrozpaczonej turystki, która spacerowała ze swoim psem wzdłuż plaży. Piesek rasy York biegał po plaży bez smyczy. Nagle, ku przerażeniu jego właścicielki, pies został porwany przez "niezidentyfikowanego" ptaka. Kobieta od razu zadzwoniła na numer alarmowy i stanowczo zażądała interwencji policjantów.

Kiedyś do komendy zadzwonił siedmiolatek i poprosił dyżurnego, aby pomógł mu w rozwiązaniu matematycznego zadania. Podczas rozmowy słychać było krzyk siostry, która podniesionym głosem zapytała brata: "gdzie ty wydzwaniasz?!" na co on spokojnie odpowiedział "no przecież mama mówiła, że jakbym potrzebował pomocy to mam zadzwonić na 112".

"Chciałem zobaczyć jak szybko przyjedziecie"

W lipcu ubiegłego roku 32-letni pijany kwidzynianin zadzwonił po policję. Zapytany przez funkcjonariuszy, w jakiej sprawie wezwał patrol, odpowiedział, że jak potrzeba policji, to ich nie ma. A sam zadzwonił po mundurowych, bo ma dużo darmowych minut i chciał zobaczyć jak szybko przyjadą.

W ubiegłym roku w Człuchowie do dyżurnego policji zadzwonił mężczyzna i poinformował, że zakupił trzy udka z kurczaka. Upiekł je, aby zjeść na obiad wspólnie z synem. Jednak między mężczyznami doszło do nieporozumienia, bo syn zjadł dwa udka a zgłaszający tylko jedno. Policjanci mieli przyjechać i zrobić porządek z synem.

W Kartuzach otrzymano zgłoszenie od mężczyzny, który zadzwonił do dyżurnego żądając interwencji, gdyż na drodze, którą jechał stoi lis i "się na niego patrzy, uniemożliwiając mu dalszą jazdę".

Ukradli jej radio? Nie. Wsiadła do auta koleżanki

Nietypową interwencję przeprowadzili bytowscy policjanci. Otrzymali zgłoszenie o włamaniu do volkswagena passata, z którego zginęło radio i torebka. Policjanci ustalili, że pokrzywdzona przyjechała do Bytowa w odwiedziny do znajomej. Auto zaparkowała przed domem koleżanki. Po spotkaniu wsiadła do samochodu i stwierdziła, że w pojeździe nie ma radia i torebki. Natychmiast z koleżanką zadzwoniła na policję. Już po chwili okazało się, że do kradzieży jednak nie doszło.

Mundurowi zauważyli, że kobieta siedzi w oplu astrze, a zgłoszenie dotyczyło volkswagena passata, który zapakowany był za oplem. Jak się okazało kobieta przez przypadek otworzyła opla i wsiadła do samochodu koleżanki. Z jej volkswagena nic nie zginęło. O całym zdarzeniu powiadomiony został właściciel opla, który zamknął swój samochód.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto