Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ludzie nie rodzą się, żeby być bohaterami... Hanka i przyjaciele

Dorota Abramowicz
„Stwierdzamy, iż w czasie okupacji niemieckiej ob. Julia Halina Dąbrowska udzieliła tak nam, niżej podpisanym, jak również wielu innym osobom pochodzenia żydowskiego pomocy materialnej i moralnej.

„Stwierdzamy, iż w czasie okupacji niemieckiej ob. Julia Halina Dąbrowska udzieliła tak nam, niżej podpisanym, jak również wielu innym osobom pochodzenia żydowskiego pomocy materialnej i moralnej. Ścigani przez siepaczy hitlerowskich, granatowych policjantów, znajdowaliśmy zawsze schronienie u ob. Dąbrowskiej, która z narażeniem swego życia niosła pomoc i opiekę(...). Stwierdzenie niniejsze nie jest zwykłą formalnością, lecz potrzebą serca i uznania dla ob. Dąbrowskiej - za jej serce. ”
***

„Ludzie nie rodzą się, żeby być bohaterami. Matki rodzą i wychowują dzieci do życia, po prostu. Dlatego nie ma na świecie większych bohaterów, dzielniejszych ludzi niż Sprawiedliwi wśród Narodów Świata.”
Prof. Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce.
***

Ze zdjęć, rozstawionych w sopockim mieszkaniu Danuty Dąbrowskiej-Walio patrzy młoda kobieta. Zadziorna mina, pewne spojrzenie. To Julia Halina Dąbrowska, zwana przez przyjaciół Hanką.
- Niesamowita uroda - mówi prof. Michał Głowiński z Instytutu badań Literackich PAN, autor wielu książek. - Miała ogromne powodzenie.
W książce „Historia jednej topoli” Michał Głowiński, wspominając pruszkowski dom dziadków napisał: „Pamiętam imiona najważniejszych z koleżanek, dla których (...) dom stanowił nie tylko przestrzeń oswojoną, ale na swój sposób własną. A więc była Hanka, słynąca ze wspaniałej urody, to ona w czasie okupacji tak wiele uczyniła dla ratowania moich Dziadków.”
- To wszystko przez przyjaźń - uśmiecha się pani Danuta.
***

Karolina i Eliasz Rozenowiczowie, właściciele składu drewna w podwarszawskim Pruszkowie mieli trzy córki: Felę, Todzię i Marysię. Czwartą, przybraną, stała się Hanka.
Podczas rewolucji w Rosji matka Hanki, Gabriela Elżanowska, zawieruszyła się na jakiś czas po tamtej stronie granicy. Dorastająca Hania przylgnęła więc do przyjaciółek i ich rodziny.
Mijały lata, a przyjaźń trwała. Hanka wyszła za mąż za Antoniego. Urodziła się Danka. Fela została żoną Henryka, na świat przyszedł Michał. Todzia pokochała Józefa, urodziła Piotra. Maria została żoną drugiego Henryka, pojawiła się Elżunia.
- Pamiętam soboty w Pruszkowie - opowiada Danuta. - Doskonałe obiady, ciasta, zabawy z dziećmi.
A potem przyszła wojna.
Nie rozumiała przerażenia w oczach mamy. I jej słów: - Zabrali ich do getta.
Z domu przy Al. Jerozolimskich 65 wyprowadził się też kolega Danki z podwórka, Adaś.
- Oni są Żydami - usłyszała.
W domu Dąbrowskich rozmawiając o ludziach nie rozważano ich narodowości. Człowiek mógł być dobry albo zły. Dobro należy nagradzać, zło karać. Czym zawinił Adaś, że założono mu na rękę opaskę i wyrzucono z domu?
To przekraczało zdolność pojmowania Danki.
***

Lato 1942 roku. Danka ma 8 lat.
- Mama wywiozła mnie na wieś - mówi. - Wróciła do domu i zastała Marysię z Elżunią i Piotrusiem. Uciekli z getta, przyjęła ich babcia. Mama zorganizowała opiekę Piotrusiowi, a na wieś przywiozła Elżunię. Powiedziała, że to jej młodsza córka.
Po powrocie do Warszawy Danka przechodzi przyspieszony kurs dojrzewania.
- Nie mogłam już być dzieckiem - wspomina. - Zawsze trzeba było kogoś gdzieś ulokować, wywieźć, załatwić dokumenty, wyprowadzić z getta.
- Tu są pieniądze na wypadek szantażu - pokazywała schowek matka.
Pewnego dnia jechały tramwajem z fałszywymi dokumentami dla uciekinierów z getta. Tramwaj otoczyli Niemcy. Hanka błyskawicznie wcisnęła plik papierów do dziecinnej mufki, kazała Dance uciekać.
Sama wymknęła się w ostatniej chwili...
Co pewien czas pakowały do koszyka, prowiant i ruszały na wieś.
Michał Głowiński: - Hanka i pani Gabriela zaopiekowały się dziadkami, którzy ukrywali się we wsi Wólka Korabiewicka. Załatwiały różne sprawy, pomagały. To między innymi dzięki im dobiegający wówczas 70. dziadkowie przeżyli czas zagłady.
***

Danusia stoi skamieniała ze strachu. Przyszli po nią gestapowcy, mówią, że jest ona pewnie tym żydowskim dzieckiem...
Widzi wyglansowane buty gestapowca i klęczącego dozorcę kamienicy, Władysława Sieka. Przysięga on na wszystkie świętości, że Danusia jest aryjką. Niemiec dotyka platynowych włosów dziewczynki.Wychodzi.
Kilka dni wcześniej Hanka przyprowadziła z getta Józefa na spotkanie z żoną Todzią. Następnego dnia rano jakiś łajdak zapukał do drzwi. Zażądał okupu.
Józef dał obrączkę. Jeszcze tego samego dnia Hanka ukryła przyjaciół w dwóch osobnych mieszkaniach.
Szantażyści wrócili. Wtedy Hanka otworzyła okno i krzyknęła do dozorcy: - Władysławie, proszę wezwać policję! Nachodzą mnie jacyś ludzie, mówiąc, że tu są Żydzi. Władysław wie, że bym Żydów nigdy nie wpuściła!
Szantażyści uciekli, ale nasłali gestapo.
Józef już nigdy nie spotkał się z Todzią. Wraz z mężem Marysi, Henrykiem wpadli w pułapkę zastawioną w Hotelu Polskim przez gestapo na ukrywających się Żydów. 13 lipca 1943 roku 300 przebywających w hotelu osób zabrano na Pawiak i rozstrzelano.
***

Elżunia jest ciężko chora. Mieszka w domu Dąbrowskich z mamą, Marysią. Nie mogą podchodzić do okna. Kiedy domownicy wychodzą, leżą godzinami bez ruchu na tapczanie. Tupot dziecięcych nóżek mógłby ściągnąć śmierć.
Zaufany lekarz każe jechać do szpitala. Jest już ciemno, wsiadają do dorożki. Wracają bezpiecznie.
Todzia, Fela i Michał ukrywają się w innym mieszkaniu. Danka przychodzi tam z mamą. Michał - wysoki, mizerny - całe dnie spędza nad szachownicą.
Pewnego dnia do drzwi dzwoni przerażona Todzia. Nakryli ich szmalcownicy. Hanki nie ma, ale 10-letnia Danusia wie, gdzie szukać odłożonych na „czarną godzinę” zaskórniaków. Szantażyści znikają. Trzeba jednak szukać innej kryjówki.
Danusia słyszy, jak mama mówi o pani Sendlerowej.
Irena Sendler uratowała w czasie wojny 2,5 tysiąca żydowskich dzieci. Więcej niż Oskar Schindler, bohater filmu Spielberga.
Lato 1944 r. Danka i Elżunia jako „kuzynki” spędzają u sióstr Niepokalanek. Rozmawiają o zbliżającym się końcu wojny.
Powstanie rozdziela przyjaciół.
Dziewięcioro podopiecznych Hanki cudem unika śmierci.
Ojciec Danki ginie w walkach.
Hanka wraz z córką uciekają z pociągu, wiozącego je do obozu.
Po powrocie zastają wypalony dom. Dziś na jego miejscu stoi hotel Mariott.
***

21 maja 1945 r. Danka przyjeżdża do Sopotu.
- Wrócimy do Warszawy - obiecuje mama.
Do domu przychodzą obcy ludzie. Młody mężczyzna, grożąc pistoletem każe Hance opuścić mieszkanie. Nie wie, na kogo trafił.
- Niemców się nie bałam, gówniarzu, ty też mi grozić nie będziesz! - Hanka wypycha zdumionego młodzieńca z domu.
Dociera do nich babcia. Danka studiuje farmację. Zostaje wykładowcą na AMG.
Michał Głowiński kończy filologię polską, trafia do Instytutu Badań Literackich PAN. Dziś jest znanym profesorem, literaturoznawcą.
Elżunia została naukowcem, biologiem. Piotr wyjechał do Szwecji, założył rodzinę.
Kolejno odchodzą państwo Rozenowiczowie, babcia, Marysia, Todzia.
Julia Halina Dąbrowska, zwana Hanką, do końca życia utrzymuje kontakt z Felą i Henrykiem Głowińskimi.
- Muszę się z nimi pożegnać - informuje córkę i w kwietniu 1981 r. jedzie do Warszawy.. Danuta nie rozumie. Matka umiera nagle w lipcu 1981 r.
***

Lato 2003. Danutę odwiedza syn matki chrzestnej, stomatolog z Warszawy, Wojciech Jursz.
- Masz jakieś dokumenty po mamie? - pyta.
Kładzie przed nim zżółkłą kartkę z pieczątką Komitetu Żydowskiego w Pruszkowie, podpisaną przez Marysię, Todzię, Felę, dziadka Eliasza. „Stwierdzamy, iż w czasie okupacji niemieckiej ob. Julia Halina Dąbrowska udzieliła tak nam, niżej podpisanym, jak również wielu innym osobom pochodzenia żydowskiego pomocy materialnej i moralnej. Ścigani przez siepaczy hitlerowskich, granatowych policjantów, znajdowaliśmy zawsze schronienie u ob. Dąbrowskiej, która z narażeniem swego życia niosła pomoc i opiekę(...). Stwierdzenie niniejsze nie jest zwykłą formalnością, lecz potrzebą serca i uznania dla ob. Dąbrowskiej - za jej serce. ”
Wojciech Jursz kseruje kartkę i wysyła pismo Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Na posiedzeniu komisji w listopadzie 2005 r. pani Hanka i jej matka, Gabriela Elżanowska otrzymują tytuł „Sprawiedliwy wśród narodów świata” .
W ostatnią środę Danuta Dąbrowska-Walio odbiera w Warszawie w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego medale w imieniu nieżyjących matki i babci. Ich imiona zostaną na wieki wyryte na „Ścianie Honorów” w Jerozolimie.
- Dzięki Hance żyję nie tylko ja, ale także narodzili się mój syn i moja wnuczka - powiedziała kiedyś Elżunia.
Judaizm nieprzypadkowo naucza, że kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat. Szczególnie jeśli czyni to z przyjaźni.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ludzie nie rodzą się, żeby być bohaterami... Hanka i przyjaciele - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto