Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Lewandowski: Noc Kupały czyli CudaWianki wiankom nierówne

Redakcja MM
Redakcja MM
Monika Goldszmidt / studiolinnenn.pl
Nasz czytelnik o CudaWianki 2011.

W ostatnich latach Gdynia kulturalnie i organizacyjnie pozostaje w tyle za Poznaniem czy Krakowem. Chociaż trudno porównać to miasto do tych dwóch wymienionych, bo Gdynia jest zdecydowanie mniejsza, to warto uczynić to z trzech rzeczowych powodów.

Tracimy dystans do konkurencji

Po pierwsze, jeszcze dekadę temu właśnie Gdynia była wzorem dla pozostałych miast. Pamiętam słowa lidera Perfektu, który podczas jednego z koncertów wypowiedział ze sceny, że to właśnie w Gdyni i Krakowie uwielbia występować. Zapewne ze względu na niesamowity klimat, jaki panował w tamtych latach podczas imprez plenerowych, którego dzisiaj próżno szukać... Każdego roku w Noc Świętojańską zjeżdżała na Skwer Kościuszki cała metropolia, od Gdańska po Wejherowo. Pamiętam rekord, który ustanowił w 2002 roku wspomniany Perfekt, gdy na Skwer Kościuszki zawitało ponad sto tysięcy spragnionych dobrej zabawy ludzi. W sobotę, 25 czerwca, było ich najwyżej 15 tysięcy.

Drugim powodem jest zezwolenie włodarzy na utracenie imprezy o znakomitej randze, jaką bez wątpienia jest Finał Lata z Radiem. Pamiętny rok 2004, gdy ponownie Gdynię odwiedziło ok. 100 tys. ludzi, a relacje z naszego finału nadała TVP2, co było ogromną promocją dla miasta. Byłem wtedy dumny z Gdyni, bo cała Polska marzyła o tym, by zawitać do tego miasta! Klimat finałów Lata z Radiem był niesamowity... Rokrocznie piękna, duża scena, za każdym razem w oryginalnej kompozycji, znakomity repertuar przyciągający ludzi z całego regionu, no i cała otoczka. Z jednej strony oceanarium, z drugiem Dar Młodzieży i inne pływające atrakcje. Nie zapomnę, jak marynarze któregoś z żaglowców podczas jednego z ostatnich finałów wspięli się na maszt ku zachwytowi publiczności.

Poznań i Kraków zawstydzili nas

Po trzecie uważam, że Gdynia powinna zaprzestać odcinać kupony od Open'era i podjąć próbę powrotu do lat świetności, bo inaczej ciężko będzie rywalizować na płaszczyźnie kulturalnej z Poznaniem, Wrocławiem i Krakowem.

Chcąc porównać obecny poziom organizacyjny imprez kulturalnych posłużę się właśnie Nocą Kupały opierając się na cytatach z łam portali Moje Miasto z Trójmiasta, Poznania i Wrocławia:

Akcja Lampiony:

Poznań: "Fundacja przygotowała w pierwszym rzucie 4 tysiące lampionów - ale już około godz. 20 było wiadomo, że to na pewno nie wystarczy, kiedy nad Wartę zaczęły przybywać kolejne setki uczestników Nocy Kupały."

"I tysiące lampionów poleciało w niebo! To był naprawdę piękny i jedyny w swoim rodzaju widok. Kolorowe lampiony były wszędzie: puszczano je spod mostu Rocha od strony ul. Ewangelickiej, ale także z drugiej strony Warty, która pierwotnie miała być przeznaczona tylko dla widzów. Lampiony puszczano także z parku przy Warcie, z osiedla Piastowskiego, spod politechniki i wielu innych miejsc."
Gdynia: "Brakowało informacji o konkretnym miejscu wydawania lampionów, pijani ludzie wyrywali sobie lampiony i odpalali je, a koordynacja w trakcie samego odpalania była bliska zeru. To wszystko spowodowało, że było to chaotyczne i mało widowiskowe wydarzenie."

"Daleko nam do Poznania i ich tysięcy lampionów, co dało się co chwila słyszeć w tłumie na plaży. W Gdyni było ich ledwo 350."

Gwiazdy Kupały:

Kraków: "Wyclef Jean, Marika, Pablopavo, Sofa i The Poise Rite - oni zagrali nad Wisłą, a słuchało ich 40 tys. krakowian."

"Wyclef był tak zachwycony Krakowem i atmosferą Wianków, że postanowił zrobić fanom niespodziankę. Ostatnie 20 minut swojego koncertu przepłynął motorówką do publiczności i zaśpiewał na alejkach przy sektorach dla widzów."
Gdynia: "Matthew Herbert nie przyciągnął na plażę ludzi, a te kilkanaście tysięcy osób, które pojawiło się w sobotni wieczór w Gdyni, zwabiła raczej reklama imprezy, sam klimat plaży i możliwość wypicia ze znajomymi piwka przy muzyce."

"Orkiestra Herberta grała ciekawie, wokalistka Eska Mtungwazi czarowała naprawdę pięknym głosem, ale nic to nie dało. Już po pierwszych trzech utworach olbrzymia ilość ludzi po prostu opuściła plażę."

Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości w Gdyni skończyło się bez radości, przy nużących dźwiękach dobiegających z głośników, braku urodzaju repertuaru, płodności organizacyjnej. Mało słońca i księżyca to już nie wina organizatorów, że pogoda nie dopisała, ale ogień lampionów najlepiej podsumował organizacyjną stronę przedsięwzięcia i pokazał miejsce w Gdyni w kulturalnym szeregu Polski. Pozostała miłość... miłość do Gdyni. I nadzieja, że będę mógł znów z dumą mówić, że jestem jej mieszkańcem!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto