Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maryla rozruszała Olivię!

Marcelina Oleszuk
Teoretycznie miał to być koncert swingowy. Teoretycznie miał zapoznać fanów z najnowszym dorobkiem Maryli Rodowicz. Teoretycznie miał wypromować nową płytę. Teoretycznie. Dla Gdańszczan artystka przywołała najwspanialsze wspomnienia muzyczne swojej kariery.

Zaczęło się bardzo miło- piosenkarka już na wstępie oświadczyła zdumionej i rozradowanej publiczności: "Gram, co chcecie. Krzyczcie, a ja zaśpiewam". Któż mógł się tego spodziewać? Pierwszy kawałek, "Sing Sing", zabrzmiał ponętnie i dość ciężko. Jednak "Ballada wagonowa" przywołała starą(w przenośni, oczywiście), dobrą Marylę- z nieodłączną gitarą podpisaną jej imieniem. Choć muzyka do niej powstała "na kolanie" Andrzeja Zielińskiego ze Skaldów, nie wydawała się ani trochę niedopracowana. Wkrótce "Wsiąść do pociągu byle jakiego" rozbrzmiało w ustach obecnych, śpiew niósł się hen, daleko... Dzięki drobnej namowie artystki publiczność wstała z miejsc, co odważniejsi ruszyli pod scenę- może sprawiło to również przenikliwe zimno gdańskiej hali, ale głównym czynnikiem była chęć zaśpiewania razem z gwiazdą. Okazja ta nadarzyła się po chwili, ale nie wyprzedzajmy faktów.

Jedną z bardziej nastrojowych piosenek zaprezentowanych tego wieczoru była "Wielka woda"- przypomniała o Maryli wrażliwej, Maryli romantycznej. Wyjątkowo pozytywnie zaprezentował się wówczas chórek złożony z czterech młodych dziewcząt- Natalii, Niny, Ewy i Patrycji. Cygańskim dodatkiem był "Jadą wozy kolorowe"(nigdy przez artystkę nielubianym, jak sama przyznaje), który ustąpił wkrótce przed, szumnie powitanym, "Dworcem". Nie mogło oczywiście zabraknąć muzyki, która jest charakterystyczna dla Maryli Rodowicz- jeszcze z płyty "Cyrk nocą", czyli "Wariatka tańczy".

Dalej było jeszcze lepiej. W pewnym momencie piosenkarkę chyba chwyciły wyrzuty sumienia, bo postanowiła zagrać kawałek ze swojej nowej, przypomnijmy- promowanej podczas tej trasy koncertowej, płyty "50". Wymagało to pewnych przygotowań. Maryla najpierw zdjęła kowbojską spódnicę, ukazując czarne, obcisłe spodnie, a następnie zaprosiła na scenę widownię. Kilkanaście osób wdrapało się z zapałem na podwyższenie, by tańczyć i śpiewać razem z nią "Do grającej szafy", "Cichą wodę", czy "Serduszko puka w rytmie cha-cha". Zostając na scenie oraz w latach 50. zebrani mieli okazję wyłuchać(a także samodzielnie wykonać) "Czerwony autobus"- znajomość całego utworu niezmiernie zdziwiła artystkę. Potem nadszedł czas na ukochaną płytę "Jest cudnie", czyli intymne, nad wyraz szczere piosenki- "Jest cudnie", "Zielona Pani Ziemio".

Różne piosenki zostały połączone w jeden koncert i dało to niesamowity efekt. Maryla Rodowicz potrafi pokazać swój talent, nie szczędząc przy tym głosu. Przy okazji była to świetna okazja do zabawy- pod sceną zebrał się tańczący tłum, ludzie na trybunach zgodnie śpiewali "Ech mała" lub "Sto lat" dla Wioletty, która akurat miała urodziny. Przy wyproszonej przez fanów "Małgośce" kwitły nowe układy choreograficzne, a solówki gitarzystów, szczególnie Marcina Majerczyka, wzbudzały podziw i sprawiały, że na sali zapadała cisza. Przychodząc tego wieczoru do hali Olivia, można było usłyszeć takie hity, jak "Szparka sekretarka" czy "Ale to już było". Podwójny bis, podwójna zabawa- nie był to czas stracony!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto