Maszyna TBM „Damroka”, która wydrążyła Tunel pod Martwą Wisłą, idzie „na żyletki”
Mieszkańcom Gdańska nie trzeba przypominać najbardziej spektakularnej inwestycji drogowej w dziejach miasta, a także „Damroki”, bez której realizacja przedsięwzięcia nie mogłaby się udać. Ważąca ponad 3 200 ton maszyna dotarła do Gdańska w częściach, by w połowie 2013 r. rozpocząć drążenie kluczowej części Trasy Słowackiego, czyli Tunelu od Martwą Wisłą.
Najcięższe i największe elementy „Damroki” transportowano z Niemiec drogą morską, a pozostałe przewieziono samochodami. Parametry mówiły same za siebie:
- 12,2 m średnicy,
- ponad 90 m długości,
- 3,5 MW mocy wykorzystywanej co godzinę,
- w trakcie pracy giganta nadzorowało 13 osób.
Maszyna TBM „Damroka” idzie na żyletki. Nie udało się znaleźć nabywcy
Budowa Tunelu pod Martwą Wisłą była pierwszą inwestycją realizowaną na terenie Polski z wykorzystaniem maszyny TBM (Tunel Boring Machine), czyli tzw. drążącego kreta. Prace zakończyły się wiosną 2016 r., co dla „Damroki” oznaczało koniec gdańskiej misji i zasłużoną przerwę w działaniu. Jak się później okazało, było to jej ostatnie zlecenie.
Po zakupieniu giganta od generalnego wykonawcy inwestycji przez przedsiębiorstwo recyklingowe Panta Sp. z o.o. z Gdańska, była jeszcze szansa, że będzie wykorzystywana przy innych, nie tylko drogowych inwestycjach na terenie kraju. Ostatecznie, na skutek braku zainteresowania, podjęto decyzję o jej demontażu.
– Właścicielem maszyny staliśmy się na początku roku. Niestety, mimo starań, nie udało się znaleźć nowego nabywcy, dlatego podjęliśmy decyzję o demontażu – mówi Łukasz Grosz, prezes spółki. – Nie było to nasze pierwsze doświadczenie z dużymi pojazdami czy obiektami. Na co dzień zajmujemy się recyklingiem wyeksploatowanych maszyn lub ich dalszym odsprzedawaniem.
Największy element „Damroki” ważył 230 ton
Jednak nawet dla firmy z doświadczeniem, przetransportowanie olbrzyma wymagało niestandardowego zaangażowania logistycznego. „Damrokę” rozczłonkowano na miejscu, czyli przy Tunelu pod Martwą Wisłą, gdzie była przechowywana, a następnie przewieziono ją na tereny przy ul. Uczniowskiej z użyciem 350 transportów ciężarówek.
– Największy element ważył 230 ton. Musieliśmy go rozczłonkować na miejscu, aby w ogóle była szansa jego przewiezienia – mówi prezes Panty.
Łukasz Grosz szacuje, że z zezłomowanej „Damroki” uda się odzyskać ok. 3 000 ton stali.
– Natomiast wszelkie podzespoły zostaną sprzedane firmom, które będą mogły wykorzystać je w swojej działalności, np. jako zamienniki do innych maszyn. Jest tego wiele. To siłowniki, pompy hydrauliczne, kompresory, pompy betonowe, rury, silniki elektryczne czy konstrukcje stalowe. Częścią „Damroki” był np. kompresor o wydolności prawie 95 msześc./min.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?