MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Matemblewo. Zaskoczyli samego biskupa

Marcin Żebrowski
Do sanktuarium w Matemblewie, jak co roku, przyszło kilka tysięcy wiernych.
Do sanktuarium w Matemblewie, jak co roku, przyszło kilka tysięcy wiernych.
Wyłącz komórkę! Mówiłam ci, żebyś to zrobił jeszcze przed kościołem - cichy, acz zdecydowany nakaz przebiegł przez szczelnie wypełnioną ludźmi świętynię w sanktuarium Matki Boskiej Brzemiennej w Matemblewie.

Wyłącz komórkę! Mówiłam ci, żebyś to zrobił jeszcze przed kościołem - cichy, acz zdecydowany nakaz przebiegł przez szczelnie wypełnioną ludźmi świętynię w sanktuarium Matki Boskiej Brzemiennej w Matemblewie.

- Ale ja wyłączyłem telefon - usprawiedliwiali się właściciele "komórek" nerwowo sięgając do kieszeni. Okazało się, że niepotrzebnie. Głośny, charakterystyczny dzwonek telefonu rozpoczynał tegoroczne Betlejem Gdańskie - przedstawienie, które co roku organizowane jest przez parafię Matki Boskiej Brzemiennej w Matemblewie. Jak się okazało po kilku chwilach, ta scena przygotowana przez młodych artystów, była niczym w porównaniu z kolejnymi, które zszokowały nawet obecnego na przedstawieniu arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego metropolity gdanskiego.


Koń się rusza

- Jestem pierwszy raz na Gdańskim Betlejem. Przyjechałam z grupą przyjaciół. Oni przychodzą tu od samego początku tych przedstawień, czyli od siedmiu lat - mówiła Kasia z Sopotu.

- Przyznam się, że musieli mnie namawiać trzy lata... Jakoś tak się zawsze składało, ża w tym czasie albo ktoś do mnie przyjeżdżał, albo wspólnie z rodziną gdzieś jechaliśmy. W tym roku okazało się, że drugi dzień świąt mam "wolny", to przyjechałam. Nie żałuję.

Największe wrażenie zrobił na kilku tysiącach ludzi, którzy w miniony piątek odwiedzili Matemblewo, spektakl świetlny jaki zaprezentowano na zewnątrz świątyni, przed ołtarzem papieskim. Zgodnie z tradycją Gdańskiego Betlejem, druga część przedstawienia zawsze odbywa się na pobliskiej polanie - tam też dokonuje się najważniejszy moment, czyli narodziny Jezusa.

- Po prostu piękne - przyznała Małgorzata Kotas. - Nie spodziewałam się, że światłem można wyczarować coś tak cudownego. Czasem wydaje mi się, że cała polana się unosi. Po prostu piękne... Dopiero teraz czuję, że narodził się Pan Jezus.

Efekty rzeczywiście były imponujące. Lasery rozświetlały las i polanę, na której stoi ołtarz papieski z sopockiego hipodromu, a nie mniej efektowne reflektory ubarwiały zaimprowizowaną stajenkę.

Najmłodsi dużo bardziej zainteresowani byli koniem, który towarzyszył na scenie Maryi, Józefowi i Dzieciątku Jezus.

- On jest żywy - obwieścił rodzicom 6-letni Kamil. - Wiem, bo się rusza.


Wódka na stół

Arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego bardziej poruszyło przedstawienie wewnątrz świątyni - młodzi aktorzy wcielili się w role rodziny przygotowującej się do świąt, która zamiast piec ciasta, gotować karpia i przyrządzać uszka kupuje wszystko w hipermarkecie, a następnie zaprasza do siebie jednego z przyjaciół. Ten przynosi wódkę, która... zajmuje zaszczytne miejsce na stole wigilijnym.

- Byłem tym zszokowany - przyznał ks. arcybiskup. - Myślę, że tak w rzeczywistości nie jest. Na polskich, wigilinych stołach nie ma alkoholu, ale z drugiej strony wiem, co aktorzy chcieli nam przez to przekazać. Bardzo dobrze, że młodzi ludzie dostrzegają współczesne zagrożenia i są ich świadomi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto