Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Medycy na Pomorzu pracują bez aktualnych umów, regulaminów i legalnych grafików

J. Gromadzka-Anzelewicz, D.Abramowicz
Zagrożone funkcjonowanie Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku, oddziału ginekologicznego w Kościerzynie i odwieszenie strajku w Kocborowie. To jedynie preludium tego, co w szpitalach na Pomorzu stanie się za kilka ...

Zagrożone funkcjonowanie Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku, oddziału ginekologicznego w Kościerzynie i odwieszenie strajku w Kocborowie. To jedynie preludium tego, co w szpitalach na Pomorzu stanie się za kilka tygodni.

- Operujemy do połowy miesiąca - zapowiada prof. dr hab. Janusz Emerich, szef jedynej kliniki onkologii ginekologicznej w całym regionie północnym. Po 14 stycznia, gdy lekarze wykorzystają przysługujący im czas pracy, zaczną chodzić "w kratkę" - jednego dnia będą w szpitalu od rana, drugiego w ogóle nie przyjdą, a trzeciego po południu - nie sposób będzie zapewnić pacjentom operacji w terminie czy w ogóle normalnej opieki.

- Teoretycznie pracujemy jak zwykle - przyznaje dr Monika Łukaszewicz, wiceprzewodnicząca OZZL w Akademickim Centrum Klinicznym, największym szpitalu na Pomorzu. - W praktyce - bez żadnych umocowań prawnych. Bez umów, bez regulaminu, w oparciu o nielegalne grafiki.

Zdaniem związkowców, dyrekcja szpitala próbuje problem organizacji pracy lekarzy "zepchnąć" na kierowników poszczególnych klinik, a ze związkami nie rozmawia. Tymczasem wielu szefów klinik ma ogromny problem z zapewnieniem chorym lekarskiej opieki przez 24 godziny na dobę. Ogromny problem miał z tym dr med. Janusz Głowacki, zastępca kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Transplantacyjnej AMG. Akademickie Centrum Kliniczne oferuje dziś lekarzom najniższe stawki, nic więc dziwnego, że lekarze wolą dyżurować w innych szpitalach. On sam, doświadczony chirurg z 28-letnim stażem - za godzinę dyżuru dostaje 13 zł brutto, młodsi - 7 zł.
Od 1 stycznia pojęcie "dyżuru" co prawda zniknęło, ale za dodatkową pracę lekarzom trzeba płacić, w przeciwnym razie zabraknie ich przy pacjentach.

Taki grafik - tylko na tydzień - udało się sporządzić w Klinice Pediatrii, Hematologii, Onkologii i Endokrynologii Dziecięcej, w której rocznie leczonych jest z powodu choroby nowotworowej 200 maluchów. Jak twierdzi szefowa kliniki prof. Anna Balcerska - mimo to lekarze gotowi są łamać prawo, a nie zostawią dzieci bez opieki. - Nastroje są złe - przyznaje. - Wszyscy czekają na propozycje dyrektora.
- Konkretne propozycje przedstawię lekarzom w najbliższy wtorek - zapowiada dyrektor ACK Zbigniew Krzywosiński. Dlaczego tak późno? Bo dopiero w ubiegły piątek wieczorem szpital zakończył negocjacje z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wiadomo, że kontrakt wzrośnie o 20 proc., teraz trwa gorączkowe liczenie, na jakiej wysokości podwyżki to wystarczy. A musi wystarczyć na pokrycie 3,5-proc. inflacji, podwyżkę cen mediów, podwyżki płac wywalczonej przez lekarzy w ubiegłym roku i realizację ustawy o czasie pracy.

- Szpital nie ucieknie od klauzuli opt-out - przyznaje Zbigniew Krzywosiński. Bez niej musiałby natychmiast zatrudnić 80 lekarzy specjalistów.
Wbrew pogłoskom, planowe zabiegi odbywają się w Szpitalu Morskim im. PCK w Gdyni-Redłowie.
- Zaczynamy negocjować podwyżki i to nie tylko dla lekarzy, ale dla całego personelu - zapowiada wicedyrektor Małgorzata Bartoszewska-Dogan.
Chociaż wszystkie szpitale pracowały wczoraj bez zakłóceń, jednak - jak twierdzą urzędnicy odpowiedzialni za ochronę zdrowia - sytuacja jest labilna. Najgorzej jest w Słupsku. Jak już pisaliśmy, kilkudziesięciu lekarzy zatrudnionych tam na kontraktach nie zaaprobowało 35-proc. podwyżki płac, zaproponowanej przez dyrektora, chociaż dzięki temu ich zarobki mogłyby wzrosnąć do ponad 10 tysięcy złotych. Wszyscy złożyli podania o wypowiedzenie umowy kontraktowej od 1 lutego br.
Jeśli lekarze z oddziału ginekologiczno-położniczego Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie nie podpiszą indywidualnej zgody na dodatkową pracę (tzw. klauzula opt-out), aż 12 styczniowych dyżurów nie zostanie obsadzonych. Wczoraj toczyły się na ten temat rozmowy dyrektora ze związkowcami. W razie braku porozumienia do 7 stycznia ma zapaść decyzja o ewentualnej ewakuacji oddziału.

- Mogę zagwarantować pracę szpitala tylko w styczniu - mówi zrezygnowany dr Leszek Trojanowski, dyrektor szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku. - Po wyczerpaniu przez lekarzy 150 godzin dyżurów, zapewnienie ciągłej opieki pacjentom w lutym może być problemem. Szczerze przyznam, że nie śpię po nocach, zastanawiając się, jak rozwiązać ten problem. Praktycznie zostałem postawiony pod ścianą - pieniądze oferowane przez NFZ nie pozwalają na zapłacenie lekarzom żądanej przez nich kwoty.

Dyrektorzy szpitali namawiają lekarzy na przejście na kontrakty (w takim przypadku nie obowiązują przepisy o 48-godzinnym tygodniu pracy). Oferują też dodatkowe pieniądze (600-800-1000 zł) za zgodę na dodatkowe dyżury. Jeśli nie ma porozumienia, pracowników zatrudnionych na etatach zobowiązuje się do pracy zmianowej w tzw. systemie zrównoważonym.

- Dwanaście godzin w szpitalu, od godziny 8 rano do 20 i od 20 do 8 rano - tłumaczy dr Robert Kalita ze związku zawodowego lekarzy w szpitalu w Wejherowie. - Przy podstawowej płacy 2 tys. zł brutto i niemożności dorobienia na dyżurach w takim systemie po prostu tracimy.
- Praca zmianowa okaże się zabójcza przede wszystkim dla szpitali i pacjentów - ostrzega dr Jerzy Zadrożny, wiceprzewodniczący pomorskiego OZZL. Jak rano będzie w szpitalu dwóch chirurgów, a wieczorem czterech - szpital nie wyrobi kontraktu i będzie się zadłużał. A pacjent, zamiast przez jednego, będzie leczony przez kilku lekarzy. Jeden lekarz przyjmie chorego na oddział, drugi będzie go leczył, ktoś inny go wypisze. To nie będzie bezpieczna terapia, może się np. zdarzyć, że w którymś momencie ktoś nie doczyta tego, co zalecił poprzednik, ktoś coś przegapi. To może być przyczyną błędów medycznych.

Rozwiązanie lekarskiego problemu nie jest możliwe bez dodatkowych pieniędzy. Wczoraj dr Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, wydał oświadczenie, w którym wskazuje źródła pozyskania środków na służbę zdrowia. Ma w tym pomóc zarówno zwiększenie do 13 proc. składki na Powszechne Ubezpieczenie Zdrowotne, jak i wprowadzenie - wzorem Czechów - współpłacenia za niektóre świadczenia zdrowotne. OZZL postuluje też przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego, likwidację limitowania świadczeń oraz tzw. konkursów ofert przez NFZ. - Wprowadzenie "koszyka" jest oczekiwanym i popieranym przez OZZL elementem reformy opieki zdrowotnej - twierdzi Krzysztof Bukiel.
Trzeba jednak pamiętać, jaki powinien być cel wprowadzenia "koszyka". Powinno nim być dostosowanie zakresu świadczeń gwarantowanych do ilości środków publicznych przeznaczanych na ochronę zdrowia. Tyle świadczeń "bezpłatnych" w koszyku, ile środków na lecznictwo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto