Najpierw Michał Mak pojechał na testy do Arminii Bielefeld. Przeszedł tam badania, ale ostatecznie wrócił do Polski. Na kolejne testy stawił się w... Lubinie. Wszystko wskazywało na to, że zostanie wypożyczony do Zagłębia. Tymczasem w ostatnim momencie po raz kolejny zgłosili się po niego działacze niemieckiego klubu. Skąd to zamieszanie?
- Pojechałem na testy medyczne do Bielefeldu, wcześniej rozmawiałem też z trenerem Rudigerem Rehmem, który przedstawił mi swoją wizję drużyny i plany związane ze mną. Po badaniach pozostało czekać na rozwój wydarzeń. Moje przyjście było uzależnione od tego, czy odejdzie inny zawodnik i zrobi się miejsce. Sprawa się przeciągała. W międzyczasie pojechałem do Lubina i tam też mnie przebadano. Muszę podziękować ludziom z Zagłębia, bo zachowali się bardzo fair. Trener Piotr Stokowiec i dyrektor sportowy Piotr Burlikowski wiedzieli, że czekam na sygnały z Niemiec odnośnie zamknięcia tamtego tematu i w każdej chwili mogę się związać z Arminią - tłumaczy w rozmowie dla serwisu 2x45.info, Michał Mak.
Czy 24-letni pomocnik nie ma pretensji do trenera Piotra Nowaka o to, że w ostatnim czasie nie grał. Przypomnijmy, szkoleniowiec biało-zielonych tłumaczył, że jego podopieczny nie jest jeszcze gotowy do gry.
- Jeśli nie byłem, to dlaczego wszedłem na boisko z Wisłą Płock? Wiadomo, że nie przepracowałem całego okresu przygotowawczego, ale czułem się gotowy. Skoro zagrałem w pierwszej kolejce, oczekiwałem, że pomału będę grał coraz dłużej, a było na odwrót. Lechia nie ma zespołu rezerw, więc w takiej sytuacji nie było jak wrócić do rytmu meczowego - dodał Mak.
źródło: 2x45.info
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?