Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Winiarski, trener Trefla Gdańsk: Jak najszybciej trzeba się z tym wszystkim uporać, żeby jak najmniej ludzi ucierpiało

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Michał Winiarski wykonuje świetną pracę w Treflu Gdańsk, który jest piątą siłą trwającego sezonu w PlusLidze
Michał Winiarski wykonuje świetną pracę w Treflu Gdańsk, który jest piątą siłą trwającego sezonu w PlusLidze Karolina Misztal
Koronawirus w Polsce. Trefl Gdańsk w sobotę, 21 marca miał w Rzeszowie rozegrać ostatni mecz rundy zasadniczej sezonu, pieczętując wysokie, piąte miejsce w PlusLidze. Do tego spotkania nie dojdzie, bo w Polsce trwa kwarantanna domowa związana z pandemią koronawirusa. Trener gdańskich siatkarzy Michał Winiarski wrócił do rodzinnego Bełchatowa. Opowiada nam o tym, jak odnajduje się w tej nowej dla wszystkich sytuacji.

Co u pana słychać? Jak tam w domu?
Przez dwa, a właściwie trzy ostatnie tygodnie było bardzo intensywnie. Graliśmy co trzy dni, a do tego treningi, analiza. Mało było czasu wolnego. Nie tyle dla siebie, co dla rodziny. A teraz jesteśmy zamknięci w domu. Wszyscy razem siedzą i tego czasu jest mnóstwo. Ze skrajności w skrajność. W tej sytuacji myślę, że to jest jak najbardziej normalne.

Jak przyjął pan informacje o pandemii koronawirusa w Europie? Jak przyjął pan to, że nagle trzeba przestać grać?
Myślę, że tak jak wszyscy. Było to tak bardzo niespodziewane, że w pewnym sensie był to szok. Jeszcze niedawno (8 marca - przyp.) graliśmy z Vervą Warszawa niesamowity mecz dla prawie 4 tys. kibiców. Trzy dni później graliśmy z Zawierciem w atmosferze treningowej (bez udziału kibiców – przyp.), a następnego dnia dowiedzieliśmy się, że nie jedziemy na Puchar Polski, a rozgrywki zostają wstrzymane. Z jednej strony, wiadomo, sezon dla nas jest udany. Byliśmy w bardzo dobrej formie, pewne piąte miejsce w lidze i mogliśmy spokojnie myśleć o play-offach. To wymarzona sytuacja. Myślę jednak, że – tak jak w każdej dziedzinie – wszyscy przewartościowali to, co dzieje się dookoła. Zdaliśmy sobie sprawę, że to zdrowie jest najważniejsze i wszystko się zatrzymało. Nie myślę o tym przez pryzmat sportu, tylko aby jak najszybciej się z tym wszystkim uporać, żeby jak najmniej ludzi ucierpiało.

Organizmy siatkarzy wytrenowane. Wszystko przygotowane pod kątem najważniejszych meczów w sezonie, a tutaj trzeba wyhamować i zostać skoszarowanym w domu. Co teraz?
Teraz jest jedna wielka niewiadoma. Dla pana, dla wszystkich ludzi pracujących, pojawia się bardzo dużo pytań o życie każdego. Nie wiemy, co może się wydarzyć. Wstrzymaliśmy treningi, bo raz, że nie ma gdzie, dwa, żebyśmy się po prostu nie spotykali, a trzy, bo tak naprawdę nie ma do czego trenować, nie wiadomo kiedy liga ruszy. Podtrzymywanie formy na krótką metę może być dobre, ale potem nie wiemy, jaka będzie decyzja. Jeżeli dojdzie do wznowienia rozgrywek, to będziemy musieli na nowo się odbudować.

Czy jest jakiś czas, po którym możecie na nowo ruszyć do gry? Jak długo ten zastój można wytrzymać, żeby nie wrócić na parkiet i nie doznać kontuzji?
Gdyby to trwało około tygodnia, to nie ma większego problemu. Każdy może formę fizyczną podtrzymać w domu. A jeśli chodzi o powrót do piłek, to wystarczy tydzień, żeby znowu „poczuć” tę piłkę i przyzwyczaić organizm do wysiłku. Prawda jest jednak taka, że jak się ma takie dwa tygodnie odpoczynku, to przygotowanie fizyczne trzeba budować na nowo. Nawet, gdyby rozgrywki zostały wznowione, to nie wyobrażam sobie, że do gry podejdziemy z dnia na dzień. To na pewno byłoby duże ryzyko, jeśli chodzi o kontuzje. Możemy sobie o tym tylko spekulować, bo nie wiemy, co się wydarzy. Nie wiemy, kiedy liczba zarażonych wirusem zatrzyma się i kiedy zacznie spadać. Widzimy, co dzieje się we Włoszech, Francji i Niemczech. Naprawdę można powiedzieć, że my dość szybko zastosowaliśmy środki zapobiegawcze. Liczę mocno na to, że normalność życia w Polsce wróci szybko.

Ma pan informacje od znajomych z innych krajów, jak radzą sobie siatkarze?
Mam informacje z Włoch. To taki gorący teren i naprawdę zrobiło się to tam bardzo poważne. Ludzie stosują się do zaleceń i siedzą po prostu w domach. Po części jak u nas. Z tego, co widać w mediach, zastosowaliśmy się szybko do tego, a inne kraje niekoniecznie. We Francji trwają wybory samorządowe, co jest co najmniej dziwne, jeśli mówimy o pandemii koronawirusa.

Trzeba szukać pozytywów i myślę, że ta sytuacja z obowiązkiem przebywania w domu to niespodziewana nagroda, że może pan spędzić teraz czas z rodziną. Jaki plan na najbliższe dni?
Myślę, że jak już się z tym wszystkim uporamy i minie groźba związana z tym wirusem, to wszystko sobie przewartościujemy. To naprawdę niesamowite, że mogę teraz przebywać z dziećmi, z żoną. I nie mam żadnych ograniczeń czasowych. Można robić wszystko i ma się tego czasu bardzo dużo dla rodziny. Gdyby sytuacja nie była tak groźna, to można by nawet powiedzieć, że to takie wakacje. Z tyłu głowy czuje się to niebezpieczeństwo i wiadomo, że nie można robić wszystkiego, co się chce. Jest czas, żeby poczytać, popracować nad rzeczami, które w trakcie sezonu robić nie można. Nawet nasz wywiad jest strasznie dziwny, bo nie możemy porozmawiać o założeniach na sezon, bo wszystko się zmieniło. Ponad miesiąc temu w Chinach sytuacja wydawała nam się na pewno poważna, ale jednak odległa. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że to tak szybko dojdzie do Europy. A teraz wszystko się zmieniło.

To co w sferze prywatnej ma pan teraz do nadrobienia?
Ten dodatkowy czas poświęcam najbliższym. To zdalne uczenie się z synami, granie w gry planszowe, granie na komputerze, rozmawianie, czytanie książek, oglądanie filmów. Czuję się w pewnym sensie szczęśliwy. Z powodu tego, co dzieje się w Polsce nie można być oczywiście szczęśliwym, ale przebywając w domu, widzę jak w czasie sezonu tego czasu dla najbliższych było mało. Teraz trzeba to wykorzystać i naładować się, bo nie wiemy, kiedy wrócimy i jak duża intensywność pracy będzie już po uporaniu się z tym wszystkim.

Przyznam panu, że nas dziennikarzy też to cieszy na swój sposób, bo sportowcy wyhamowali i mają po prostu czas, aby przysiąść, wziąć oddech i porozmawiać przez telefon.
Zgadza się. Normalnie nie ma czasu dla znajomych, kolegów, żeby wykonać telefon. A teraz ten czas jest. Myślę, że to wszystko, co dzieje się na zewnątrz, w pewnym sensie zbliży nas wszystkich znowu, całe społeczeństwo. Widać chociażby w wiadomościach, że my jako Polacy potrafimy się w takich momentach jednoczyć i to jest bardzo budujące.

Tylko w tej telewizji sportu na żywo nie można teraz oglądać…
Dokładnie, ale akurat w tym momencie nie jest to jakiś wielki problem. Sportowcy, szczególnie ci na najwyższym poziomie, byli w pewnym momencie eksploatowani do maksimum. Teraz jest wymuszona przerwa i jeśli to się skończy, to każdemu wyjdzie na dobre. Powstaje jednak pytanie, nie tylko o ten sezon, ale o następny. Co z igrzyskami? Co z innymi rozgrywkami? Pytań jest dużo, a nie wiadomo, co zrobić.

Trenerze, dziękuję za rozmowę. Życzę dużo zdrowia panu i rodzinie. Chce pan autoryzować wywiad?
A poproszę. Mam dużo czasu, to przeczytam (śmiech).

Proste ćwiczenia w domowych warunkach
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto