Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Międzynarodowy Zlot Harley-Davidson

Tomasz Borek
Harley to sposób na życie całej rodziny. Na zdjęciu: Joanis i Joanna Alewras. 
Fot. Anna Arent
Harley to sposób na życie całej rodziny. Na zdjęciu: Joanis i Joanna Alewras. Fot. Anna Arent
Było naprawdę głośno. Siedemset motocykli różnych marek, wśród których dominowały oczywiście harley-davidsony, z hukiem przetoczyło się z Gdyni na sopockie molo.

Było naprawdę głośno. Siedemset motocykli różnych marek, wśród których dominowały oczywiście harley-davidsony, z hukiem przetoczyło się z Gdyni na sopockie molo.

Maszyny połyskiwały elegancką czernią i chromem, a swobodni jeźdźcy w oparach sinego dymu i zapachu spalin, z dumą spoglądali na licznie zgromadzonych gapiów.
"Powerstation 2003", czyli Międzynarodowy Zlot Harley-Davidson i innych motocykli, już po raz trzeci zawitał do Sopotu. Sobota była dniem, w którym "zwykli" posiadacze czterech kółek i użytkownicy komunikacji miejskiej, mogli poznać smak prawdziwej wolności, jaką uosabia motocykl wymyślony ponad 100 lat temu przez braci Davidsonów i pana Harleya.

- To fajni ludzie, są bardzo mili - mówił o uczestnikach zlotu Józef Gabryłek z Gdyni. - Kiedyś sam jeździłem junakiem, ale od kilku lat marzy mi się harley. Dla mnie nie istnieją inne motocykle. Harley jest najpiękniejszy.

Na molu były rodzinne zdjęcia i rozmowy o motorach. Były też konkursy i mnóstwo muzyki. Zlotowicze szaleli m.in. na koncertach Oddziału Zamkniętego i zespołu Żuki. Do tego zmagali się w zawodach wkopywania się motocyklem w miękkie podłoże, a bardziej muzykalni naśladowali własnym głosem dźwięk silnika harleya. Panie mogły rywalizować w konkursie miss sexy.

Skóra, kowbojskie buty, łańcuch przy spodniach i sygnety. Tak w weekendy wygląda motocyklista, który zasiada za rozłożystą kierownicą swojej maszyny, jedzie na zlot, by spotkać się z przyjaciółmi i oderwać od codziennego życia. W mijający weekend przyjechał do Sopotu na zlot ,Powerstation 2003" organizowany przez gdański klub HD Joker.

Kim jest ten budzący respekt człowiek? Na pewno nie zwykłym zjadaczem chleba. Harleyowcy i posiadacze innych bardzo drogich motocykli, to biznesmeni, prawnicy, lekarze i ludzie innych dochodowych profesji.
Mało kogo stać na zakup motocykla, za który można kupić mieszkanie. Oni jednak takie dylematy mają za sobą, a jazdę na motocyklu traktują jako odskocznię od codzienności. Na imprezie wolą pozostawać incognito i jak najmniej mówić o sobie.

- W mojej rodzinie jest sześć motocykli. Każdy czymś jeździ, nawet córka, jednak kosztowało mnie to ciężkie pieniądze, 300 tys. zł - mówi Janek z Łukowa, posiadacz hondy gold wing 1800 i firmy z branży metalowej. - Dla mnie istnieje tylko honda gold wing.

- Innym się nie da jeździć - dodaje jego kolega Edwin, dowódca grupy, a na co dzień biznesmen. - Zwariowałbym od ryku pustych wydechów. Spotkaliśmy się z harleyami na trasie i jechaliśmy razem, ale po kilku kilometrach miałem dosyć tego hałasu. Wolę jeździć przy muzyce.

Wszyscy jednak gonią wolność. Mówią o sobie, że mają w sobie coś z orła, coś z mustanga. Harleyowcy poza wolnością kochają ponadto swoje maszyny.

- Najpierw jest harley, potem długo długo nic i dopiero reszta - mówi posiadacz takiego motocykla o pseudonimie "Szatan" z Poznania. - Zaraziłem się tym, kiedy studiowałem w Niemczech, a jako ochroniarz dorabiałem w klubie harleyowców. Jego członkowie kupili mi taki motocykl. Spłacałem go przez dwa lata. Teraz jeżdżę modelem Night Train (Nocny Pociąg). Charakteryzuje go wszechobecny czarny lakier. W Polsce są tylko dwie takie maszyny. Obecnie jestem właścicielem sieci 20 sklepów z konfekcją męską. Aby kupić harleya, trzeba mieć te 100 tys. zł. Wiadomo, że to o połowę za dużo, ale co zrobić. Byłem na zlocie w Czechach. Tamtejsi miłośnicy harleya mówią: "japonec na konec".

Przemek Grabowski z Nowego Dworu Mazowieckiego, może nie jest człowiekiem sukcesu, ale potrafił zarobić na wymarzony motocykl.

- Pracowałem w Anglii przy montażu okien - mówi. - Zawsze podobał mi się ten motocykl i musiałem go kupić. Paroletnia używana maszyna z brakami kosztowała 40 tys. zł. Teraz jestem bezrobotny, ale już w lipcu wyjeżdżam ponownie za granicę, bo niedługo nie będzie mnie stać na paliwo.

Są jednak i tacy, dla których harley to kolejna zabawka, sposób na dowartościowanie się. Na zlocie jednak wszyscy są równi. Monter, mechanik, prawnik, czy biznesmen rozmawiają ze sobą jak starzy, dobrzy znajomi. Robią to, bo kochają wolność i swoje motocykle. Kto raz się zaraził, nie potrafi się wyleczyć z tej pozytywnej choroby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto