Trzy lata mijają od chwili, gdy grupa posłów złożyła w Sejmie projekt uchwały tzw. żuławskiej. Dotyczy on zabezpieczenia przed powodziami tego najurodzajniejszego kawałka Polski.
Co więcej - nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie parlament zajął się tą sprawą. Tymczasem niebezpieczeństwo wzrasta niemal z dnia na dzień... W niepewności żyje około ćwierć miliona mieszkańców delty Wisły.
Projekt ustawy tzw. żuławskiej przygotowali parlamentarzyści z Prawa i Sprawiedliwości. W tym projekcie zawarty jest program poprawy systemu ochrony przeciwpowodziowej na Żuławach Wiślanych na lata 2003 - 2010. Zawiera wyliczenie potrzebnych wydatków na inwestycje przeciwpowodziowe oraz utrzymanie obiektów w stałej sprawności (np. przepompowni, wałów przeciwpowodziowych, lodołamaczy). Nakłady na realizację tego programu, liczone w cenach z 2001 roku, oszacowano na niespełna 458 milionów złotych. To niewiele, zważywszy, że więcej może kosztować naprawa szkód powstałych wskutek wylewu rzek w jednym tylko roku.
- Powódź w 2001 roku wyrządziła straty na kwotę 498 mln złotych - mówi Adam Zieliński, dyrektor zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. - Ucierpiało 6 miast, 50 gmin i 500 miejscowości.
Ustawy nie ma, zaś potrzeby finansowe, gwarantujące sprawne funkcjonowanie żuławskiego systemu ochrony przeciwpowodziowej, zaspokajane są zaledwie w części. Jeśli chodzi o inwestycje - w kilkunastu procentach, a utrzymanie urządzeń - w jednej trzeciej. Na tyle więc ćwierć miliona mieszkańców Żuław może czuć się bezpiecznie.
STUDIO EURO 2024 ODC. 6
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?