MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Minikuter. Rybołówczy hit sezonu

Zbigniew Gach
Armatorzy ,Mewy", czyli prototypu minikutra, Marek Szewczyk (z lewej) i Julian Radomski, w pełni akceptują tę konstrukcję.
Fot. Robert Kwiatek
Armatorzy ,Mewy", czyli prototypu minikutra, Marek Szewczyk (z lewej) i Julian Radomski, w pełni akceptują tę konstrukcję. Fot. Robert Kwiatek
Spośród ośmiuset jednostek rybackich bazujących legalnie na polskim wybrzeżu, zaledwie kilka procent spełnia warunki bezpieczeństwa technicznego, ma nowoczesne środki nawigacji (w tym satelitarnej) i oferuje załogom ...

Spośród ośmiuset jednostek rybackich bazujących legalnie na polskim wybrzeżu, zaledwie kilka procent spełnia warunki bezpieczeństwa technicznego, ma nowoczesne środki nawigacji (w tym satelitarnej) i oferuje załogom przyzwoite warunki socjalne. Reszta to sprzęt reanimowany z najwyższym trudem i coraz mniej opłacalny w eksploatacji. W dodatku niespełniający ekologicznych wymagań Unii Europejskiej.

Wkrótce może się to jednak zmienić - dzięki pomysłowości i wiedzy naukowców z Politechniki Gdańskiej. Opracowali oni konstrukcję nowego minikutra rodzinnego, który nie tylko powinien ubarwić pomorski pejzaż, ale nawet podbić Europę!

Stateczek rybacki

Gdy tworzono kadłub minikutra w hali na parterze Wydziału Oceanotechniki i Okrętownictwa Politechniki Gdańskiej, dziekanem tegoż wydziału był, przez dwie kolejne kadencje, prof. Krzysztof Rosochowicz. To dzięki jego zaangażowaniu w pracach nad prototypem wzięli udział fachowcy z wszystkich katedr Wydziału OiO. Budowa jednak nie ruszyłaby z miejsca bez poważnego zastrzyku finansowego z strony Komitetu Badań Naukowych. Pomogło także - głównie w zakresie materiałowym - kilkanaście firm spoza PG.

Samo konstruowanie kadłuba i różnych systemów trwało 6 lat. Już na progu naukowcy założyli, że jednostka musi być pełnopokładowa, lecz jednocześnie na tyle krótka (do 10 metrów), by można ją kwalifikować jako łódź rybacką. Daje to bowiem dwie podstawowe korzyści: opłaty postojowe w portach czterokrotnie mniejsze od kutrów i możliwość stałego działania bez limitów połowowych. Najbardziej ,wydajne" dla rybaków są wietrzne miesiące zimowe, toteż wzmocnienia minikutra skonstruowano tak, by wytrzymywały pływanie w krach lodowych. A dzielność morska jednostki pozwala na sztormowanie nawet podczas "dziewiątki" w skali Beauforta.

W Spawmecie

Wiosną 2002 r. przewieziono minikuter w celu dokończenia prac wyposażeniowych do Stoczni Rybackiej Spawmet na gdańskiej Przeróbce. Przedsiębiorstwo to istnieje od roku 1989, specjalizując się w budowie i remontach niewielkich jednostek pływających (jachtów motorowych, kontrolerów, holowników, pilotówek) oraz produkcji innych konstrukcji stalowych. Do tych ostatnich w niedawnym czasie należały np.: mała automatyczna platforma do wydobywania gazu spod dna Bałtyku, szpula do rozwijania podwodnego rurociągu i 9 iglic ze stali nierdzewnej dla wieży bazyliki w Licheniu.

- Propozycję Politechniki Gdańskiej, aby ukończyć budowę minikutra zgodnie z ich dokumentacją, przyjęliśmy z otwartymi ramionami - zapewnia prezes Spawmetu Grzegorz Wendt. - Dobrze rozumiemy, że jeśli oferta chwyci, staniemy się seryjnym producentem jednostki połowowej, która zrewolucjonizuje wygląd naszych portów i przystani rybackich. Zresztą, nie tylko naszych, bo minikutrem interesują się już rybacy z Niemiec i Holandii.

Jego detaliczna cena (z 22-procentowym VAT) szacowana jest na 750 tysięcy złotych. Przy większej serii próg ten mógłby ulec obniżeniu nawet o jedną trzecią. Spawmet przygotowuje się aktualnie, z pomocą Politechniki Gdańskiej i projektu Eureka, do uzyskania certyfikatów jakościowych ISO 9001 oraz 14001 (produkcja i ekologia), co zwiększy konkurencyjność firmy na rynku Unii Europejskiej.

Armatorzy

Od sierpnia 2002 r. użytkownikami prototypu minikutra, który uzyskał numer boczny GDA-1 i nazwę własną
"Mewa", są dwaj współarmatorzy z Darłowa: Marek Szewczyk i Julian Radomski. Obaj pojawili się niedawno w Spawmecie, by dokonać przeglądu swojego stateczku na lądzie.

- Nie ukrywamy satysfakcji z eksploatowania tak udanej konstrukcji, w której nic się nie psuje i nie cieknie, a spalanie paliwa jest o trzydzieści procent mniejsze niż w porównywalnych jednostkach - twierdzi Julian Radomski. - Wewnątrz mamy trzy schludne koje do wypoczynku, a także toaletę i umywalkę.

- W tej chwili widzimy tylko jedną rzecz, która powinna być dopracowana, mianowicie szybkość reakcji urządzeń hydraulicznych przy sterze i przy nastawnej śrubie - dodaje Marek Szewczyk. - Poza tym, o ile nam wiadomo, profesor Krzysztof Rosochowicz zamierza eksperymentalnie dołożyć z przodu tak zwaną gruszkę dziobową (gruszka rufowa już jest), co zwiększy prędkość jednostki o dwa węzły. Ogólnie biorąc, w skali dziesięciopunktowej, dałbym naszej ,łódce" ocenę: dziewięć. "Mewa" odbywa rejsy dwu-, trzydobowe. Obecni armatorzy nastawili się na łowienie haczykowe (załoga wydaje za burtę liny z doczepionymi 15 tysiącami haczyków na dorsze, gdzie przynętą są szprotki). Ale jednostka jest równie dobrze przystosowana do używania sieci stawnych i wleczonych. Ładownia ma pojemność 11 m sześc., co oznacza, że mieści sto skrzynek z rybą (około 2 ton).

Praca dla wielu

Wieloletnie zaniedbania w polskim rybołówstwie indywidualnym sprawiają, że obecnie Polacy odławiają przynależną sobie kwotę połowową w ilości zaledwie 60 procent! Najważniejsza przyczyna to brak odpowiedniego taboru pływającego i przestarzałe, "przedwojenne" technologie łowienia. Większość prac na małych jednostkach wykonywana jest przez rybaków ręcznie, brakuje bowiem tanich i sprawnych wyciągarek sieciowych. Z kolei napędy, przerabiane amatorsko z silników lądowych, ulegają częstym awariom, co na pełnym morzu zagraża życiu rybaków.

Opracowane niedawno przepisy Polskiego Rejestru Statków zaczną wkrótce wymuszać kasację przestarzałego sprzętu, doprowadzając rybołówstwo indywidualne do stanu krytycznego. Jedynym wyjściem z tej matni wydaje się wprowadzenie do eksploatacji minikutrów, przy czym potrzebne jest uruchomienie bankowych kredytów preferencyjnych albo specjalnego systemu leasingowego.

Minikuter to szansa na likwidowanie bezrobocia w rejonach przybrzeżnych Bałtyku. Obecnie z działalności
"Mewy" utrzymuje się 5 rodzin. Gdy jedni łowią, inni czyszczą i porządkują haczyki, kupują szprotki na przynęty, sprzedają przywiezione z morza ryby. W nadchodzącym sezonie letnim, w okresie ochronnym (chodzi o poławianie przemysłowe), "Mewa" będzie zarabiała rejsami organizowanymi dla wędkujących turystów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zalane Gniezno 2 - 20.05.2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto