Koncert został wyprzedany na kilka dni przed wydarzeniem, co potwierdza, że rock nadal ma się dobrze w Trójmieście. Kto miał wątpliwości co do tego rozwiał je po sobotnim wieczorze!
Wróćmy na chwilę do nowych kawałków. Refreny wpadły w ucho w Ucho i wyjść nie chcą w dwa dni po koncercie. "Jesteśmy gorsi niż nasi starzy", "Tak, tak, czarnym kotom z plakatów fajnie jest na słońcu", "My jesteśmy tutaj w przewadze, zawsze gramy u siebie. My trzymamy tu władze. Podpisz się!". Chyba każdy z fanów nuci sobie pod nosem z niecierpliwością oczekując nowej płyty. Grabaż, po udanej poprzedniej płycie Dodekafonia (specjalnie pomijam Dekadę), która zdobyła platynową płytę, wciąż udowadnia, że jest w zwyżkowej formie, podobnie zresztą jak cały zespół. Premierowe kawałki pozwalają już teraz spodziewać się kolejnej przynajmniej złotej płyty.
To, że Ucho jest wyjątkowym miejscem dla lidera Strachów wiadomo nie od dziś, ale podczas sobotniego koncertu nadzwyczaj często dawał temu wyraz w swych okrzykach "Ucho, Gdynia!". Sam Grabaż był niecodziennym humorze, co przełożyło się na niesamowity klimat koncertu. Zwyczajnie widać było, że tego dnia dobrze występowało mu się w tym dusznym i ciasnym, ale klimatycznym klubie. Był to jeden z najlepszych koncertów Strachów nad morzem.
Nie dało się nie zauważyć, że zmienia się również gdyńska publiczność. Gdy jeszcze kilka lat temu fani w większości stawiali się pod sceną w rockowych uniformach, tak teraz czasami można odnieść wrażenie, że część osób pomyliło klub muzyczny z typową tańcbudą. Pewnie dlatego także Strachy dostosowują swój repertuar do zmieniającej się publiczności grając przeboje w nowych aranżacjach naszpikowanych elektroniką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?