Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MŚ 2018. Piotr Nowakowski wrócił do Gdańska. Ma kolejne wielkie marzenie

Rafał Rusiecki
Przemyslaw Swiderski
Piotr Nowakowski, świeżo upieczony mistrz świata w siatkówce, wrócił już do Gdańska, gdzie czuje się ostatnio najlepiej. W końcu mógł rzucić się w wir domowych obowiązków. W środę spotkał się w Urzędzie Miejskim w Gdańsku z prezydentem Pawłem Adamowiczem, prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim i marszałkiem województwa Mieczysławem Strukiem, którzy gratulowali mu sukcesu w Turynie.

Który z momentów na tych mistrzostwach świata utkwił panu w pamięci?
Z Mazurkiem Dąbrowskiego trochę wyszła lipa, gdyż po zwycięstwie żadnego hymnu odegranego nie było. Nie wiem, jakoś to organizator dziwnie ustalił. Na szczęście, przed finałem był Mazurek i wtedy emocje były duże. Który moment? Teraz mam takie flashbacki w głowie i wracają te momenty. Na przykład, kiedy zostałem zabrany, nie wiedziałem po co i okazało się, że zostałem wybrany do drużyny tych mistrzostw. Później, gdy wchodzimy, odbieramy medale, mamy puchar w dłoniach. Później lekka zaćma, bo to była już noc (śmiech). A potem był przylot do Polski i to też zostanie w głowie na długo. Wspaniali kibice, wspaniała atmosfera na lotnisku. Ciężko się było tam przebić, ale naprawdę warto to było robić dla tych osób, bo to w nich było widać tę wspaniałą energię, którą nam dali.

Jak „Cichy Pit” dogaduje się z szalonym Vitalem Heynenem?
Ten szalony Vital Heynen jest naprawdę bardzo inteligentnym gościem. Przejrzał mnie od razu, wiedział jakim typem jestem. Wiedział, że za bardzo nie przepadam za rozmowami, więc starał się ich unikać. On jest moim zupełnym przeciwieństwem, ekstrawertykiem. Moim zdaniem przeczytał niejedną książkę o ludzkiej psychologii i po prostu dokładnie wiedział, jak trafić do danej osoby.

Jak się jest dwukrotnym mistrzem świata, ma się piękną córeczkę, gra się w pięknym mieście, w uroczej hali, gra się o najwyższe trofea, to o czym się jeszcze marzy?
Sportowo wiadomo, jakiego medalu mi jeszcze brakuje (olimpijskiego – przyp.). Będę o to walczył, żeby za te dwa lata upragniony medal na szyi zawiesić. Z jakiego kruszcu, to już nieważne. Pomóc w tym może tylko i wyłącznie zdrowie, bo wiadomo, wieku już nie oszukam, jestem po 30-stce. Dla sportowca to już bliżej, niż dalej do końca kariery. Żebyśmy, mówiąc o kadrze, zachowali personalnie to, co było w tym sezonie. Myślę, że w Tokio te medale możemy mieć na szyjach.

Głośno zrobiło się po deklaracji dziewczyny Bartka Kurka, Anny Grejman, która chce myć naczynia w domu do końca życia. Czy pan podobne usłyszał?
Ja wróciłem do domu po to, żeby zmywać, żeby zająć się czymś innym, niż tylko siatkówką. Taka jest prawda, że trochę mi brakowało moich najbliższych. Wiem, jaką robotę w domu robiła moja żona, która też sama musiała zajmować się córką w takiej fazie, gdzie trzeba ją mocno pilnować. Przyjechałem po to, aby ją trochę odciążyć i robię to z wielką przyjemnością.

Dla pana Gdańsk to rzeczywiście już odpowiednie miejsce na ziemi?
Ergo Arena to naprawdę moja ulubiona hala i moje miasto, dlatego że moja żona pochodzi z Gdańska. Od drugiego roku życia mieszka tutaj z rodzicami. I jest to moje miejsce, chciał nie chciał. Mamy tutaj swoje mieszkanie, które kupiliśmy nie wiedząc jeszcze, że będę grał w Gdańsku. Z Gdańskiem wiążemy swoją przyszłość po karierze sportowej. Mam też nadzieję, że z klubem Treflem Gdańsk będzie nas wiązała dłuższa umowa. To już wszystko w gestii właścicieli.

Najpierw po sukcesie lekkoatletów na mistrzostwach Europy, a teraz po waszym na mistrzostwach świata część kibiców zaczęła zaglądać do portfeli i porównywać z zarobkami, premiami piłkarzy. Jak pan się na to zapatruje?
Nie ma tu za bardzo co porównywać. Wiadomo, że ani lekkoatletyka ani siatkówka nie mają jak się równać z popularnością piłki nożnej. Te kwoty są więc współmierne do popularności danego sportu. Gdybyśmy robili to dla pieniędzy, to przerzucilibyśmy się na inną dyscyplinę i tyle. Robimy to dlatego, że to kochamy, robimy to z pasji, a że mamy przy tym wyniki i ktoś chce to nagrodzić, to już w ogóle super. Tak jak mówię, nie ma sensu mierzyć się z innymi. Dostajemy to, co sobie sami wywalczymy i jesteśmy z tego zadowoleni.

Myśli pan już o sezonie ligowym i grze w Treflu Gdańsk?
Szczerze, to jeszcze nie myślałem o tych najbliższych spotkaniach. Chciałem troszkę od tej siatkówki odpocząć. Wiadomo, całe praktycznie wakacje byliśmy nastawieni na te mistrzostwa świata. Kontaktowałem się już z obecnymi kolegami z drużyny. Wiem, co tam się dzieje i czego mogę się spodziewać po powrocie. We wtorek pierwszy trening i od tego momentu będę już myślał tylko o tym, by Trefl Gdańsk prezentował się jak najlepiej na polskiej i europejskiej arenie. A na początek jedziemy do Szczecina (14 października - przyp.), do Bartka Kurka, żeby wybić mu tę siatkówkę z głowy (śmiech), że to jednak był przypadek.

Mistrzostwa świata siatkarzy 2018. Jakub Kochanowski: Każda krztyna energii była na wagę złota. Dosłownie!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto