Noise ma się dobrze
Jako pierwsi wystąpili Hatifnats, trio nawiązujące do tak znakomitych artystów, jak My Bloody Valentine czy Stone Roses. Shoegaze'owe wycieczki w stronę gitarowej ściany dźwięku w ciekawy sposób uzupełnia falsetowy śpiew gitarzysty. Niestety, byłem tylko na jednym z tych koncertów, tak więc nie mam porównania, jeśli chodzi o formę zespołów. Dlatego też nie chcę czepiać się łamiącego się chwilami głosu Michała. Podkreślić należy za to znakomite zgranie zespołu oraz przemyślane, interesujące kompozycje. Utwory, mimo że nie są łatwe w odbiorze, potrafią przykuć uwagę słuchacza. Nie jest to z pewnością muzyka taneczna, a raczej bardzo introwertyczna. Bez zbędnej egzaltacji stwierdzić można, że Hatifnats przenoszą w inny wymiar, prowokują do zagłębienia się w sobie samym.
Muchy lecą do słodkiego
Gwiazda wieczoru zaprezentowała mniej wymagające podejście do problemu. Chwytliwe i melodyjne piosenki sprawiły (pomimo fałszy wokalisty), że wypełniona licznymi fankami sala zaczęła się równomiernie kołysać. I chyba o to właśnie w muzyce Much chodzi: nie odkrywają oni muzycznej Ameryki, nie stawiają kompozycji na głowie, nie budują zaskakujących harmonii. Jest równo i do przodu (może za wyjątkiem covera Andrzeja Zauchy "Byłaś serca biciem", który okazał się niewypałem wieczoru). Ładne piosenki dla ładnych dziewczyn. Złota zasada "zwrotka-refren-zwrotka" sprawdzi się zawsze, jeśli chodzi o spodobanie się szerszemu odbiorcy. Dla jednych piosenki Much będą wszystkim, czego możnaby chcieć do dobrej zabawy, dla innych muzyka ta trąci banałem i przewidywalnością. Na szczęście dla tej drugiej grupy słuchaczy, są na świecie ambitniejsze zespoły.
Czytaj też:
Melancholijne przeboje Hatifnats [wideo]
**
Indie rockowe objawienie w Atelier
**
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?