Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Muzyka, deszcz i wielkie tłumy fanów

Maciej Pawlikowski
Wszystko co dobre szybko się niestety kończy. Tak było i w tym roku z gdyńskim festiwalem w Babich Dołach. Imprezą wyjątkową, acz pełną kontrastów. Od muzyki poczynając, a na kapryśnej pogodzie kończąc.

Wszystko co dobre szybko się niestety kończy. Tak było i w tym roku z gdyńskim festiwalem w Babich Dołach. Imprezą wyjątkową, acz pełną kontrastów. Od muzyki poczynając, a na kapryśnej pogodzie kończąc. Dobra wiadomość jest jednak taka, że za rok czeka nas powtórka z rozrywki.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z HEINEKEN OPEN'ER FESTIVAL !!!

W piątek festiwal rozpoczął symbolicznie łódzki zespół rockowy Bruno Schulz. Gitarowe dźwięki serialu "Miasteczko Twin Peaks" i prozy Schulza dobywające się ze Sceny Młodych Talentów ściągnęły pod nią sporo miłośników takiej muzyki. Później tłoczno zrobiło się przy drugiej scenie (pod namiotem - dop. red.). Tutaj gwiazdą wieczoru był zespół The Car is on Fire, którego "Can’t cook" spowodowało, że na twarzach niemieszczącej się pod dachem publiczności pojawiły się błogie uśmiechy, a tłum zaczął falować. Jednak to na co w piątek czekali niemal wszyscy miało dopiero nadejść. Najpierw po raz pierwszy w Polsce na największej festiwalowej scenie pojawił się legendarny Sonic Youth. Gdy kilka minut po godzinie 21 nowojorska grupa pojawiła się przed publicznością, Heineken Open’er Festival rozpoczął się na poważnie. Panowie zza oceanu wzięli sobie do serca fakt, że to ich premierowy koncert w Polsce i, co tu dużo ukrywać, dali popis. Momentami nieco leciwi już muzycy zachowywali się na scenie jak wulkany energii, szalejąc wręcz po niej. Ostrzejsze brzmienia przeplatali z wolniejszymi numerami, a piosenki ze swojej najnowszej płyty - z tymi pochodzącymi jeszcze sprzed dwudziestu lat. Ku zdziwieniu i radości fanów nowojorczycy postarali się także o polski akcent. Do jednego z utworów "wmiksowali" bowiem fragment audycji z Polskiego Radia.
- Zagrali to, czego oczekiwałem. Ten zespół to prawdziwa pierwsza liga. Czekałem na ich koncert długo i nie zawiodłem się. Warto było przyjechać 500 kilometrów, żeby ich posłuchać - mówił Tomek Ziemkiewicz z Wrocławia, który wraz ze swoją dziewczyną przyjechał do Gdyni.
Jednak chyba nie koncert Sonic Youth, lecz grających od godz. 23 hip-hopowych The Roots był największym wydarzeniem piątkowego wieczoru w Babich Dołach. Siedmiu muzyków z Filadelfii spowodowało, że dla wielu przestały się liczyć kiełbasa i piwo. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zgodnie podskakiwało w rytm muzyki. The Roots zagrali popisowo zarówno swoje utwory, jak i zmiksowane kompozycje innych wykonawców (Snoop Doggy Dog’a, Salt’n Pepy, Nas’a, Wu Tang Clanu). Przy tym okazało się, że hip-hop nie musi być oparty tylko na komputerowo wygenerowanych i pociętych dźwiękach, czyli samplach. Klawisze, bas, dwa zestawy perkusyjne i tuba zagrały równie dynamicznie, co pięknie, a solówki basisty i perkusisty wywoływały wręcz euforię roztańczonego tłumu. Nie obyło się też bez politycznej manifestacji sprzeciwu wobec amerykańskiej polityki zagranicznej. Utwór Boba Dylana "Masters of War" był jaskrawym wyrazem sprzeciwu The Roots wobec Georgea W. Busha.
Po hip-hopie przyszła kolej na Laurenta Garniera, pochodzącego z Manchesteru przedstawiciela nurtu muzyki klubowej. Ten doceniany na całym świecie DJ i producent, zdaniem wielu obecnych przy głównej scenie, jednak zawiódł.
- Zagrał tak, jakby koncert nie rozpoczynał się o 1, lecz o 4 nad ranem i w jego trakcie wszyscy mieliby iść już do domu - komentuje występ Garniera Szymon Borzęcki z Poznania.
Rozbawiona po The Roots publiczność przygasła i ludzie zaczęli przenosić się pod drugą scenę w namiocie. Tu czekała ich nagroda. Energetyczni The Strike Boys znów wprowadzili w taneczną euforię tłum, który po ich koncercie tanecznym krokiem zaczął rozchodzić się do autobusów.
Burzowa sobota
Drugi dzień festiwalu także zaczął się od mocnego uderzenia. Jego sprawcami nie byli, niestety muzycy, lecz kapryśna pogoda. Około godz. 15 nad festiwalowym miasteczkiem przeszła prawdziwa nawałnica. Oprócz deszczu padał także grad, który dokonał spustoszenia nie tylko na polu namiotowym (znaczna jego część zmieniła się w grzęzawisko - dop. red.). Ucierpiały także namioty ustawione przez organizatorów. Ekipa radiowej Trójki za pośrednictwem fal radiowych prosiła o pomoc przy podnoszeniu przewróconego przez grad namiotu. Rozległe łąki na Babich Dołach błyskawicznie zmieniły się w mokradła. Fani miejscami brnęli po kostki w wodzie, a goście kempingu starali się choć trochę osuszyć przemoczone na wskroś śpiwory i ubrania.
- To był prawdziwy horror. Takiej ulewy dawno nie przeżyłam. Wszystko mamy mokre. Katastrofa - mówiła kilkadziesiąt minut po ulewie naszemu reporterowi Katarzyna Szawarska ze Zgierza, która wraz z siostrą rozbiła namiot na festiwalowym kempingu.
Gdy wydawało się, że najgorsze już minęło, pogoda znów spłatała wszystkim figla. Zaraz po doskonałym koncercie trójmiejskiej Apteki (w odmienionym od niedawna składzie) zaczęło znów lać. Na głównej scenie swój występ rozpoczynała właśnie oczekiwana przez wielu Groove Armada. Tysiące ludzi w ulewnym deszczu bawiło się jednak mimo wszystko. Była to co prawda prawdziwa walka z własnymi słabościami, ale patrząc na zebrany pod sceną do końca tego koncertu tłum, można było odnieść wrażenie, że wielu zakończyło ją zwycięsko. Ci, którzy ją jednak przegrali - także nie mieli powodów, by żałować. Na scenie w namiocie zagrał bowiem zespół Crzy P, który w zimną deszczową noc tchnął trochę słońca i ciepła.
Deszcz przestał padać i o 23 wszystkich wytrwałych i przede wszystkim przemoczonych spotkała prawdziwa nagroda. Na scenie po raz pierwszy w trakcie minionego weekendu pojawili się Beastie Boys. Ubrani w garnitury muzycy miotali się wręcz na niej, a publiczność przy kolejnych dźwiękach mieszanki hip-hopu, hard-core’u i łagodnych instrumentalnych brzmień wpadła w prawdziwą ekstazę. Nowojorczycy dali bowiem fantastyczny show. Ich młodzieńcza fantazja i humor powodowały, że kto żyw spieszył pod główną scenę, aby wraz z innymi podrygiwać w rytm mistrzowskich gramofonowych scratchy i momentami tanecznej elektroniki. I przy okazji tego występu nie zabrakło także wielkiej polityki "Made in USA". Ostatni utwór wykonywany w sobotę przez Beastie Boys - kultowy wręcz "Sabotage" został bowiem zadedykowany prezydentowi Bushowi.
Mimo że aura zupełnie nie zachęcała do dalszego obcowania z muzykę o 1 w nocy, gdy zaczynał grać Muse pod główną sceną znów zrobiło się tłoczno. Fani tego zespołu już od dawna liczyli na to, że wystąpi on podczas tegorocznego Open’era. Organizatorzy nie zawiedli tych oczekiwań, podobnie zresztą jak trzech muzyków z Wielkiej Brytanii, ze śpiewającym falsetem Matthew Bellamym na czele. Muse dało bowiem solidny koncert na Babich Dołach. Zagrali swoje największe przeboje, a także inne, czasami mniej znane utwory ze swoich płyt. Wszystko we wręcz kosmicznej scenerii, pełnej świateł i doskonałych klawiszowych akordów. Gdy pożegnali się z publicznością, większość obecnych jeszcze na terenie festiwalu ludzi zaczęła wracać do domów. Tu pojawił się, jak dotąd jedyny, zgrzyt podczas tegorocznego Heineken Open’er Festivalu. Doskonale zorganizowana komunikacja festiwalowa nie dała rady rzeszom przemoczonych i zmarzniętych fanów muzyki, którzy desperacko próbowali dostać się do kolejnych (jeżdżących co minutę) autobusów.
- Mam pretensje do ochroniarzy, którzy stali przy przystanku. Zupełnie nie reagowali na to, co się tam działo - opowiada Gabriela Jakimik z Poznania.
Wczoraj dla ponad 40 tysięcy fanów muzyki pogoda była już łaskawsza. Obyło się bez burzy gradowej i hektolitrów wody lejących się z nieba. Ukoronowaniem trzech dni Open’era były dwa koncerty - Beastie Boys, promujący ich najnowszą instrumentalną płytę, i zjawiskowej Islandki Björk. Relacja z obu tych późnowieczornych wydarzeń, a także pozostałych wieczornych koncertów w jutrzejszym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego".

Gadżety festiwalu
Kalosze i foliowe pelerynki. W deszczową, festiwalową sobotę na właścicieli kaloszy wielu patrzyło z lekką zazdrością. Gumowe buty gwarantowały bowiem komfort poruszania się po bagnistym terenie festiwalowym. Niestety, nie można ich było kupić w żadnym ze stoisk z gadżetami ustawionych w festiwalowym miasteczku. Gdyby były w sprzedaży, właściciel stoiska w ciągu kilku godzin zostałby milionerem.

Liczby festiwalu
140 - tyle łącznie minut padał w sobotę deszcz w Babich Dołach. Pole namiotowe zamieniło się w mokradła, a łąka pod sceną i w okolicach namiotu z małą sceną w bagnisko.
74 - mniej więcej tyle godzin grana była muzyka podczas trzech dni festiwalu.
43 - tyle zespołów zaprezentowało się na trzech scenach podczas tego weekendu.
15 - tyle kilometrów specjalnie ustawionych płotów otaczało przestrzeń festiwalową.
40 - tyle kilometrów kabli ułożono na Babich Dołach na potrzeby Heineken Open’er Festivalu.
700 - tylu ochroniarzy zabezpieczało tę imprezę.
400 - tylu dziennikarzy obsługiwało tegorocznego Open’era.
120 tysięcy - co najmniej tyle osób w ciągu trzech dni przyjechało na lotnisko w Babich Dołach, aby posłuchać muzyki.

Open’er idzie słuszną drogą
MikoŁaj Chłopowski
dziennikarz „Wprost“ akredytowany przy festiwalu

Open’er zmienia się w dobrym kierunku. Organizatorzy już dwa lata temu doszli do wniosku, że Skwer Kościuszki to miejsce zbyt kameralne na tak duże wydarzenie muzyczne w Polsce. Babie Doły, gdzie koncerty odbywały się po raz pierwszy w ubiegłym roku, są do tego celu wręcz idealne. Przestrzeń, jaką ma do swojej dyspozycji publiczność, gwarantuje tu komfort. Muszę przyznać, że pod kątem organizacyjnym i muzycznym również to najlepsza impreza tego typu w Polsce i jedna z czołowych w Europie. Kojarzy mi się z duńskim Roskilde, który jest najstarszym festiwalem tego rodzaju w Europie. O ile się nie mylę, to pod kątem frekwencji w tym roku gdyński Open’er przebił swojego starszego brata. Podoba mi się także to, że organizatorzy dbają o różnorodność prezentowanej muzyki. Jest rock, lekka psychodela, hip-hop i elektronika. Tak trzymać.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto