Ani jeden przedsiębiorca z powiatu nowodworskiego nie otrzymał grosza pożyczki z urzędu pracy na zatrudnienie bezrobotnych w ciągu ostatnich dwóch lat!
Dodajmy tylko, iż stopa bezrobocia w tym powiecie jest najwyższa w województwie i wynosi, według danych na koniec ubiegłego roku, 37,5 proc.! Podobna sytuacja miała miejsce w kilku innych urzędach pracy z naszego regionu.
Pożyczek nie otrzymują nie tylko przedsiębiorcy, ale i sami bezrobotni, którzy chcieliby rozkręcić własny interes za pożyczone. Oficjalnie pieniądze są, z roku na rok coraz większe, i ponoć czekają na pożyczkobiorców.
- Pieniędzy na pożyczki nie brakuje - twierdzi Iwona Malmur, dyr. WUP w Gdańsku. - Nie musieliśmy zaciskać pasa. Urzędy pracy dostały tyle, ile potrzebowały.
Urzędnicy twierdzą jednak, iż pożyczek nie udzielają, gdyż...
- Nie ma zainteresowania nimi - twierdzi Danuta Kalitka, kierownik PUP w Nowym Dworze Gdańskim. - Wnioski wpływają do nas sporadycznie.
Trudno w to uwierzyć, chociażby z uwagi na fakt, iż pieniądze są dostępne na bardzo atrakcyjnych warunkach. Pożyczka jest nisko oprocentowana - obecnie od ok. 2 do ok. 3 proc. (w zależności od stopy bezrobocia w danym regionie). Bezrobotni mogą dostać nawet ponad 43 tys. zł (20-krotność średniego wynagrodzenia), a przedsiębiorcy - tę samą stawkę na każde nowo tworzone miejsce pracy.
- Pożyczkę można spłacać nawet 4 lata - mówi Barbara Stasiak z PUP w Gdyni. - Przez pierwsze 12 miesięcy pożyczkobiorca może uiszczać wyłącznie odsetki. Po dwóch latach działalności może się z kolei ubiegać o umorzenie nawet połowy zaciągniętej pożyczki.
Jest jednak jedno ale. Nawet gdyby pożyczkobiorca chciał pożyczyć pieniądze, niewiele wskóra, bo...
- Warunki przyznawania pożyczek są, być może, zbyt rygorystyczne - przyznaje Danuta Kalitka z PUP w Nowym Dworze Gdańskim.
Iwona Malmur z WUP w Gdańsku twierdzi, że mimo iż w ciągu ostatnich dwóch lat nowodworski PUP nie udzielił pożyczki ani jednemu przedsiębiorcy, to w ubiegłym roku aż 80 bezrobotnych z Gdańska otrzymało pożyczki na otwarcie własnych firm.
- Tam, gdzie jest to możliwe, bezrobotni i przedsiębiorcy działają, a jeżeli nie widzą perspektyw rozwoju, po pieniądze z urzędów po prostu nie sięgają - dodaje.
Czy aby na pewno? Nasi Czytelnicy (dane do wiadomości redakcji) z Sopotu i Nowego Dworu Gdańskiego perspektywy na rozwój swoich firm widzieli. A jednak pożyczek nie dostali.
- Skąd, jako bezrobotny, mam wziąć 4 żyrantów, którzy będą zarabiali 1350 zł na rękę? - pyta pan Jerzy z Sopotu. - Poza tym kto zdrowy na umyśle poręczy kredyt bezrobotnemu facetowi?
Z kolei pani Halina, również z Sopotu, która planowała zatrudnić w swojej firmie 5 osób bezrobotnych z gdyńskiego Urzędu Pracy dowiedziała się, że nie będzie to możliwe, gdyż... jej firma istnieje na rynku krócej niż pół roku.
- Co tu jest grane? - zachodzi w głowę nasz Czytelnik z powiatu nowodworskiego, któremu również odmówiono pożyczki. - Urzędnicy, zamiast dać te pieniądze ludziom z inicjatywą, trzymają je kurczowo przy sobie, a potem "przesuwają" na szkolenia. I po co? Gdzie ci wyszkoleni znajdą potem pracę?
Ot, polityka walki z bezrobociem...
Jakie warunki?
Aby otrzymać pożyczkę z PUP trzeba m.in.:
być osobą bezrobotną zarejestrowaną w pośredniaku lub przedsiębiorcą działającym od 0,5-1 roku na rynku,
przygotować biznesplan przedsięwzięcia (bezrobotni),
przedstawić odpowiednie zabezpieczenie, np.:
- poręczycieli - ich liczba uzależniona jest od kwoty pożyczki i dochodów żyrantów (w przypadku pożyczki w wysokości 40 tys. zł nawet pięciu, zarabiających po 1350 zł netto na rękę),
- zastaw hipoteczny,
- blokadę środków na rachunkach bankowych
dołączyć dokument poświadczający, iż bezrobotny pożyczkobiorca posiada lokal z przeznaczeniem na działalność.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?