Na masce wylądował zakrwawiony mężczyzna. Od tej pory nie jeżdżę w nocy

- Od kiedy jest Pan taksówkarzem?
- Od 5 lat.

- Jakim samochodem Pan jeździ i który z wszystkich dotychczasowych samochodów lubił Pan najbardziej?
- W tej chwili mam seata alhambrę. Wcześniej miałem inne auta, ale z tego jestem najbardziej zadowolony, bo to duży samochód 7-osobowy, a ja mam prawie dwa metry wzrostu.

- Co jest najlepsze, a co najgorsze w zawodzie taksówkarza?
- Każda praca ma swoje minusy, w naszej branży to np. pijani klienci, ale ta praca ma przede wszystkim zalety. Najfajniejsze jest to, że sam jestem sobie szefem, mam kontakt z ludźmi, w każdej wolnej chwili mogę wyjść do pracy i zarabiać.

- Jaka najbardziej niebezpieczna sytuacja, przytrafiła się Panu w pracy?
- Raz miałem taką sytuację, ale na szczęście została szybko zażegnana. Jechałem Jaśkową Doliną w Gdańsku Wrzeszczu do klienta i z nocnego klubu wybiegł zakrwawiony mężczyzna. Wbiegł na jezdnię, zahamowałem, by go nie potrącić. Facet wziął i uderzył nim w mój samochód. Wysiadłem z auta, a zaraz pojawili się jego koledzy. Wsiadłem z powrotem i odjechałem, bo pomimo moich gabarytów, nie dałbym rady z czterema naraz. Samochód był uszkodzony, ale na szczęście nie mocno. Od tamtej pory nie jeżdżę już jednak w nocy.

- Pamięta Pan anegdoty lub śmieszne sytuacje z taksówki?
- Konkretnych sytuacji, które szczególnie zapadłyby mi w pamięć chyba nie. Ale zawsze rozbawiało mnie, gdy obcokrajowcy zamawiali kurs na lotnisko w Gdańsku i w taksówce pokazywali bilet, tłumaczyli, że proszą o kurs pod ten terminal, z którego odlatuje samolot do miejscowości znajdującej się na bilecie. Śmiać mi się chciało, bo mieliśmy tylko jeden terminal!

- Dlaczego na Pana głosować?
- Myślę, że ten kto mnie poznał i polubił, po prostu odda swój głos.

Zagłosuj na Dominika Kaweckiego! Wyślij na nr 72355 SMS o treści: taxi.11 (2,46 zł z VAT)