Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na ratunek Wyspie Spichrzów

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Nie stójmy obojętnie patrząc, jak przekreślana jest szansa na dokończenie odbudowy Gdańska. Wyspa Spichrzów jest zagrożona.

O zagrożeniach związanych z planami zabudowy Wyspy Spichrzów, a ściślej jej północnej części napisano już wiele. Sam pisałem o tym tu, na MM mniej więcej rok temu. Setki razy powtarzane były argumenty o niezwykłej wartości jaką dla Gdańska stanowi wygląd jego zabudowy, pielęgnowanie jego tysiącletniej historii jako miasta, ale i jako portu. Do znudzenia powtarza się, jakim cudem jest to, że zabytkowe centrum Gdańska, zniszczone niemalże całkowicie w 1945 r. zostało odbudowane jako miasto historyczne. Podobnie często powtarzany był i jest argument o tym, że odbudowa Głównego Miasta, czyli zachodniego brzegu Motławy to dopiero połowa sukcesu na drodze do przywrócenia Gdańskowi jego pełnej wartości architektonicznej i jego niezwykłego wyglądu hanzeatyckiej potęgi z czasów złotego wieku.

Tu i ówdzie przywołuje się znaczenie turystyki dla ilości miejsc pracy i zamożności miasta, a tym co przyciąga turystów do Gdańska jest właśnie klimat miasta hanzeatyckiego. Co z tego, że większość substancji miejskiej to dzieło powojennej odbudowy? Na tym właśnie polega fenomen Gdańska, że mimo, że miasto odtwarzano niemal od zera, to zadbano o to, by znowu wyglądało wspaniale i pięknie. Właśnie to jest niezwykłe, że, chociaż nikt nie ukrywa przed turystami faktu rekonstrukcji całego zespołu miejskiego, goście wyjeżdżają z Gdańska zachwyceni.

A co psuje ten obraz? Psuje go ogromny teren tuż za Motławą, który nie ma szczęścia. Nie udało się objąć go programem odbudowy, kiedy jeszcze oczywistym byłoby, że należy zrekonstruować spichlerze, dokończyć to, co z takim trudem wskrzeszono z ruin po drugiej stronie rzeki. Teren ten, to nieszczęsna Wyspa Spichrzów. To serce gdańskiego portu na Motławie, miejsce, gdzie ogromne polskie zboże czekało na kupców z całego znanego wówczas świata, którzy zostawiali za nie brzęczącą monetę, bez której nie byłoby ani Ratusza przy Długim Targu, ani Kościoła Mariackiego.

Paręset portowych magazynów tworzyło przez setki lat oczywiste dopełnienie kompozycji hanzeatyckiego Gdańska: po jednej stronie Motławy wspaniałe miasto, po drugiej źródło tej wspaniałości – spichlerze.

Czy słusznie odbudowano Gdańsk?

Powszechnie wiadomo, że Wyspa i jej magazyny zniknęły z powierzchni ziemi w 1945 r. Ten straszny czas pozostawił w stanie nietkniętym jedynie trzy spośród setek spichlerzy. Kiedy ucichły strzały i zagasły pożary (a te ostatnie trwały na Wyspie bardzo długo), zaczęto najpierw zastanawiać się, a następnie realizować pomysł przywrócenia Gdańska do życia. Oczywiście i wtedy byli tacy, którzy twierdzili, że nie warto odbudowywać "historycznie". Chcieli nowego Gdańska, takiego jak Gdynia, a może jak Moskwa...? Postanowiono jednak przywrócić miastu kształty historyczne. Czy znajdzie się ktoś przy zdrowych zmysłach, kto powie, że źle się wówczas stało? Że podjęto błędną decyzję? Że współczesny Gdańsk powinien przypominać Kaliningrad, albo Rotterdam?

Powtórka z historii

Minęło pół wieku i oto stoimy przed identycznym dylematem. Tym razem nie ma na szczęście konieczności odbudowywania Głównego Miasta. Oto jednak po drugiej stronie rzeki, która nie jest granicą przestrzeni historycznej, jak to się niektórym może wydawać, ale jej centrum i osią, ma się niedługo zacząć wielka budowa. Ruiny mają zniknąć, pusta północna część Wyspy Spichrzów ma się zapełnić budynkami. Jakimi?

Okazuje się, że oczywista kontynuacja wielkiego dzieła odbudowy nie będzie według wszelkiego prawdopodobieństwa brana pod uwagę. Do konkursu na koncepcję zagospodarowania historycznego centrum gdańskiego życia portowego zostały zaproszone tylko wybrane firmy projektowe i to te, które dają rękojmię awangardy i nowoczesności. Wyspie Spichrzów grozi więc coś znacznie gorszego od tragedii roku 1945. Grozi jej przekreślenie na zawsze historycznego kontekstu i współgrania z drugą stroną rzeki. Temu niezwykłemu miejscu, którego piękno i wyjątkowość oglądać można dzisiaj na starych fotografiach, temu gospodarczemu sercu historycznego Gdańska (nie jakiegokolwiek miasta, tylko naszego Gdańska!) grozi sprowadzenie do roli obszaru inwestycji jakich na świecie są tysiące.

A dlaczego nie spichlerze?

Możemy jeszcze mieć wspaniałą Wyspę Spichrzów, na której, w budynkach o zewnętrznej formie będącej rekonstrukcją spichlerzy, mogłyby się mieścić hotele, sklepy, muzea, apartamenty i cokolwiek się komuś zamarzy. Nikt nie żąda odbudowy spichlerzy jako portowych magazynów. Zostały już poczynione dobre kroki w kierunku przywrócenia na Wyspie historycznej zabudowy. Zespołem spichlerzy (połączonych wewnątrz bez szkody dla zewnętrznej formy) jest siedziba ZUS-u przy Chmielnej. Spichlerzem jest hotel przy tej samej ulicy, nieco dalej na południe. Znaczy, że możliwe jest połączenie nowoczesnego wykorzystania ze zrekonstruowaną bryłą zewnętrzną.

Dlaczego takiej możliwości nie brać pod uwagę? Dlaczego wytyczne konserwatora wojewódzkiego nie wymagają od projektów uszanowania zabytkowej przestrzeni? Dlaczego w masie budynków planowanych na północnej części Wyspy zrekonstruowane mają zostać tylko trzy spichlerze? Dlaczego jest zgoda na budowę szklanego monstrum dokładnie na przeciwko Wielkiego Żurawia?

Na te pytania nikt nie raczy odpowiedzieć. Obywateli, jak to w demokracji bywa, nikt o zdanie oczywiście nie zapyta. Czas zatem, by obywatele sami wyrazili swoje zdanie. Zwolenników nowoczesnej zabudowy nie zapraszam do wyrażania poparcia dla ostatecznej destrukcji kształtu historycznego śródmieścia Gdańska. Bo i po co? Ich popierają władze. Natomiast tych wszystkich, którzy uważają, że nie jest obojętne to, co i jak buduje się w Gdańsku, że należy utrzymać historyczny charakter jego centrum, że nie wolno dopuścić, by z historii pozostała Wyspie jedynie nazwa, namawiam do udziału w akcji sprzeciwu wobec dewastacji naszego miasta.

Nie stójmy obojętnie

Stowarzyszenia i grupy ludzi, którym drogie jest piękno miasta i jego historyczna wartość nie zamierzają stać z założonymi rękami i patrzeć jak niszczy się szansę na przywrócenie Motławie funkcji osi historycznego kompleksu. Dlatego też zamierzamy wystosować petycję do władz odpowiedzialnych za dobra kultury, prosząc o interwencję w sprawie warunków konkursu i opiekę nad nad Wyspą, która na to przecież ze wszech miar zasługuje. Z jej treścią i listą miejsc, gdzie można składać podpisy zapoznać można się wmoim blogu, a już od wtorku (23 lutego) będzie można ją podpisać w sekretariacie Nadbałtyckiego Centrum Kultury przy ul. Korzennej (Ratusz Staromiejski) oraz w recepcji Oddziału Gdańskiego PTTK przy ul. Długiej 45.

Nie wiele trzeba, by zapobiec dewastacji. Przyjdziecie podpisać?

Zobacz jakie możliwości daje Ci MMTrojmiasto.pl >>


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rowerem przez Mierzeję Wiślaną. Od przekopu do granicy w Piaskach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto