MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nadzieja polskiego hokeja

Adam Suska
Tomasz Wawrzkiewicz ze swoją narzeczoną Patrycją.Fot. Adam Warżawa
Tomasz Wawrzkiewicz ze swoją narzeczoną Patrycją.Fot. Adam Warżawa
Pochodzi ze Śląska. Jego ojciec Tadeusz był górnikiem w Kopalni Węgla Kamiennego Centrum. Matka Regina prowadzi W Bytomiu sklep spożywczy. Jak każdy chłopak interesował się sportem.

Pochodzi ze Śląska. Jego ojciec Tadeusz był górnikiem w Kopalni Węgla Kamiennego Centrum. Matka Regina prowadzi W Bytomiu sklep spożywczy. Jak każdy chłopak interesował się sportem. Bramkarz reprezentacji Polski i klubowej drużyny Stoczniowca nie zaczynał od hokeja. W wieku 8 lat wstąpił do sekcji judo Czarnych Bytom. Przez rok ćwiczył przewroty i upadki, a starsi koledzy rzucali nim o matę.

Nie zniechęcał się, ale mieszkał blisko lodowiska, więc prędzej czy później musiał ubrać łyżwy. Przez rok starał się łączyć obie dyscypliny. Kiedy jednak w czwartej klasie rodzice zapisali go do sportowej podstawówki, musiał dokonać wyboru. Postawił na hokej, który był w tej szkole sportem wiodącym. Początkowo trener Andrzej Suchecki ustawiał go na obronie. O tym, że został bramkarzem, zadecydował przypadek. W jednym roku dwóch bramkarzy z drużyny wyemigrowało z rodzicami do Niemiec i ktoś musiał zająć ich miejsce. Padło na Tomka, którego starszy brat Grzegorz również grał na tej pozycji. Jego talent do wyłapywania krążków szybko został dostrzeżony przez trenerów kadry, którzy po skończeniu podstawówki zaproponowali mu kontynuowanie nauki w sosnowieckiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. W wieku 15 lat opuścił rodzinny dom i wraz z innymi zamieszkał w internacie. Do tej samej klasy trafili też, Adam Borzęcki, Bartłomiej Wróbel i Paweł Zwoliński ze Stoczniowca.
- Atmosfera w SMS była doskonała. Trenowaliśmy po dwa, a nawet trzy razy dziennie. O miejsce w drużynie rywalizowałem z Łukaszem Kiedewiczem z Torunia. Przeważnie byłem drugim bramkarzem, gdyż trener Safonow częściej stawiał na Łukasza - wspomina cztery spędzone w Sosnowcu lata hokeista.

W tym czasie dla szkół mistrzostwa sportowego paliło się zielone światło. Władze polskiego sportu nie szczędziły na nie pieniędzy. Młodzi hokeiści z Sosnowca byli wielką nadzieją związku. Za kilka lat, jako reprezentacja Polski seniorów, mieli dołączyć do światowej elity. Początkowo wydawało się, że eksperyment się powiedzie.
- W mistrzostwach Europy do lat 18 na Słowacji zajęliśmy drugie miejsce w grupie B. Rok później w Sosnowcu awansowaliśmy do grupy A młodzieżowych mistrzostw świata. W Szwajcarii miejsca w grupie A jednak nie udało nam się utrzymać - opowiada o osiągnięciach absolwentów SMS w młodzieżowej reprezentacji Polski, bramkarz Stoczniowca.

W 1997 roku, kiedy Wawrzkiewicz kończył edukację w SMS, w polskich klubach nie było łatwo o miejsce na pozycji bramkarza. Większość drużyn sięgała wówczas po bramkarzy zagranicznych. Otrzymał jednak propozycję z Krynicy, ale po sześciu tygodniach treningów w tym klubie, razem z Dariuszem Zabawą, wylądował w Sanoku. Spędził tam cztery lata.
- To miasto żyło hokejem. Kiedy dobrze graliśmy, hala zawsze pełna była kibiców. Przez dwa sezony drużynę wspierał Autosan i nie mieliśmy żadnych kłopotów. Później zaczęły się jednak problemy finansowe. Nasz sponsor stracił na rynku wschodnim zbyt na swoje produkty i przestał pomagać drużynie. Mimo to atmosfera w zespole ciągle była bardzo dobra. Wszyscy z nadzieją czekali na poprawę sytuacji, aż stało się jasne, że taka nie nastąpi. Kto miał propozycję gry w innym klubie wyjeżdżał z Sanoka. Pozostali podejmowali pracę i rezygnowali z hokeja - wspomina Tomek czas spędzony w Sanoku.

Stoczniowiec nie był jedynym klubem, który widział go w swoich szeregach. Równie dobrze mógł trafić do Oświęcimia i Tychów.
- Wybierając Gdańsk nie kierowałem się względami finansowymi. Wiedziałem, że jest tutaj młoda i ambitna drużyna, w której panuje dobra atmosfera. Klub nie oferuje zawodnikom kokosów, ale za to w przeciwieństwie do wielu innych, ze swoich zobowiązań wywiązuje się. A mnie, po tym, co przeżyłem w Sanoku, najbardziej potrzebna mi była stabilizacja - wyjaśnia nam, nazywany przez kolegów "Wawą", powody swojego przyjazdu nad morze. Klub wynajmuje mu kawalerkę na Przymorzu. Dzieli ją ze swoją narzeczoną Patrycją. Są zaręczeni, ale daty ślubu jeszcze nie wyznaczyli. Poznał ją siedem lat temu, jeszcze w Sosnowcu. Jest jego wiernym kibicem, choć ze względu na pracę sprzedawcy w specjalistycznym sklepie z akcesoriami do jazdy konnej "Barbour" na terenie Klifu nie może być na wszystkich meczach.

Gdy gra na Śląsku, kibicują mu rodzice. Mama zbiera o nim wszystkie wycinki z prasy i z dumą prezentuje przy okazji rodzinnych uroczystości. Krótkie spotkania z rodzicami przed lub po meczach muszą rekompensować mu rozłąkę z rodziną.
Na dłuższe spotkania musi czekać do świąt. Wówczas może skosztować wykonanych przez babcię tylko z okazji szczególnych uroczystości śląskich makówek (mak z bakaliami i sucharkami moczonymi w mleku), które są jego ulubioną potrawą.

Tomasz Wawrzkiewicz

bramkarz Stoczniowca

Data urodzenia: 14.06.1977

Miejsce urodzenia: Ruda Śląska

Wzrost/waga: 180 cm/81 kg

Pozycja: bramkarz

Kluby: Polonia Bytom (1988-94), SMS Sosnowiec (1994-97), SKH Sanok (1997-2001), Stoczniowiec Gdańsk (2001)

Ilość spotkań w I reprezentacji: 24

Pseudonim: Wawa

Zainteresowania: muzyka, literatura, film

Stan cywilny: kawaler

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ewa Swoboda ze swoją Barbie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto