Sławomir Wiśniewski, organista w parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdyni Chwarznie, to bardzo zabiegany człowiek. Na co dzień musi łączyć obowiązki organisty, dyrygenta chóru z pracą z zespołem wokalno-instrumentalnym. Ale kocha to, co robi, więc zmęczenia zawodowego nie czuje.
W naszym plebiscycie, w którym wybieraliśmy m.in. najlepszych organistów z całej archidiecezji gdańskiej, pan Wiśniewski zajął wysokie, drugie miejsce. Oddano na niego aż 1055 głosów. Wyprzedził go jedynie Piotr Kitowski, organista z parafii Wniebowzięcia NMP w Żukowie. Śmiało można więc powiedzieć, że organista z Gdyni jest najlepszy w całym Trójmieście - bo tak zdecydowali parafianie i zapewne wszyscy ci, którzy pana Sławomira znają. On sam przyznaje, że jest mile zaskoczony, ale zaznacza, że pracę, jaką wykonuje, trudno ująć w ramy plebiscytu, bo chodzi tu przecież o subiektywne odczucia słuchających.
Zobacz nasz plebiscyt na najładniejszy kościół na Pomorzu.
Głosu pana Sławomira wierni słuchają w Chwarznie dokładnie od 1 listopada 2000 r. Tego dnia objął tutejsze stanowisko organisty.
- Kiedy dowiedziałem się, że zostałem zgłoszony do plebiscytu, pomyślałem, że może ktoś chciał mi zrobić prezent, bo w tym roku obchodzę jubileusz 25-lecia pracy zawodowej - przyznaje Sławomir Wiśniewski, zdradzając, że jego kandydaturę zaproponował jeden z członków Rady Parafialnej.
Pierwsze kroki w tej profesji stawiał jednak nie w Trójmieście, a w Toruniu. Świątynią, w której zachęcał wiernych do wspólnego śpiewu, była parafia Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Także w Toruniu ukończył szkoły muzyczne, w Pelplinie Szkołę Organistowską, a w Bydgoszczy, w Prymasowskim Instytucie Kultury Chrześcijańskiej, studiował teologię i filozofię. Wybór takiej drogi zawodowej wydawał się dość naturalny, bo pan Sławomir od zawsze aktywnie uczestniczył w życiu Kościoła. W jego rodzinnej Chełmży, pod Toruniem, proboszcz i organista bazyliki zachęcali i przygotowywali go do tego fachu. Pojawiła się jednak propozycja pracy w Rumi, z której skorzystał. Później była Gdynia.
Choć w dzisiejszych czasach nie jest łatwo rozśpiewać wiernych w kościele, ten organista nie ma z tym problemu.
- Śpiew podczas mszy św. jest bardzo ważny. To dzięki niemu liturgia jest żywa, a wierni mogą się w nią w pełni zaangażować. Ogromną satysfakcję daje mi sytuacja, kiedy ludzi ten śpiew wręcz unosi - mówi pan Sławomir.
Śpiew i granie na chwałę Boga to dla niego prawdziwe powołanie. Doskonale czuje się, śpiewając z ludźmi, ale równie dobrze mógłby to robić w pustej świątyni.
Pan Sławomir na organach w gdyńskiej parafii gra od poniedziałku do niedzieli.
W związku z tym, że prowadzi własną działalność gospodarczą, zajmuje się także dyrygenturą chóru parafialnego w Chwarznie i pracą z zespołem wokalno-instrumentalnym.
Ciepłych słów swojemu organiście nie szczędzi ks. kanonik Gerard Kaczyński, proboszcz parafii św. Urszuli Ledóchowskiej.
- Ma idealny słuch i pięknie śpiewa. On po prostu "ciągnie" ludzi. Taki dobry organista to prawdziwy skarb - zaznacza ks. Kaczyński, dodając, że kiedy pan Sławomir zaczyna śpiewać, natychmiast dołączają wierni.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?