Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najmniejszy noworodek w Polsce

Dorota Abramowicz
Fot. Katarzyna Piotrowska
Fot. Katarzyna Piotrowska
Po urodzeniu Nikola ważyła zaledwie 450 gramów. Jest najmniejszym uratowanym dzieckiem jakie urodziło się w Polsce. Tuż po porodzie dziewczynka mieściła się w dłoni. Ważyła 450 gramów - mówi Joanna, mama maleństwa.

Po urodzeniu Nikola ważyła zaledwie 450 gramów. Jest najmniejszym uratowanym dzieckiem jakie urodziło się w Polsce. Tuż po porodzie dziewczynka mieściła się w dłoni.

Ważyła 450 gramów - mówi Joanna, mama maleństwa. - Dzień po porodzie jej waga spadła do 410 gramów.

Mama Nikoli jest szczupłą, młodą kobietą. Kiedy powiadomiła koleżanki z pracy, że jest w ciąży, nikt nie uwierzył. W czwartym miesiącu ciąży zrobiła USG. Z dzieckiem wszystko było w porządku. A potem przyszło krwawienie...

- Mama zawiozła mnie natychmiast do szpitala na Zaspie - wspomina Joanna. - Lekarz, który mnie zbadał, nazwał cudem fakt, iż dziecko nie wypadło po drodze. Miałam rozwarcie na dwa palce...

Została w szpitalu. Powiedziano jej, że do końca ciąży musi leżeć plackiem. Darek przyjeżdżał codziennie, karmił ją, pocieszał. Po dziesięciu dniach zaczęła rodzić. Nikola przyszła na świat 8 lutego.

- Szybko, imię! - krzyknęła położna. - Musimy dziecko ochrzcić!
Polali wodą główkę, zrobili znak krzyża. Dali imię Nikola.

- Jest pani młoda, za pół roku znów będzie pani w ciąży - pocieszyła ją pielęgniarka. Rozpłakała się, a wtedy położna głośno obsztorcowała ,pocieszycielkę".

- Tak się bałam - płacze Joanna. - Nie dawano mojej córeczce szans... Zobaczyłam ją następnego dnia w inkubatorze.
Drobinka otoczona rurkami z respiratorem, który za nią oddychał. Żyły miała tak maleńkie, że nie można było się do nich wkłuć. Pierścionek z palca mogłam swobodnie nałożyć jej na ramię...

I tak zamiast w brzuchu mamy Nikola żyła w inkubatorze. Spędziła tam 101 dni i nocy...
Odżywiana za pomocą kroplówki, dopiero w 14 dniu życia z trudem przełknęła pierwszą kroplę mleka matki... I zakrztusiła się.

Lekarze z oddziału neonatologii szpitala na Zaspie na przekór wszystkiemu walczyli o utrzymanie przy życiu maleństwa.

- Bardzo się z nią zżyliśmy - mówi dr Liszewska. - Nikola urodziła się z typową dla wcześniaków wadą serca. Trafiła na operację do Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Poznaniu. Po zabiegu dziewczynka wróciła do Gdańska. Bardzo długo była jeszcze wentylowana, dopiero w 91 dobie życia zaczęła sama oddychać.

Joanna wróciła do domu. Dzwoniła do szpitala, jeździła do córeczki. Przed każdym podniesieniem słuchawki bała się, że usłyszy najgorsze...
Wreszcie, po pięciu miesiącach matka usłyszała, że
może zabrać dziecko.
Nikola ważyła już ponad 2,5 kilograma. Jednak dziecko wymagało dalszego leczenia...

- Najbardziej niepokoiły nas oczy dziewczynki - twierdzi dr Liszewska. - Skierowaliśmy matkę z dzieckiem do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Nikola widzi tylko światło i cień. Nie wie, jak wygląda jej mama, tata, babcia... Co gorsza, z miesiąca na miesiąc wzrok się jej pogarsza.

- Nikt nie daje nam szans na to, że Nikola będzie widziała - mówi z rozpaczą w głosie Darek. - Do Centrum Zdrowia Dziecka zjeżdżają maluchy z całego kraju. Tam się czeka w kolejce na rozmowę, na badania, na zabieg. A tu się liczy każda chwila! Przecież za trzy miesiące moją córeczkę może ogarnąć ciemność!

- Wiem, że sama muszę ratować dziecko - dodaje Joanna.
Jeszcze w szpitalu usłyszała o Bogusiu Wiśniewskim z Gdańska i jego dzielnej mamie, pani Barbarze. Bogusiowi też groziła ślepota. Stwierdzono u niego retinopatię i jaskrę. Pani Basia zaczęła samotną walkę. Dowiedziała się, że w klinice okulistycznej w Bostonie przeprowadza się zabiegi operacyjne, pozwalające na leczenie retinopatii, czyli odklejania się siatkówki.

Zebrała pieniądze na wyjazd Bogusia do USA. Teraz chłopczyk jest już po operacji jednego oczka, czeka go następny zabieg. Zaczyna poznawać świat...
Obie matki spotkały się, porozmawiały. Pani Barbara pokazała Joannie jaką drogą ma iść. Mama Nikoli wysłała list do dr Tatsuo Hirose, który operował Bogusia. Czeka na odpowiedź...

- Najgorsze jest to, że wyjazd Nikoli na operację ma kosztować około 32 tysiące dolarów - mówi matka dziewczynki. - To niewyobrażalna dla nas kwota. Darek zarabia 700 złotych, ja dostaję na urlopie wychowawczym nieco ponad 600 złotych. To wszystko, co mamy...

Zadzwoniła do Fundacji Polsat Dzieciom. Dostała obietnicę, że jeśli dojdzie do wyjazdu, otrzyma z fundacji 10 tysięcy złotych. To jedna piętnasta niezbędnej kwoty...

- Będę kołatać, gdzie się da - płacze pani Joanna. - Błagać, żebrać, prosić. Z naszego okruszka może wyrosnąć zdrowe dziecko. Muszę dać jej szansę, by mogła zobaczyć mamę, tatę, świat...
Na razie Nikola twarz taty ogląda rączkami...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto