Nasza hiperakcja. Nie daj się odesłać z kwitkiem

Cozrobić, kiedy kupiliśmy felerny towar, ale nie mamy na niego pisemnej gwarancji? Wbrew pozorom nasza sytuacja nie jest zła i przeważnie wystarczy sam paragon. I to przez aż dwa lata od zakupu.

- W Media Markt kupiłem twardy dysk - mówi Piotr Gogolewski. - Po przeszło roku się zepsuł. Kiedy go kupowałem, mówiono mi, że gwarancja jest na trzy lata. Kiedy go przyniosłem, okazało się, że nikt już o tym nie pamięta i odesłano mnie do producenta. Niestety, przy zakupie nie dostałem niczego poza paragonem.
Kazimierza Gryszpanowicza spotkała inna historia.

- W sklepie Carrefour kupiłem odkurzacz. Kiedy go rozpakowałem w domu, okazało się, że to nie ten typ, który chciałem. Pomyłka stąd, że był on podobny, leżał na tej samej półce i miał przyklejony ten sam kod co ten, który sobie upatrzyłem. Kiedy sprawdziłem rachunek, okazało się, że zapłaciłem za to, co chciałem, ale dostałem co innego. Pracownicy sklepu nie chcą jednak wymienić odkurzacza.

W obydwu sytuacjach prawo jest po stronie klienta.

- Można się tu oprzeć o instytucję "niezgodności z umową" - tłumaczy Anna Dyakowska, rzecznik gdańskiej Inspekcji Handlowej. - W ciągu dwóch lat od zakupu możemy przyjść do sklepu i powołując się na paragon zgłosić, że towar jest niezgodny z umową. Czyli np. telewizor nie ma obiecanej funkcji lub wykładzina jest w innym odcieniu niż ten, który zamówiliśmy. To prawo obowiązuje także wtedy, kiedy produkt się popsuje.
Przy powoływaniu się na niezgodność z umową, adresatem pretensji klienta nie jest producent, a sklep. Możliwość powoływania się na niezgodność z umową oznacza także, że do kosza możemy wyrzucać te karty gwarancyjne, które są ważne na okres krótszy niż dwa lata.