Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasze rozmowy o Malborku (odc. 6). Jakie są mocne strony kandydatów i czego zazdroszczą konkurentom? Przeczytajcie koniecznie

Anna Szade
Anna Szade
Od lewej: Marek Charzewski, Paweł Dziwosz, Tomasz Klonowski i Dariusz Rowiński
Od lewej: Marek Charzewski, Paweł Dziwosz, Tomasz Klonowski i Dariusz Rowiński materiały komitetów wyborczych
Wybory samorządowe odbędą się w niedzielę (7 kwietnia). To ostatni odcinek „Naszych rozmów o Malborku" przed pierwszą turą. Kandydatów na burmistrza zapytaliśmy o ich mocne strony, które mogą wpłynąć na decyzje wyborców. Sprawdziliśmy też, co zrobią, jeśli nie wygrają.

Wybory burmistrza Malborka. Są czterej kandydaci

W niedzielę (7 kwietnia) mieszkańcy Malborka będą wybierać burmistrza na pięcioletnią kadencję. Na karcie do głosowania umieszczone zostaną cztery nazwiska w kolejności alfabetycznej:

  • Marek Charzewski, Komitet Wyborców Marka Charzewskiego, 56 lat;
  • Paweł Dziwosz, Komitet Wyborczy Wyborców Pawła Dziwosza, 39 lat;
  • Tomasz Klonowski, Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, 40 lat;
  • Dariusz Rowiński, Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Obywatelska, 57 lat.

Mocne strony kandydatów na burmistrza. Dlaczego na nich głosować?

Wybory to trochę jak rozmowa kwalifikacyjna, bo pracodawcą dla burmistrza są mieszkańcy. Wyręczyliśmy ich, zadając proste pytanie.

Jakie są Pana mocne strony?

Marek Charzewski: Nie lubię się chwalić. Na pewno mam doświadczenie, bo troszkę w tym samorządzie pracuję. Wszystko zaczęło się w 2002 r., gdy zdobyłem mandat radnego powiatu malborskiego. Żyję w tym mieście 30 lat, więc znam je i chcę kontynuować to, co zacząłem. Mam dobry, zgrany zespół. Po wyborach, gdy pojawia się nowy burmistrz i współpracujące z nim nowe osoby zarządzające, to jest moment zawirowania. Z nami czegoś takiego nie będzie, bo znamy się od wielu lat. No i na pewno nie mam parcia na pieniądze.

Paweł Dziwosz: Moje mocne strony to doświadczenie w samorządzie, wykształcenie, a poza tym wiek, z którego wynika energia do działania. Chcę wiele zrobić, mam pomysły i świetny zespół, który mi w tym pomoże. Przede wszystkim, mi się chce! To wszystko chciałbym wykorzystać, by pomóc Malborkowi.

Tomasz Klonowski: Moją mocną stroną jest przede wszystkim wiarygodność. Jestem osobą odpowiedzialną, stabilną w tym rozumieniu, że nie rzucam słów na wiatr. Koncentruję się na tym, by dążyć do celu i realizować obietnice i nie zawieść osób, które mi ufają. Jestem osobą doświadczoną zawodowo. Nie jestem teoretykiem, ale praktykiem, bo wykształcenie to jedno, a wiedza zdobyta podczas pracy w firmie to drugie. Dlatego chciałbym zapytać mieszkańców, czy chcieliby, by o kwestiach dotyczących rodzin i dzieci decydowała osoba, która ma rodzinę i dzieci, a o rozwoju gospodarczym i nowych miejscach pracy osoba, która pracowała w przedsiębiorstwach i zna ich specyfikę i bolączki. Chciałbym, by wyborcy zadali sobie pytanie, czy chcą, by burmistrzem Malborka była osoba, która wie, jak pozyskać środki i dotrzymuje słowa, czy ktoś, kto nie wie, jak to robić. To są moje jasne strony, mogę pochwalić się dokonaniami zarówno w życiu zawodowym, samorządowym, a przede wszystkim w życiu prywatnym. Powiem wprost: wybór mnie na burmistrza to będzie najlepszy wybór dla Malborka.

Dariusz Rowiński: Jestem bardzo konkretnym człowiekiem. Nie boję się podejmować decyzji, czasem nawet takich, które są skrajne i wywołujące takie skutki, że ktoś przestawał mnie lubić. Zawsze twierdziłem, że jak 50 proc. ludzi mnie kocha, a drugie 50 proc. nienawidzi, to jest super. Bo jeśli zaczyna się burzyć ten balans, to przestaje się być sobą, a zaczyna przypodobywać innym. W zarządzaniu nie jest ważne to, by realizować zachcianki wszystkich i tak do tej pory zawsze działałem. Ważna była idea i to, co chcemy zrobić i dla kogo. Druga mocna strona to moja pracowitość i konsekwentne dążenie do celu. Może to nieskromne, ale to prawda. Trzecia, że znam się na bardzo wielu rzeczach. Przez swoje życie „liznąłem” nawet trochę spraw związanych z budownictwem, bo pracowałem z tatą w firmie i sam prawie swój dom postawiłem.

Wiadomo, że w wyścigu do fotela burmistrza czasu jest mało. Ale na pewno każdy z kandydatów podgląda, co robią rywale. Czy jest coś, czego kandydat zazdrości swoim konkurentom?

Marek Charzewski: Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to wiek, zazdroszczę go dwóm czterdziestolatkom. Pomysłów nie zazdroszczę, bo z nich też chciałbym korzystać, bo w działaniu biorę pod uwagę propozycje zgłaszane przez wszystkich. Nowa Rada Miasta będzie pewnie analizowała wszystkie ujęte w programach zadania i rozwiązania, bez względu na to, kto będzie burmistrzem. Przez całą kadencję może być realizowany program nie tylko tego, który wygrał wybory. Można robić coś innego, coś, co zaproponowali konkurenci.

Paweł Dziwosz: Nie mam takich złych emocji, by komukolwiek czegoś zazdrościć. Mógłbym raczej powiedzieć, że czyjś pomysł mi się bardzo podoba. Zresztą, niektóre będzie można realizować wspólnie, bo przecież pomysłodawca ich nagle wszystkich nie zabierze i nie powie, jak w przedszkolu: „Nie, nie, to moje”. Kampania wyborcza to doskonały moment konsultacji społecznych. Można wysłuchać, jak wszyscy kandydaci chcą zmieniać miasto, ale też poznać potrzeby mieszkańców. Szkoda, że tylko w kampanii, choć akurat ja jestem otwarty na wszelkie sygnały, o czym wiele osób doskonale wie. Media społecznościowe, bo tam jestem aktywny, powodują to, że mnóstwo ludzi wysyła do mnie wiadomości, bo dystans się bardzo skraca.

Tomasz Klonowski: Swoim rywalom zazdroszczę tylko jednego: że mają takiego fajnego konkurenta jak ja (śmiech). A tak naprawdę nie chcę być sztucznie skromny, bo uważam, że moja kampania jest naprawdę ciekawa. Wyznaczyłem trendy, bo byłem pierwszym „panem z filmików” publikowanych w mediach społecznościowych. To po mnie wszyscy konkurenci zdecydowali się na nagrywanie relacji. Pierwszy ruszyłem z programem wyborczym, plakatami, stroną internetową. To pokazuje w sposób jasny, że jestem osobą dynamiczną, myślącą w niekonwencjonalny sposób i skuteczną.

Dariusz Rowiński: Nie wiem, czy komuś czegoś zazdroszczę. Może Pawłowi Dziwoszowi, że tak łatwo mu przychodzi medialna oprawa. Ma coś takiego, czego ja nigdy nie potrzebowałem i nigdy nie miałem. Wystarczało mi, odpisywanie jednym palcem na wiadomości, nie potrzebowałem obecności w mediach społecznościowych. Kampania wyborcza zweryfikowała moje podejście, bo okazało się, że uśmiech i ta medialna aktywność są bardzo ważne. Tego trochę może zazdroszczę, choć nie wydaje mi się, by w ogóle była to największa wartość. Ale chciałbym tak swobodnie czuć się przed kamerą. Na pewno jednak wolę być tym, który przede wszystkim ciężko pracuje, niż tym, który chodzi, pokazuje się, uśmiecha i ściska ręce.

Pierwsza decyzja kadencji. Jaki kandydaci mają plan?

Gdy opadnie kurz po kampanii wyborczej, trzeba będzie ruszyć do pracy. Jak kandydaci wyobrażają sobie pierwsze chwile po tym, jak złożą ślubowanie? Dopiero wtedy zakończy się proces obejmowania mandatu przez zwycięzcę z największym poparciem mieszkańców. Od tego dnia rozpoczyna się okres pełnienia przez niego obowiązków.

Jaka będzie Pana pierwsza decyzja?

Marek Charzewski: Może nie decyzja, a pierwszy krok, to zwrócenie się do Rady Miasta w sprawie zakupu nieruchomości przy ul. Targowej, która miałaby być zaadaptowana na hospicjum. Od razu pojawią się też kwestie związane ze środkami unijnymi i ich wykorzystaniem. Do 2026 r. będzie trzeba zakończyć pierwszy etap, wtedy będzie rozliczany. Dopiero wówczas, do 2029 r., będzie można realizować kolejne projekty. Następnym wyzwaniem będą tzw. fundusze szwajcarskie. Do grudnia musimy przygotować projekty do Polsko-Szwajcarskiego Programu Rozwoju Miast.

Paweł Dziwosz: Na pewno zdecydowałem, że będzie jeden wiceburmistrz, więc pierwsze będą sprawy kadrowe, bo są konieczne. Trzeba będzie dobrać najbliższych współpracowników, ale i porozumieć się w Radzie Miasta. Wierzę w to, że jako komitet wyborczy będziemy mieli większość, ale może okazać się, że nie i wtedy trzeba będzie zawrzeć koalicję. Bez stabilnej większości w radzie nie da się skutecznie rządzić. Następne działanie to sprawdzenie sytuacji finansowej miasta. Myślę, że zleciłbym audyt budżetu, by sprawdzić, w jakim miejscu jesteśmy i pokazać to mieszkańcom. A później wspólnie realizować to, co zaproponowałem w kampanii.

Tomasz Klonowski: Pierwsza to zaproszenie wszystkich radnych i byłego burmistrza oraz kontrkandydatów na spotkanie w sprawie współpracy. Marzy mi się, by wszyscy w samorządzie spoglądali w jednym kierunku. Oczywiście, nie będziemy zgadzali się we wszystkich sprawach, ale zakładam, że wszystkim Malbork leży na sercu. Bądźmy realistami, nie wyobrażam sobie, by któryś z kandydatów nie został radnym. Matematyka wyborcza jest nieubłagana i byłby to ewenement na dużą skalę, gdyby któryś z nich nie znalazł się w Radzie Miasta. Dla dobra Malborka jestem otwarty, by usiąść do stołu z każdym. Drugim działaniem będzie spotkanie z wszystkimi pracownikami Urzędu Miasta i jednostek podległych i szczera rozmowa, by pokazać, że traktujemy się na poważnie. Według mnie w takiej sytuacji każdy ma czystą kartę i nikt nie jest traktowany jak osoba z innego rozdania politycznego. Ja dam z siebie wszystko, ale też oczekuję wzorowej postawy od współpracowników. Na pewno wybrałbym dwóch zastępców. Mam kilka kandydatur, bo z kilkoma osobami ten temat omawiałem. W sytuacji, gdy na wynagrodzenia, nie tylko w Urzędzie Miasta, ale też w jednostkach podległych wydajemy 70 mln zł rocznie, to czy będzie jeden, czy dwóch wiceburmistrzów, to nie zmieni prawie nic. Zresztą, nie jest ważne, ilu ich jest, ale co robią i czy na siebie zarabiają. Moi zastępcy będą mieli jasno nakreślone cele i będą z tego rozliczani.

Dariusz Rowiński: Nie wiem, jaka będzie pierwsza decyzja, ale wiem, co zrobię najpierw: przejdę się po magistracie i poznam wszystkich pracowników. Chciałbym zobaczyć, w jakich warunkach pracują, zapytać, czym się zajmują, co myślą o swojej pracy, czego im potrzeba, co by zmienili, co ich denerwuje. Z punktu widzenia obserwatora, wiele rzeczy nam się wydaje, ale rzeczywistość bywa zupełnie inna. A później poprosiłbym o rozmowę panią skarbnik, by mi powiedziała, jak wyglądają finanse miasta, bo to najważniejsza sprawa. Nie zastanawiałem się nad zastępcami. Nie z braku wiary w zwycięstwo, ale z przyzwoitości i skromności. Owszem, szuka się w głowie scenariuszy i pomysłów, z kim chciałoby się pracować. Jak wygram, na pewno będę szukać osób, które się znają na samorządowych zadaniach.

A co, jeśli się nie uda? Fotel burmistrza jest tylko jeden

Startujący w wyborach muszą brać pod uwagę wszelkie scenariusze, nawet jeśli deklarują, że interesuje ich tylko wygrana. Ostatecznie to mieszkańcy decydują, komu powierzają stery miasta.

A jeśli się nie uda? Komu kandydat udzieli poparcia?

Marek Charzewski: Druga runda prawdopodobnie będzie, bo patrząc na potencjał kandydatów, to głosy wyborców rozłożą się między wszystkich. Natomiast trudno powiedzieć, kto będzie w drugiej turze. Ja kocham wszystkich. A tak serio mówiąc, nie myślałem o tym, czy komuś udzielę poparcia. Jeśli mi się nie uda, będę nauczycielem. Jestem na urlopie bezpłatnym, cały czas jestem zatrudniony w Zespole Szkół Technicznych. Tak czy inaczej, czy po tej kadencji, czy po następnej, wrócę do szkoły.

Paweł Dziwosz: Sam się w tej sprawie cały czas waham, więc nie zadeklaruję na tym etapie poparcia dla żadnego kandydata. Nie wykluczam, bo jestem bezpartyjny, współpracy z każdym, kto będzie chciał połączyć siły i realizować też moje pomysły. Bez względu na to, które ugrupowanie reprezentować będzie lider. Jeżeli będzie chciał wspólnie działać, to siądźmy i rozmawiajmy. Ale to dopiero wyklaruje się po 7 kwietnia, gdy dowiemy się, ile kto zdobył mandatów w Radzie Miasta.

Tomasz Klonowski: W 2014 r., po pierwszych wyborach na burmistrza, w których startowałem, zadawano mi pytania: „Dlaczego nikogo nie poparłeś? Przecież byś coś w zamian dostał”. Nie zastanawiam się nad tym, bo moja dżentelmeńska postawa i mój program wyborczy są na tyle atrakcyjne, że to ja docelowo będę burmistrzem, a po pierwszej turze spotkamy się w drugiej z którymś z rywali. Wtedy będę rozmawiał o ewentualnej współpracy z tymi, którzy odpadli.

Dariusz Rowiński: Nie myślę o przegranej. Jeśli jednak miałbym poprzeć jakiegokolwiek kandydata, byłby to Paweł Dziwosz. Innej możliwości nie widzę.

Jeśli żaden z kandydatów nie zdobędzie w pierwszej turze minimum 50 proc. wszystkich ważnych oddanych głosów, odbędzie się druga tura wyborów. Tę dogrywkę przewiduje oficjalny wyborczy kalendarz, bo zapisano ją na 21 kwietnia. W drugiej turze startują ci dwaj kandydaci, którzy w pierwszej turze otrzymali największe poparcie. Z tej dwójki zwycięzcą zostaje ten, kto otrzyma więcej ważnych głosów.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto