Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Nie ma zgody na burdel pod naszymi oknami”. Mieszkańcy Gdańska mają dość bylejakości władzy samorządowej. Oczekują reakcji, a co otrzymują?

Kamil Kusier
Kamil Kusier
„Nie ma zgody na burdel pod naszymi oknami”. Mieszkańcy Gdańska mają dość bylejakości władzy samorządowej. Oczekują reakcji, a co otrzymują?
„Nie ma zgody na burdel pod naszymi oknami”. Mieszkańcy Gdańska mają dość bylejakości władzy samorządowej. Oczekują reakcji, a co otrzymują? Przemyslaw Swiderski / Dziennik Bałtycki / Zdjęcia ilustracyjne
Tak wiele sprzeczności wobec tego, co dzieje się w rejonie Śródmieścia, dawno nie było. Tak przynajmniej uważają mieszkańcy, a już zwłaszcza ci, których pamięć o Gdańsku sięga wielu dekad wstecz. - Nie ma zgody na burdel pod naszymi oknami – mówią stanowczo gdańszczanie, którzy przestali wierzyć w to, że ktokolwiek w magistracie może być jeszcze po ich stronie.

Spis treści

Mieszkańcy swoje obawy uzasadniają licznymi pismami, a zwłaszcza odpowiedziami, jakie otrzymują od zastępców prezydent Aleksandry Dulkiewicz i urzędników wydziałów jej podległych.

- Dla nas to obraza ze strony pani prezydent, która jest naszą sąsiadką, ale chyba jest głucha na wołania o pomoc ludzi, których zna od wielu, wielu lat - mówią gdańszczanie. - Tak pięknie Aleksandra Dulkiewicz potrafi mówić o tym, jak ważny dla niej jest Gdańska, jak ważni są dla niej mieszkańcy, rozdzielając nas nawet na już ikonicznych gdańszczan i gdańszczanki. Pani prezydent mówimy "sprawdzam" i liczymy na pani bezpośrednie zaangażowanie. Bezpieczeństwo pani sąsiadów, bezpieczeństwo mieszkańców Gdańska nie ma łatki politycznej, a stanowi realny problem, z którym musi się pani zmierzyć.

Jak wskazują liczne sygnały, jakie otrzymujemy od mieszkańców i sąsiadów Drogi Królewskiej w Gdańsku, ale i innych części Śródmieścia, ich prośby o interwencje kończą się na niczym.

- Czasami mam wrażenie, że niektórzy przedsiębiorcy nasze listy i maile czytają razem z urzędnikami, bo jak bowiem tłumaczyć fakt, że pismo adresowane do pani prezydent, trafia jeszcze do kilku urzędników, którzy również mają dostęp do tej korespondencji, a później w groźbach słyszymy fragmenty tych pism? Czy to normalne? - pytają mieszkańcy.

Nasi rozmówcy potwierdzają, że prawdziwym koszmarem dla nich okazała się Wielkanoc. Tym razem, prócz świątecznej atmosfery mieszkańcy musieli mierzyć się z aktywnością lokali erotycznych, a także z koniecznością sprzątania o poranku po ich gościach, którzy wielokrotnie zostawiali po sobie pamiątki pod ich drzwiami.

”Nie wyrażamy zgody na działalność erotyczną pod naszymi oknami”

- Nie wyrażamy zgody na działalność erotyczną pod naszymi oknami – mówią nam mieszkańcy. - Zamiast spokojnie spać, słyszymy stukot szpilek, pary, które kopulują już nie tylko w lokalach, ale ostatnio coraz częściej i przed naszymi drzwiami. Czy ktoś jeszcze nad tym panuje?

Wszystko to, co ostatnio pisze się, mówi się o Gdańsku, jeszcze kilka lat temu można było usłyszeć o Sopocie. Tam z problemem jako tako sobie poradzono. Kłopot polega na tym, że spora część tamtych lokali przeniosła się właśnie do Gdańska.

- Nie rozumiem, jak można udzielać koncesji na sprzedaż alkoholu aż na 10 lat – mówi nam jeden z mieszkańców. - Co to za praktyka? Kto wtedy i kogo kontroluje? Może faktycznie miejscy urzędnicy chodzą do takich lokali i tam spędzają czas, skoro tak ochoczo udzielają tak długich zezwoleń?

Jak powiedział nam jeden z urzędników, taka praktyka jest w mieście normalna i była jeszcze stosowana za kadencji prezydenta Pawła Adamowicza. Mieszkańcy nie kryją oburzenia, urzędnicy odsyłają do policji, która w ocenie gdańszczan z Głównego Miasta i tak stara się robić wszystko, co w ich mocy, ale kością niezgody mają być tutaj przepisy uchwalone, a raczej ich brak ze strony Urzędu Miejskiego.

W przestrzeni publicznej, m.in. za sprawą słów wypowiedzianych przez prezydent Aleksandrę Dulkiewicz w RMF FM padło sformułowanie, że policja nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa w rejonie Głównego Miasta.

- Pomimo istniejących wakatów w Komendzie Miejskiej Policji w Gdańsku ciągłość służby na terenie całego miasta jest zapewniona, wszystkie interwencje są realizowane, przy czym interwencje pilne, gdzie zagrożone jest życie i zdrowie, są realizowane w pierwszej kolejności – podkreślała w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" podinsp. Magdalena Ciska, oficer prasowy KMP w Gdańsku. - Do pełnienia służby na terenie Gdańska codziennie są kierowani także funkcjonariusze z Oddziału Prewencji Policji KWP w Gdańsku, gdzie wakaty nie występują.

Policji w tym rejonie pomaga Straż Miejska. Ta również ma problemy kadrowe. Jak informował nas Rafał Kowalczyk, zastępca kierownika w Straży Miejskiej, odpowiedzialny za rejon Śródmieście, Aniołki, Letnica, Młyniska oraz Nowy Port w Gdańsku na umowę o pracę zatrudnionych jest 295 strażników, którzy od wybuchu pandemii pracują w zmianach dwunastogodzinnych. Ponadto Straż Miejska zatrudnia 25 urzędników oraz obsadza 39 stanowisko pomocniczych i obsługi monitoringu miejskiego.

Trwa głosowanie...

Czy w Głównym i Starym Mieście w Gdańsku powinno być więcej patroli Policji i Straży Miejskiej?

Była nadzieja na kulturę. Dzisiaj nie ma ani kultury, ani Parku Kulturowego

Nadzieją dla wszystkich miał być Park Kulturowy. Miał być, ale nie będzie. Wydano 65 tysięcy złotych na jego przygotowanie, a następnie schowano go do szuflady, choć zaprzecza temu UMG. Bez konsultacji z mieszkańcami, bez konsultacji z policją.

- Prace na ten moment zostały zawieszone, co nie oznacza, że przygotowany materiał zostanie zamknięty w szufladzie – informował „Dziennik Bałtycki” Jędrzej Sieliwończyk z UMG. - Tak jak informowaliśmy, po zakończeniu prac nad remontem Długiego Pobrzeża, a także w momencie znacznego poprawienia się sytuacji gospodarczej w kraju planujemy dalszą rozmowę z mieszkańcami i przedsiębiorcami na temat rozwiązań, które w najlepszy sposób będą chroniły interesy Śródmieścia.

Mieszkańcy uważają, że takie tłumaczenie UMG to próba zrobienia zasłony dymnej do realnego problemu. Kością niezgody, która rozsierdziła mieszkańców, jest lokal „Port Royal”. Klub, który jeszcze przed otwarciem reklamował się hasłem „nowy wymiar striptizu”, stał się synonimem tego, co złego dzieje się w ciągu Drogi Królewskiej.

Nie ma tygodnia, abyśmy od naszych Czytelników nie otrzymywali filmów oraz zdjęć klientów wspomnianego lokalu, którzy po jego opuszczeniu zachowują się wulgarnie, niejednokrotnie załatwiając swoje potrzeby fizjologiczne (i nie tylko) zaraz za drzwiami klubu. Ostatnio zaś pozwolili sobie podsumować swoją wizytę we wspomnianym lokalu.

Kredyt na zabawę w lokalu ze striptizem. Szokujące nagranie z Gdańska

Z ust czwórki młodych mężczyzn, z których jeden postanowił zwiedzać okolice bocznej ściany budynku, można było usłyszeć głos sprzeciwu jednego z nich, który krytykował kompana, że ten za chwilę „uciech i radości” wydał w klubie ponad 1500 złotych.

- To zwykły burdel, a ty zaciągnąłeś w telefonie kredyt, czy ty jesteś normalny? - mówił jeden z mężczyzn, dodając, że wydanie 1500 złotych na dziewczynę w klubie jest żałosne. Większość rozmowy nie jest cenzuralna, choć dokładnie opisuje to, co młodzi mieszkańcy lub turyści robili danej nocy w Gdańsku.

Trwa głosowanie...

Czy Straż Miejska w Gdańsku powinna pracować całodobowo?

Kilka dekad zaufania sąsiedzkiego, dzisiaj „nowy wymiar striptizu”

Wszystko to odbywa się w lokalu, którego właścicielem jest jest członek wspólnoty, znany przedsiębiorca z Gdańska, właściciel niegdyś lokali gastronomicznych, teraz wynajmujący miejsce pod klub ze striptizem, a także inne lokale komunalne, do których nabył prawa.

Zanim przy ul. Powroźniczej pojawił się „Port Royal”, w tym miejscu działała znana wszystkim mieszkańcom, turystom, a także i władzom miejskim „Tawerna”. Lokal ten w czasie pandemii, a więc na chwilę przed zamknięciem aż 6 razy otrzymywał pomoc na przetrwanie. W okresie od 7 maja 2020 roku do 20 lipca 2021 roku „Tawerna” otrzymała pomoc łączną na kwotę 899 623,55 złotych. Chwilę później lokal znika, a w jego miejsca pojawia się klub nocny.

To nie koniec problemów z lokalami skupionymi w centrum Gdańska. Mieszkańcy zwracają nam również uwagę na lokal „Buddha”, gdzie nie tak dawno na stoliku na zewnątrz sprzedawano grzane wino. Zdaniem naszych rozmówców, ta sprzedaż odbywała się niezgodnie z prawem.

W przypadku działalności klubu "Port Royal" dziennikarze "Dziennika Bałtyckiego" wielokrotnie próbowali skontaktować się z osobami odpowiedzialnymi za lokal, jednak wszystkie próby kontaktu oraz pytania przesyłane drogą elektroniczna nigdy nie spotkały się z odpowiedzią.

- Nasz sąsiad nas oszukał. Przy ul. Powroźniczej miała działać restauracja z gwiazdkami Michelina, tymczasem jest burdel, a jak słychać głosy turystów, to przy całym szacunku do pań tam pracujących, gwiazdek Michelina na pewno nie posiadają – mówi nam jeden z mieszkańców.

W sprawie ostatnich zdarzeń, do których dochodzi w Głównym Mieście w Gdańsku, przeprowadzono mediację. Co z tego wynikło? Niewiele, jak twierdzą mieszkańcy.

- Według władz miasta mamy chyba żyć w hałasie, brudzie i być narażeni na niebezpieczeństwo – mówią.

Nie było konsultacji w sprawie Parku Kulturowego?

”Jeśli coś się nie podoba, zawsze można się przeprowadzić”

Gdańszczanie jak mantrę powtarzają też słowa świętej pamięci prezydenta Pawła Adamowicza, który podczas sprawowania urzędu, miał mówić do naszych rozmówców, że jeżeli im się coś nie podoba, to zawsze mogą się przeprowadzić na obrzeża miasta.

Czy Gdańsk jest właściwie przygotowany do sezonu, który w mieście rozpoczyna się wraz z długim weekendem majowym? Miasto chwali się, że pod względem liczby turystów odwiedzających Gdańsk, wróciło do poziomu sprzed pandemii. Mieszkańcy pytają – co z tego, skoro są to głównie ludzi młodzi, przyjeżdżający do Gdańska na kilka dni celem zabawy, głównie nocnej, a za tym i głośnej.

- Będziemy powtarzali, że nam kluby i lokale w centrum Gdańska nie przeszkadzają, ale wszystko powinno odbywać się w zgodzie z przepisami i szacunku do mieszkańców – podkreślają nasi rozmówcy. - Nie może być tak, że większe prawa ma przedsiębiorca, a głos wspólnoty mieszkaniowej jest marginalizowany. Bo jeżeli tak jest, to na jakiej podstawie?

Gdańszczanie stawiają sprawę jasno – z władzami Gdańska zamierzają iść do sądu. Nie ma z ich strony zgody na to, aby miastem rządziła mafia, aby w sercu Gdańska królowały burdele, zaś w trakcie wieczornych spacerów musieli się bać, czy aby na pewno bezpiecznie wrócą do domu, bo dotychczasowe miejsca, po których spacerowali i oni i goście odwiedzający Gdańsk zajęte zostały przez turystów i lokale, których celem – w ocenie mieszkańców – jest zabawa z użyciem alkoholu i narkotyków.

Zabawa w narkotyki. Mieszkańcom nie jest do śmiechu

Równolegle do tego wszystkiego, co działo i dzieje się w Głównym Mieście na ulicach Śródmieścia, w ostatnim czasie pojawiły się plakaty proponujące narkotyki. Co prawda mieszkańcy uważają, że to mało śmieszny żart, to wskazują, że na pewno nieprzypadkowy, bowiem plakaty te pojawiły się na drzwiach budynków, do których prawa ma wspólnota mieszkaniowa zaangażowana w walkę z klubami ze striptizem etc.

Filmy, zdjęcia, nagrania audio. Takie materiały redakcja „Dziennika Bałtyckiego” otrzymuje od gdańszczan regularnie. Nagrania według mieszkańców trafiają także do służb, trafiają także do władz miasta. Te ograniczyły się do spotkania mediacyjnego, choć jak wynika z naszych informacji, wiceprezydent Piotr Kryszewski postanowił również złożyć zawiadomienie w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi o groźby karalne, jakie gdańszczanie z Głównego Miasta mieli otrzymywać w związku z aktywną walką o normalność w ich domach.

Czy Gdańsk jest bezpiecznym miastem?

Trwa głosowanie...

Czy uważasz Gdańsk za bezpieczne miasto?

Mieszkańcy pozwą prezydent Gdańska?

- Naszym celem jest teraz walka o odszkodowanie – deklarują gdańszczanie. - Dlaczego mieszkańcy mają płacić miastu, które zgotowało im taki los? To miasto wydaje zgody na prowadzenie działalności o tematyce erotycznej pod mieszkaniami, to miasto wydaje pozwolenia na sprzedaż alkoholu, to miasto nie panuje nad bezpieczeństwem, ładem, spokojem, porządkiem i można tak wymieniać w nieskończoność.

"To nie miasto, to już mafia". Mieszkańcy Gdańska dosadnie o tym, co dzieje się pod ich oknami

Gdańszczanie wobec bezradności działania władz samorządowych, o pomoc zwrócili się do m.in. posła Prawa i Sprawidliwości z Gdańska, Kacpra Płażyńskiego.

Wnioski naszych rozmówców po spotkaniu w biurze poselskim parlamentarzysty PiS są jasne. Zapisy, jakie powinny znaleźć się w ustawie o własności lokali z 1994 roku, to np. zakaz prowadzenia działalności związanych z prowadzeniem klubów go-go, agencji towarzyskich i lokali czynnych całą noc na terenie wspólnot mieszkaniowych.

Dziś takiej ochrony nie ma, a stanowiącym prawo krajowe w połowie lat 90. pewnie do głowy nie przyszło, że na taką skalę do budynków mieszkalnych będą wprowadzane oficjalnie tego typu działalności gospodarcze.

Jak podkreślają mieszkańcy, problem z tego typu lokalami nie dotyczy tylko ich okolicy. To samo się dzieje na Wyspie Spichrzów, gdzie dostępne są mieszkania na godziny. Pikanterii dodaje fakt, że wszystko dzieje się w nowej inwestycji wykonanej na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego. Miasto ma tam swoje mieszkania.

Zmian wymaga również ustawa Prawo Zamówień Publicznych i wyłączenie z możliwości startu w przetargach firm, które prowadzą działalność o charakterze erotycznym lub każdym innym zagrażającym zdrowiu i życiu. Podobnie jest z PKD (Polska Klasyfikacja Działalności). Obecnie nie istnieje symbol, którym można by było oznaczać działalności o charakterze erotycznym.

Czy mieszkańcom Gdańska uda się coś zmienić? Czy wystarczy im determinacji do walki o spokój i normalne życie? A może uda się znaleźć kompromis z właścicielem lokalu oraz jego najemcami, tak, aby faktycznie w miejsce dawnej "Tawerny" zagościła restauracja z realnymi gwiazdkami Michelin.

- Chętnie pójdziemy tam wszyscy razem na dobry obiad, zaprosimy nawet prezydent Aleksandrę Dulkiewicz, ale chcemy lokalu z gwiazdkami, nawet i baru mlecznego. Wszystko lepsze niż "nowy wymiar striptizu" i "gwiazdki", ale nie te Michelina, a pracujące i stukające obcasami w chwili, gdy w domach powinna panować już cisza - kończą mieszkańcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto