Nie chcieli go w Nowym Targu, więc przyjechał do Gdańska. W każdym z dwóch spotkań (3:2 i 2:4) przeciwko swojej byłej drużynie strzelał dla Stoczniowca bramkę.
- Przy pierwszej sytuację wypracował mi Mariusz Justka, a przy drugiej wykorzystałem błąd obrońcy - wspomina Michał Piotrowski, który w najbliższy piątek po raz trzeci grać będzie przeciwko Wojasowi Podhale.
- Czy będzie to dla ciebie szczególny mecz - pytamy środkowego pierwszego ataku Stoczniowca.
- Zgadza się. Przeciwko Podhalu mobilizuję się szczególnie. To taka moja prywatna zemsta, na drużynie w której się wychowałem.
- Czyli nowotarżanie w piątek muszą strzec się Piotrowskiego?
- Postaram się zagrać jak najlepiej, ale nie będę polował na bramki. Będę szczęśliwy, nawet jeśli wygramy tylko 1:0 i to nie ja będę autorem gola.
- Jak przyjęli cię kibice w Nowym Targu, kiedy grałeś przeciwko swojej byłej drużynie?
- Podczas prezentacji było spokojnie. Po zdobyciu bramki pozdrowiłem ręką publiczność i wówczas otrzymałem pokaźną porcję gwizdów.
- Nie dostałeś powołania do kadry narodowej na najbliższy turniej w Krynicy. Czy jesteś tym rozczarowany?
- Absolutnie. Do kadry kandyduje ponad 30 hokeistów i myślę, że trenerzy chcą się im wszystkim przyjrzeć. Sam nie rezygnuję jednak z walki o miejsce w drużynie na mistrzostwa świata. W spotkaniach ligowych postaram się przekonać o swojej przydatności do gry w reprezentacji Polski.
- Czy odczuwasz jeszcze zmęczenie po występach na Łotwie?
- Rozegraliśmy trzy mecze z twardo i szybko grającymi przeciwnikami. Przez kilka dni czułem je w kościach, ale już dochodzę do siebie. Myślę, że cała nasza drużyna zdobyła tam porcję solidnych doświadczeń, które będą procentować w spotkaniach ligowych.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?