Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O człowieku, który uparł się przekopać Mierzeję

Dorota Abramowicz
Pierwsze, teoretyczne rozważania o kanale przez Zatokę Gdańską, podjęte w 1975 r. były wspierane przez ówczesne władze województwa gdańskiego. Zgodnie z ówczesną propagandą Polska rosła w siłę, ludzie żyli dostatniej, ...

Pierwsze, teoretyczne rozważania o kanale przez Zatokę Gdańską, podjęte w 1975 r. były wspierane przez ówczesne władze województwa gdańskiego. Zgodnie z ówczesną propagandą Polska rosła w siłę, ludzie żyli dostatniej, no i powstawały wielkie inwestycje na miarę Huty Katowice. To co, kanału nie można przekopać?
Okazało się jednak, że nie można. Może zabrakło pieniędzy, może klimat polityczny nie sprzyjał, może Wielki Sąsiad dał do zrozumienia, że nie życzy sobie przekopu...

***

Nawet leżąc w szpitalnym łóżku, Profesor podpisuje listy. Do minister spraw zagranicznych Anny Fotygi. Do nowego ministra gospodarki morskiej Rafała Wiecheckiego. Do wojewody pomorskiego Piotra Ołowskiego. Wszystkie w tej samej sprawie.
- Jak pani sobie wyobraża mieszkanie z sublokatorem, przez którego pokój trzeba przechodzić za każdym razem, gdy ma pani zamiar wyjść z domu? - profesor Tadeusz Jednorał patrzy na mnie uważnie. - A jak powie, że się nie zgadza, to co? Dlatego od dawna powtarzam, że trzeba znaleźć inne wyjście.
Sublokator to Rosja. Wspólne mieszkanie - Zalew Wiślany, zwany przez sublokatora Kaliningradzkim. A drzwi to Cieśnina Piławska. Ostatnio znów sublokator robi nam kłopoty, nie pozwalając przechodzić przez swój pokój. I po raz kolejny decydenci przypomnieli sobie o koncepcji przekopania kanału przez Mierzeję Wiślaną. Koncepcji, którą prof. Tadeusz Jednorał, jeden z twórców Portu Północnego w Gdańsku, prezes zarządu Pomorskiej Federacji NOT, po raz pierwszy ogłosił ponad 30 lat temu.

Artysta i ugniatanie granic

Tadeusz Jednorał miał zaledwie 18 lat, gdy daleko od Polski zapadały decyzje dotyczące Zalewu Wiślanego. Nie w głowie wówczas mu były rozważania nad dynamiką morza i procesami brzegowymi, nie mówiąc o wielkiej polityce.
Chciał zostać artystą.
- Podczas okupacji w moim rodzinnym Chełmie Lubelskim zetknąłem się z wykładowcami Akademii Krakowskiej - wspomina. - Zainfekowali mnie miłością do sztuki. Jesienią 1945 roku przyjechałem do Gdańska i kiedy tylko stało się to możliwe, zapisałem się do Akademii Sztuk Pięknych.
Podczas gdy studia w pełni pochłaniały czas młodego Tadeusza, w Moskwie ważyły się losy granic Polski.
Stalin początkowo dopuszczał możliwość oddania nam Królewca. Przez krótki czas mieliśmy tam nawet swego przedstawiciela gospodarki morskiej. Interesy Polski przegrały jednak z perspektywą stworzenia w mieście Kanta potężnego radzieckiego portu wojennego. Granica przecięła Mierzeję Wiślaną. Rosjanie wzięli 55 kilometrów kilometrów Zalewu Wiślanego, po stronie polskiej pozostawiono 35 km. Dzieląc wodę, rozdzielono także nazwy. Część rosyjską ochrzczono mianem Zalewu Kaliningradzkiego.
Kilka lat później ówczesne polskie władze zaproponowały „handel”. Chciały oddać za dostęp do Cieśniny Bałtijskiej nieco połonin w Bieszczadach. - Nic z tego - usłyszeliśmy z Moskwy.
I choć podpisano specjalne porozumienie o swobodzie żeglugi przez Cieśninę Piławską dla statków pod polską i radziecką banderą, to strona radziecka nie zamierzała wpuszczać Polaków na swoje wody. Powoływano się na „szczególne znaczenie militarne” strefy zalewu.
I tak zostaliśmy odcięci od Bałtyku, jak nie przymierzając sublokator z drugiego pokoju...
Z dala od międzynarodowej polityki zmieniał się świat Tadeusza Jednorała. Sztuka sztuką, ale żyć jakoś trzeba było. Jako technik budowlany podjął pracę w gdańskiej stoczni. W 1950 r. zrozumiał, że matematyka i fizyka są mu bliższe od pędzla i farb. Przeniósł się do Instytutu Budownictwa Wodnego Politechniki Gdańskiej. Ożenił się. Postanowił pracować naukowo. Jego dziełem jest m.in. Port Północny.
Czuje się człowiekiem spełnionym. Udane życie rodzinne - żona, dwie wspaniałe córki, czwórka wnuków.
- Miałem szczęście - mówi. - Prawie wszystkie moje projekty zostały zrealizowane. Oprócz jednego...

Do czterech razy sztuka

Po raz pierwszy o przekopaniu Mierzei napisał w latach 70. ubiegłego wieku.
- Tylko proszę nie kłamać, że to był autorski pomysł Tadeusza Jednorała - uśmiecha się profesor. - O kanale łączącym zalew z zatoką Gdańską myślano już w czasach Stefana Batorego. Ja tylko rozważyłem tę kwestię teoretycznie.
Teoretyczne rozważania profesora, podjęte w 1975 r. były nawet wspierane przez ówczesne władze województwa gdańskiego. Zgodnie z ówczesną propagandą Polska rosła w siłę, ludzie żyli dostatniej, no i powstawały wielkie inwestycje na miarę Huty Katowice. To co, kanału nie można przekopać?
Okazało się jednak, że nie można. Efekty pracy Tadeusza Jednorała poszły na półkę.
Dlaczego? Oficjalnie nikt na to pytanie nie odpowiedział. Może zabrakło pieniędzy, może klimat polityczny nie sprzyjał, może Wielki Sąsiad dał do zrozumienia, że nie życzy sobie przekopu...
- Być może - ucina rozmowę profesor. - Zresztą tak naprawdę ważne było to, co zrobiliśmy kilkanaście lat później, w latach 1992-1995.
Podejście drugie zaczęło się od zamówienia na koncepcję ożywienia gospodarczego rejonu zalewu, od Elbląga rozpoczynając. W pracach wziął udział zespół ekonomistów, inżynierów i architektów, kierowany przez profesora.
- Było jasne, że niewiele można zrobić bez dostępu do Zatoki Gdańskiej - mówi profesor. - Pomagali mi specjaliści z wielu dziedzin.
Zaproponowano przekopanie w okolicy Skowronek kanału długości 1300 metrów, 6 m głębokości, 40 m szerokości w dnie i 80 m szerokości na poziomie wody. Kanał miałby być wyposażony w jedną śluzą o długości 180 m, głębokości 6 m i szerokości 24 m. Policzono koszty - ok. 40 milionów dolarów.
Drogo - westchnęli decydenci. Projekt znów poszedł na półkę.
@Tekst:Trzecie podejście. W 2004 r., po dziesięciu latach od zakończenia prac badawczo -rozwojowych do sprawy budowy kanału wróciły samorządy miast i gmin, leżących nad zalewem. U boku profesora stanęli ludzie z Elbląga, Tolkmicka, Krynicy, Kątów Rybackich... Podpisano porozumienie - kartę współpracy, której sygnatariusze mówią o „otwarciu na Bałtyk”.
Dziś koszty budowy ocenia się na ok. 50 mln euro. - Część pieniędzy możemy dostać z Unii Europejskiej - zaznacza profesor. - A zyski z ożywienia gospodarczego i turystycznego rejonu przyjdą wkrótce.

Mrówki idą po moście wantowym...

Profesor dobiega do osiemdziesiątki. Informacja o kolejnej szansie na zrealizowanie projektu zastała go w szpitalu. Ale nawet choroba nie jest w stanie powstrzymać profesora. Siedzimy przy szpitalnym łóżku, na którym leżą rozłożone listy do ministrów i wojewody.
- Słyszałam, że kanał nie powstał, bo zbuntowali się ekolodzy, a mieszkańcy Krynicy Morskiej nie chcieli mieszkać na wyspie - przywołuję argumenty przeciwników przekopania Mierzei Wiślanej.
Profesor macha ręką.
- Jaka wyspa? - pyta. - Trzeba po prostu zbudować nad kanałem most wantowy, z dwukierunkową jezdnią, chodnikami, ścieżką rowerową. Żaden problem, a jaka atrakcja turystyczna! Słyszałem również, że zostanie odcięta droga dla zwierząt, mieszkających na mierzei i nawet mrówki nie przejdą. To nieprawda! Kanał nie jest szeroki, jeleń czy dzik przepłyną, a mrówki przejdą po moście.
Kanał zmniejszy też zagrożenie powodziowe na Żuławach. W czasie sztormów ogromne masy wody z Bałtyku wlewają się się przez Cieśninę Piławską do zalewu. Naukowcy twierdzą, że możliwość odprowadzenia ich przez przekop pozwoli na obniżenie poziomu wody o 5-10 cm.
- To duża ulga dla wałów przeciwpowodziowych - tłumaczy profesor. - Dlatego o takim projekcie mówimy „kanał ulgi” .
Trzeba też liczyć wsparcie dla budowy kanału ze strony UE i NATO. Rosjanie traktują Zalew Kaliningradzki jako swoje wody terytorialne. Budowa kanału osłabi ich kontrolę nad tym obszarem.

Nadzieja

- Tyle roboty na nic - mówią ludzie, z którymi Tadeusz Jednorał pracował nad projektem kanału żeglugowego.
- Nie szkoda panu lat pracy? - pytam profesora.
Kręci głową, że nie. I podpisuje list do Rafała Wiecheckiego, rozpoczynający się od słów
„Szanowny Panie Ministrze
W nawiązaniu do przeprowadzonego z Panem Ministrem wywiadu w „Dzienniku Bałtyckim”, w którym (..) twierdził Pan, że trzeba rozważyć potrzebę przekopu w polskiej części Zalewu Wiślanego (..) pozwalam sobie przesłać Panu materiały, które mogą być pomocne przy prowadzonych rozmowach....”
Dokłada papiery. Podpisuje. Daje do wysłania.
- Mam nadzieję, że doczekam budowy - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto