Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O Jagiellończyku i jego pomniku

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
W dziedzinie pomników oczekujemy na dwa ważne wydarzenia. Dwaj władcy ważni w historii naszego regionu mają zostać uhonorowani w Gdańsku zupełnie nowymi pomnikami. Jednym z nich ma być król Kazimierz Jagiellończyk.
Cykl felietonów: Kobieta w dawnym Gdańsku


Łaskawy władca

Monument króla Kazimierza Jagiellończyka stanąć ma między Bramą Wyżynną, a bramą Katowni, na pustym placu, w miejscu, gdzie przez lata znajdował się bardzo wygodny kiosk ruchu. Król ma być przedstawiony konno i zbrojno, towarzyszyć mają mu polscy rycerze, a witać go mają w pokorze gdańscy rajcy. Uzasadnieniem budowy (niezwykle zapewne kosztownej) pomnika króla są, według jego pomysłodawców, szczególne łaski, jakimi obdarzył ten władca gród nad Motławą. Bardzo pięknie. Czy jednak rzeczywiście łaski były aż tak wielkie?

Wizyta i przywileje

Król rzeczywiście przybył do Gdańska w maju 1457 r. i rzeczywiście wjechał do miasta przez bramę, która obecnie jest siedzibą Muzeum Bursztynu. Rzeczywiście nadał Gdańskowi przywileje, które legły u podstaw jego rozwoju politycznego i gospodarczego w potężną, kupiecką republikę. Gestem symbolicznym, unaoczniającym królewski patronat nad tą republiką było "ulepszenie” gdańskiego herbu, do którego specjalnym przywilejem król dodał swoją koronę. Powstał w ten sposób czytelny dla każdego znak graficzny o niezwykłej przejrzystości i urodzie, który pozostaje niezmieniony co do idei od ponad pięciuset lat.

Cóż skłoniło jednak króla do takiej hojności? Czyżby (podobnie jak wielu turystów) zachwycił się tak Gdańskiem? A może zapałał łaską z powodu radości z odzyskania "prasłowiańskich" ziem, ujęty gościnnością mówiących po niemiecku gdańskich mieszczan? Niestety nie. Wyolbrzymianie zasług Kazimierza Jagiellończyka dla Gdańska jest niestety zwykłym naginaniem historii. Król swoimi przywilejami spłacał po prostu ogromną pożyczkę. Spłacał kwoty, które Gdańsk przekazał mu na wojnę z Krzyżakami. O spłacie w gotówce nie mogło być mowy, bo skarb polskiego króla, zgodnie z tradycją jego poprzedników i następców, zawierał głównie powietrze.

Nie jest całą prawdą twierdzenie, że to królewskie przywileje przyniosły Gdańskowi okres prosperity. Położenie geograficzne i polityczna samodzielność dałyby mu bowiem okazję do jako takiego rozkwitu. Prawdziwe bogactwo przyniósł jednak portowi nad Motławą monopol w handlu morskim Polski ze światem, o którym w żadnym z kazimierzowskich przywilejów nie było ani słowa. Było to prawo, które Gdańsk sobie uzurpował, umiał jednak owej uzurpacji nadać pozory legalności.

Cykl felietonów historycznych: Miasto wczoraj i dziś

Za co ten pomnik?

Na powyższe pytanie odpowiedź jest trudna. Czy stawia się pomniki komuś, kto, zgodnie z umową, spłaca długi? Wytyczne, jakie sformułowane zostały przez sponsora projektu - Zarząd Dróg i Zieleni - określają, że król ma zostać ukazany jako przybywający do Gdańska "pełen mocy oswobodziciel i nadawca praw". Z "nadawcą” praw (abstrahując od samego wyrazu "nadawca") można się w zasadzie zgodzić. Natomiast z koncepcją króla jako oswobodziciela już nie bardzo. Kazimierz przybywał do Gdańska wolnego, a którym od trzech lat nie było już ani jednego krzyżaka, który rządził się sam, i tak miało pozostać jeszcze przez wiele lat. A król mógł ten status "łaskawie" zatwierdzić, bądź zrezygnować z ogromnych gdańskich dotacji na wojnę z krzyżakami.

Triumfalizm pomnika jest w świetle historii nieco nieuzasadniony. Owszem - pomnik można by potraktować jako plenerową ilustrację do dziejów Gdańska, ukazującą ważny moment. Ale "triumfujący władca", który wjeżdża do Gdańska niczym do miasta podbitego, jest całkowicie nieuzasadniony.

Co z innymi królami?

Jeśli pomnikomania miałaby się rozpowszechnić, to należałoby przypomnieć również innych władców, którzy w Gdańsku bywali. Pośrodku Długiej można by ukazać Zygmunta Augusta na koniu lub w powozie z orszakiem, którą to scenę koniecznie należałoby uzupełnić postacią małego Konstantyna Ferbera, wylatującego z okna domu przy Długiej 28, prosto w kosz z kapustą. Na Biskupiej Górze powinien stanąć pomnik Stefana Batorego, gryzącego ze złości swoją szablę ("batorówkę"),

niewpuszczonego do Gdańska przez wrednych mieszczan w 1577 r.

Gdzieś na wałach Dolnego Miasta powinien stanąć pomnik króla Stanisława Leszczyńskiego, uchodzącego (koniecznie w wieśniaczym przebraniu) z oblężonego Gdańska do Kwidzyna przed armią sasko-rosyjską w 1734 r. I tak dalej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto