Film zapowiadany był jako obraz przedstawiający życie kadry i proces budowania jej w obliczu największego wyzwania przed jakim miał stanąć polski futbol - turnieju Mistrzostw Europy rozgrywanych w naszym kraju.
Głównymi bohaterami filmy jest Damien Perquis, piłkarz francuskiego pochodzenia nazywany przed turniejem przez Jana Tomaszewskiego "śmieciem" oraz jeden z kapitanów naszej drużyny, "chłopaczek z Huty" Marcin Wasilewski.
Akcja filmu rozpoczyna się od towarzyskiego meczu Polska - Niemcy rozegranego 6 września 2011 roku. Polacy mecz ten zremisowali, co pozwoliło uwierzyć kibicom na dobry występ w turnieju, który zbliżał się coraz większymi krokami.
Koszałka sprawę turnieju traktuje jednak drugoplanowo, kto spodziewa się "mięsistych" nagrań z szatni naszej drużyny, zakulisowych smaczków machiny, jaką jest reprezentacja, może się zawieść.
Film ukazuje osobiste historie dwóch wspomnianych zawodników, dla których turniej stanowi pewne wyzwanie, cel o którym marzą i do którego zmierzają.
Poznajemy walkę Perquisa o znalezienie sobie miejsca wśród kadrowiczów. Widzimy, jak uczy się polskiego hymnu i na przekór wyobcowania (masażyści kadry bez pardonu nazywają go "farbowanym lisem" i kpią z nieznajomości polskiego) chce należycie zaprezentować się na kibicom. Poznajemy jego intymne acz szorstkie relacje z ojcem i wiarę z jaką rodzina Perquisa wspiera go w przygotowaniach.
Marcin Wasilewski otwarcia natomiast przyznaje w filmie, że piłka mu pomogła, stając się jednocześnie jego przekleństwem, bo nic innego w życiu nie potrafi robić. "Wasyl" przed kamerą dzieli się nadziejami związanymi z turniejem - "wreszcie mamy szansę, stadiony, możliwości - musi się udać".
Dalszy ciąg już znamy - nie udaje się. Kibice śpiewają, że nic się nie stało jednak dla bohaterów filmu jest to brutalny kres marzeń. Niespełnionych ambicji i nadziei, którym nie podołali.
"Będziesz legendą, Człowieku" ma też trzeciego cichego bohatera - prezesa Latę, który ukazany jest w filmie do bólu szczerze. Kamera obserwując go wyłapuje wszelkie nietakty, "braki w ogładzie" i tak jak zapowiadał Koszałka, przedstawia obraz "statystycznego działacza polskiej piłki". Koszałka nie musi nadawać mu specjalnej narracji, Lato sam prezentuje się w sposób budzący litościwy uśmiech u widza.
Sam film "ładnie wygląda", Koszałka to wszak jeden z najlepszych polskich operatorów filmowych. Brakuje w nim jednak treści, "fabularnego szpiku". Reprezentacji od kuchni w nim nie zobaczymy, zobaczymy natomiast obraz niespełnionych marzeń osób, które zaprzepaściły szansę, by stać się legendą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?